Leki refundowane źle strzeżone
Tylko wdrożenie kompleksowego, scentralizowanego programu monitorowania obiegu recept może skutecznie zapobiegać pozaprawnemu wypływowi pieniędzy z kasy NFZ. Okazuje się, że realizowany przez apteki system okresowego raportowania sprzedaży leków refundowanych pozwala na wykrycie jedynie części i to mniej istotnych uchybień, głównie błędów formalnych.
Skala problemu
Na obecnym etapie prowadzenia kontroli nie jest możliwe pełne oszacowanie skali nadużyć. Na terenie działania MOW NFZ jeden z ostatnio wykrytych mechanizmów przestępczych spowodował straty prawdopodobnie na poziomie 11 mln zł. Nie jest to kwota znacząca przy rocznym budżecie mazowieckiego funduszu rzędu 7 mld zł, jednak ocenia się, że istnieją inne, równie szkodliwe procedery omijania prawa.
"Na jednej, wystawionej pozaprawnie, recepcie nieuczciwe osoby mogą zarobić do 5 tys. zł" - sygnalizuje rzecznik prasowy MOW NFZ Jerzy Serafin. Wymienia kilka, szczególnie tzw. wrażliwych specyfików: Sandostatin (MOW NFZ w 2007 r. łącznie zrefundował lek na kwotę 2,67 mln zł), Zoladex (13,12 mln zł), Dipherelinę (9,58 mln zł). Opłata pobierana od pacjentaza jedno opakowanie każdego z tych leków to 3,2 zł, a refundacja NFZ np. w przypadku preparatu Sandostatin Lar 30 mg wynosi 5173 zł, natomiast za Zoladex LA 10,8 mg i Dipherelinę SR 11,25 mg fundusz płaci po 1050 zł.
Kontrolerzy NFZ, nie mając do dyspozycji niezbędnych narzędzi prawnych, nie mogą np. pytać pacjentów o otrzymywane recepty, muszą przekazywać akta do prokuratury, ta zaś bez dotarcia do sedna nieprawidłowości, z reguły umarza postępowanie ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Obecnie na Mazowszu apteka kontrolowana jest pod względem sprzedaży leków refundowanych średnio raz na pięć lat i to często zbyt pobieżnie.
Ratunek w chipach
Kontrolerzy z NFZ uważają, że receptę należy traktować jako czek, z wszelkimi z tego faktu wynikającymi uwarunkowaniami formalnoprawnymi.
Dr farm. Stanisław Piechula, prezes Rady ląskiej Izby Aptekarskiej przyznaje, że obecnie fałszowanie recept nie jest specjalnie trudne: druki nie muszą mieć specjalistycznych zabezpieczeń, a zdobycie przez nieuprawnione osoby danych koniecznych do wystawienia recepty nie stanowi zasadniczego problemu.
Eksperci, zarówno z NFZ, jak i z izb aptekarskich, z którymi rozmawiał Puls Farmacji, są zgodni, iż najskuteczniejszą formą walki z nadużyciami byłoby wprowadzenie zamkniętego systemu informatycznego, monitorującego proces leczenia pacjenta od przyjścia do lekarza do zrealizowania recepty w aptece. Projekt taki mógłby być częścią od dawna zapowiadanego rejestru usług medycznych. W takim przypadku wręcz niemożliwe byłoby wystawienie przez lekarzy recept poza wiedzą pacjenta ani ich fałszowanie przez osoby niekoniecznie związane ze środowiskiem medycznym. Praktycznie wyeliminowano by także przypadki wyłudzania przez chorych dodatkowych leków, gdyż lekarz miałby dokładną wiedzę na temat specyfików przepisanych przez siebie oraz innych specjalistów.
Oczywiście powstanie ryzyko złamania zabezpieczeń systemowych kart pacjenta, jak to dzieje się czasami w bankowości elektronicznej. Nie jest to jednak argument przekonujący, zważywszy iż istnieje obawa, że tak naprawdę obecna sytuacja może zadowalać jedynie tych, którymi zainteresować się powinny organa ścigania. Sprawa jest pilna, gdyż według nieoficjalnych analiz, wyeliminowanie wszelkich nadużyć w obrocie lekami refundowanymi mogłoby przynieść oszczędności sięgające nawet 30 proc. kwot przeznaczonych na refundację.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Mirosław Stańczyk