Jak sprawić, by młodzi medycy nie bali się szpitali? Więcej kontaktu z pacjentem i nacisk na współpracę

EG/PAP
opublikowano: 11-01-2024, 16:06

Braki kadrowe to niejedyne wyzwanie, z jakim zmagamy się w obszarze kadr medycznych. Jak zreformować kształcenie medyków: lekarzy, pielęgniarek i farmaceutów – zastanawiali się eksperci podczas debaty organizowanej przez redakcję "Pulsu Medycyny".

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Na zdjęciu od lewej prof. Jerzy Stojko, Sebastian Goncerz, prezes Anna Janik oraz prezes Elżbieta Piotrowska-Rutkowska.
Na zdjęciu od lewej prof. Jerzy Stojko, Sebastian Goncerz, prezes Anna Janik oraz prezes Elżbieta Piotrowska-Rutkowska.
Fot. PAP/Stach Leszczyński

11 stycznia odbyła się konferencja “Wyzwania na 2024 rok” organizowana przez redakcję “Pulsu Medycyny. Pierwsza dyskusja poświęcona była zagadnieniom systemowym – potrzebom kadr medycznych.

Uczelnie kształcące lekarzy nie są z gumy - podobnie jak system ochrony zdrowia

Prorektor ds. studiów i studentów Śląskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Jerzy Stojko zauważył, że rynek pracy z jednej strony potrzebuje kadr medycznych, ze szczególnym uwzględnieniem przyszłych pokoleń lekarzy, a z drugiej – bazy naukowo-dydaktycznej dla kształcenia tych kadr. Podkreślił, że uczelnie, które od dawna kształcą lekarzy nie są z gumy.

– Liczba kandydatów, którą możemy przyjąć na uniwersytetach medycznych, to pewna skończona liczba – powiedział.

Przyznał też, że młodzi ludzie nie garną się do dydaktyki, a kadra dydaktyczna, jak społeczeństwo, starzeje się.

– Bardzo istotne jest, by na kierunkach medycznych przyszłych adeptów rzeczywiście kształciły osoby, które reprezentują jednak pewien poziom dydaktyczny, wiedzę i które mogą zapewnić prawidłowy proces dydaktyczny – podkreślił.

– Najistotniejszy jest efekt końcowy – aby absolwent, który opuszcza mury alma mater, był pełnowartościowym pracownikiem służby zdrowia – powiedział prof. Stojko.

Przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL Sebastian Goncerz przypomniał, że NIK w sierpniu ub. r. przedstawiła raport o zasobach kadry medycznej w systemie ochrony zdrowia. Jak mówił, wskazała ona, że resort zdrowia zwiększał liczbę miejsc na kierunkach lekarskich bez precyzyjnego celu, bez konkretnego określonego celu liczby lekarzy, do którego powinniśmy dążyć.

– To jest problem, który mamy stale – nie mamy oszacowanych realnych potrzeb – powiedział Goncerz.

Z drugiej strony, jak mówił, oszacowanie to nie jest proste. Jego zdaniem, oczywiście potrzebujemy w Polsce lekarzy, ale zależy to od lokalizacji, stopnia referencyjności szpitali czy od specjalizacji.

– Niemniej uważam, że decyzje w tym zakresie powinny być podejmowane na podstawie maksymalnych danych i maksymalnie dokładnych analiz, jakie jesteśmy w stanie zebrać. To nie miało miejsca. Widzimy to w liczbach. W ciągu 2023 r. liczba studentów na I roku wzrosła o około 850 względem roku poprzedniego. Uczelnie nie są z gumy i liczba kadry dydaktycznej nie jest z gumy. Te dodatkowe 850 osób ktoś musi wykształcić – podkreślił.

Dodał, że nie mamy w Polsce takich zasobów dydaktycznych.

– I widać, że ktoś to zauważył, bo zostały zmienione standardy kształcenia na kierunku lekarskim, które aktualnie nie wymagają na kierunkach do V roku dokładnej liczebności grup, szczególnie klinicznych – zauważył.

Młodzi medycy boją się szpitali

Wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Anna Janik zwróciła uwagę na to, że w ciągu pięciu lat w Polsce bardzo duża liczba pielęgniarek i położnych osiągnie wiek emerytalny i odejdzie z pracy. Zauważyła też że młode osoby, które kończą studia, nie chcą pracować w szpitalu, ale w poradni.

– Młodzi ludzie boją się szpitali – podkreśliła.

Na zmieniający się trend w farmacji zwróciła uwagę prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Elżbieta Piotrowska-Rutkowska.

– Liczba osób chętnych do podejmowania studiów na farmacji z roku na rok spada. Zauważamy też, że farmaceuci odchodzą od zawodu, podejmują pracę w zupełnie innych obszarach – nawet nie w obszarze ochrony zdrowia. Podejmują inne studia, np. właśnie pielęgniarstwo, czy decydują się na kierunek lekarski – powiedziała.

Jak mówiła, w Polsce mamy ok. 35 tys. farmaceutów, ale tylko 25 tys. z nich wykonuje zawód w aptekach ogólnodostępnych i szpitalnych. Podkreśliła, że młodzi farmaceuci szybko wypalają się w swoim zawodzie, bo jest to kierunek, który stawia duże wyzwania.

– Ich praca nie polega tylko na dyspensowaniu leku. Farmaceuci przede wszystkim wykonują leki, dbają o jakość leku, o standardy wytwarzania, o to, by pacjent otrzymał lek dobrej jakości, nieprzeterminowany. W szpitalach farmaceuci wykonują leki cytostatyczne, biorą udział w pracach zespołów interdycyplinarnych – jeśli podmiot leczniczy zdecyduje się na włączenie farmaceuty – zauważyła.

Dodała, że farmaceuci liczą na to, że system ochrony zdrowia wykorzysta ich umiejętności i wiedzę, że pozwoli na wdrożenie świadczeń opieki zdrowotnej do aptek i że te świadczenia będą finansowane ze środków publicznych.

– Pamiętajmy, że apteki to placówki komercyjne, nie są w żaden sposób dofinansowane ze środków publicznych. Otrzymują refundacje, ale są to refundacje za leki, które apteki nabyły w celu wydania pacjentowi. (...) Farmaceuci oczekują, że system umożliwi im rozwój swoich umiejętności zawodowych – podkreśliła Piotrowska-Rutkowska.

Zapraszamy do obejrzenia całej debaty:

PRZECZYTAJ TAKŻE: Konieczny: część kierunków lekarskich trzeba będzie zamknąć, ale nie można zmniejszać liczby studentów

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.