Wiceprezes NRL: bon zdrowotny nierealny do wdrożenia
Program Konfederacji wprowadzający bon zdrowotny, odbił się szerokim echem w przestrzeni publicznej. Pomysł ocenił m.in. samorząd lekarski. - Żeby wdrożyć bon, musielibyśmy całkowicie zmienić nasze podejście do ochrony zdrowia. Skończyć z solidaryzmem społecznym - mówi Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Przypomnijmy. 27 czerwca Konrad Berkowicz na antenie Polsat News pytany o program zdrowotny Konfederacji wskazał, że partia proponuje wprowadzenie bonu zdrowotnego. To rodzaj składki, za którą każdy Polak zamiast przymusowego ubezpieczenia w NFZ, mógłby dowolnie wybrać ubezpieczyciela w instytucjach publicznych lub prywatnych.
Ubezpieczyciel nikomu nie odmówi
Poseł wyjaśniał, że bon miałby powstać na skutek podzielenia obecnego budżetu na zdrowie pomiędzy wszystkich obywateli. Z programu partii wynika, że każdy ubezpieczyciel musiałby zapewnić pacjentom dostęp do określonego koszyka świadczeń gwarantowanych, nie będzie mógł też „nikomu odmówić zapisu”.
Po tych zapowiedziach szybko pojawiły się wyliczenia, z których wynikało, że bon na jedną osobę wyniósłby ok. 4340 zł [budżet na ochronę zdrowia to ok. 165 mld zł, a liczba Polaków 38 mln - red.]. Zdaniem wielu to kwota zbyt niska, by pozwoliła na zapewnienie leczenia wielu chorób.
Pomysł ostro skrytykował m.in. minister zdrowia Adam Niedzielski. Jak stwierdził, propozycja Konfederacji wyklucza leczenie chorób onkologicznych i rzadkich, które jest bardzo kosztowne.
Wiceprezes NIL: bon niemożliwy do wdrożenia
Rozwiązanie to nie przekonuje też przedstawicieli samorządu lekarskiego. Dr Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Radu Lekarskiej, w rozmowie z Polsat News (29 czerwca) mówił, że wdrożenie bonu jest niemożliwe w obecnych realiach systemu ochrony zdrowia. Dlaczego? - Ponieważ opieka zdrowotna w Polsce kosztuje bardzo dużo. Pojedyncza wizyta u lekarza specjalisty to koszt kilkuset złotych, a już pobyt w szpitalu, np. w przypadku niewydolności serca, to wydatek powyżej 4 tys. zł. Żeby wdrożyć taki, bon musielibyśmy całkowicie zmienić nasze podejście do ochrony zdrowia w Polsce. Musielibyśmy przede wszystkim skończyć z solidaryzmem społecznym - podkreślił.
Dodał: - Dla nas lekarzy ważne jest to, abyśmy mogli leczyć pacjentów zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, z najlepszymi osiągnięciami. Gdyby wdrożyć rozwiązanie tzw. bonu zdrowotnego, to w pewnym momencie specjalista musiałby powiedzieć choremu, że właśnie skończyły się jego środki w ramach bonu, a to oznacza, że nie ma za co go dalej leczyć.
Premiować prozdrowotne zachowania
Dr Komor przyznał, że dyskusja wokół reformy ochrony zdrowia jest potrzebna i faktycznie brakuje systemu dodatkowych ubezpieczeń oraz właściwie skonstruowanego koszyka świadczeń gwarantowanych. Jak ocenił, wdrożenie bonu nie rozwiązałoby tych kwestii.
– Oczywiście system oparty na ubezpieczeniach dobrowolnych występuje w różnych krajach, natomiast czy jest to system najlepszy, tu zdania są podzielone - komentował.
Jak ocenił wiceprezes NIL, biorąc pod uwagę realia polskiego systemu ochrony zdrowia, lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie mechanizmów, które by promowały osoby dbające o swój stan zdrowia. Jak tłumaczył, można by to zrobić np. wprowadzając wyższe składki na zdrowie dla osób palących papierosy, które nie korzystają z badań profilaktycznych, a niższe np. “dla pacjentów z cukrzycą typu 2, którzy stosując się do zaleceń lekarski obniżyli masę ciała”. - Tak w niektórych krajach to działa, że premiujemy zachowania prozdrowotne. Można by pomyśleć nad takim systemem, gdzie nie wszyscy będą płacić po równo - podsumował.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jak poprawić finansowanie ochrony zdrowia w Polsce? Eksperci przedstawili 5 rekomendacji
Dr Gałązka-Sobotka: choroby rzadkie powinny być priorytetem nie tylko systemu ochrony zdrowia
Źródło: Puls Medycyny