BMI kłamie na "niekorzyść" puszystych?
Stosowany przez lekarzy na całym świecie indeks masy ciała (Body Mass Index - BMI), zbyt często wskazuje nadwagę u zdrowych osób – twierdzą australijscy dietetycy. Ich zdaniem wskaźnik ten nie jest wystarczająco skuteczny.
Tysiące osób, u których za pomocą BMI rozpoznano nadwagę może w tym momencie odetchnąć z ulgą. Jeśli wierzyć ostatnim naukowym odkryciom, istnieje duże prawdopodobieństwo, że w rzeczywistości ich waga jest w normie.

Badania Uniwersytetu w Newcastle, o których napisał niedawno australijski dziennik "The Courier Mail", nie są pierwszymi podważającymi wiarygodność BMI. Zdaniem ich autorów to kolejny argument w dyskusji na temat wprowadzenia do praktyki lekarskiej dodatkowych, bardziej miarodajnych metod oceny wpływu masy ciała na zdrowie.
Z eksperymentu wynika, że BMI myli się najczęściej na "niekorzyść" kobiet, których waga mieści się w normie, wskazując u nich jednoznacznie nadwagę. Prawie jedna trzecia badanych Australijek w wieku 13-44 lat okazała się nieprawidłowo zdiagnozowana za pomocą BMI, gdy ich wyniki porównano z bardziej obiektywnym testem na otyłość, jakim jest oznaczenie udziału tkanki tłuszczowej i masy mięśniowej w ogólnej masie ciała.
"Ilość badanych kobiet, które BMI zaklasyfikował do kategorii , a które według wytycznych dotyczących ilości tkanki tłuszczowej mieściły się w kategorii , jest zadziwiająco duża" - powiedziała Amanda Patterson z Uniwersytetu w Newcastle, jedna z autorek badania. Dietetyczka sugeruje, że w praktyce medycznej powinno się kłaść większy nacisk na to, aby diagnoza za pomocą BMI nie była traktowana jako ostateczna i zawsze weryfikowana dodatkowymi wskaźnikami.
Wyniki eksperymentu zostaną przedstawione na konferencji Towarzystwa Australijskich Dietetyków (Dietitians Association of Australia).
Źródło: prasa
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: AR