Ministerstwo Zdrowia ma wątpliwości, czy LEK spełnia swoją rolę. Będzie zmiana?

Jeżeli mamy egzamin lekarski, gdzie zdawalność sięga 99 proc., to trzeba się zastanowić, czy to jest egzamin, czy tylko potwierdzenie pewnych umiejętności. Taki wynik musi budzić pewne wątpliwości - mówi wiceminister zdrowia Marek Kos. Jak stwierdza, należy się zastanowić nad reformą LEK, chociaż zmiana jego organizacji nie będzie prosta.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Zdający nie powinni znać większości pytań, bo to sprawia, że LEK staje się nieużyteczny - mówi Klaudiusz Komor, wiceprezes NRL.
Zdający nie powinni znać większości pytań, bo to sprawia, że LEK staje się nieużyteczny - mówi Klaudiusz Komor, wiceprezes NRL.

O tym, jakie zmiany należy wprowadzić do Lekarskiego Egzaminu Końcowego i Lekarsko-Dentystycznego Egzaminu Końcowego mówiono w czasie czwartkowego (13 czerwca) posiedzenia Podkomisji stałej do spraw organizacji ochrony zdrowia.

LEK zdają prawie wszyscy i prawie tak samo

Z prezentacji, którą przedstawił dyrektor Centrum Egzaminów Medycznych Rafał Kubiak wynikało, że w sesji wiosennej 2024 r. na 9818 przystępujących do egzaminu, zdało 9608. W ocenie wiceministra Kosa tak wysoka zdawalność jest niepokojąca, i trzeba się zastanowić czy LEK pełni dziś funkcję egzaminu. W jego ocenie tak nie jest, dlatego należałoby to zmienić.

Dyrektor Kubiak przyznał, że śledząc wyniki LEK z poszczególnych lat wyraźnie widać, że od 2020 r. jego zdawalność rosła, co jak zauważył, łączy się z wprowadzeniem dostępu do 70 proc. pytań egzaminacyjnych. Jak ocenił, analiza szczegółowa pokazuje, że w tej części testu, gdzie są nowe pytania ( 30 proc.) poprawność odpowiedzi jest niższa, co sugeruje, że gdyby zdający nie znali większości pytań wyniki końcowe egzaminu nie byłyby ta wysokie, jak ma to miejsce teraz.

W tym samym tonie wypowiadał się Klaudiusz Komor, wiceprezes NRL. – My również widzimy potrzebę zmian w tym egzaminie. Uważamy, że baza pytań powinna być mniejsza niż 70 proc., bo to znosi użyteczność egzaminu. Dziś wystarczy jej się nauczyć, by zdać LEK i dlatego praktycznie wszyscy go zdają. Co więcej na takim samym poziomie. W efekcie egzamin nie pokazuje, która uczelnia jak uczy, ani, który student jest tym lepszym, bo to powinno decydować o tym, kto dostanie się na rezydenturę, kto nadaje się do wykonywania zawodu lekarza. Można więc powiedzieć, że ten egzamin praktycznie przestał mieć znaczenie, a dodatkowo można się na niego zgłosić, a potem nie przyjść bez usprawiedliwienia – podkreślał.

Kosztowny brak konsekwencji za niezgłaszanie na egzamin

Dyrektor CEM przy tej okazji zaznaczył, że koszt egzaminu na osobę to jest 150 zł, a w ostatnim roku aż 1700 studentów, zapisanych na egzamin finalnie się na nim nie pojawiło. – Ale my wydaliśmy ok. 250 tys. zł na wynajem sal, druk materiałów, angażowanie członków komisji, po to by te osoby mogła LEK zdawać. Wydaje mi się, że ta sytuacja to jest pochodną tego, że dziś takie postępowanie nie pociąga dla studenta żadnych konsekwencji – skwitował Kubiak.

Wiceprezes NIL zwracał uwagę, że skokowe utrudnianie teraz tego egzaminu również nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Uczestnicy posiedzenia podkreślali, że reformę egzaminu, należy poprzedzić odpowiedzią na pytanie, jaki wymiar ma mieć LEK i co ma badać. Poseł Józefa Szczurek- Żelazko przypomniała, że reguły odnoszące się bazy pytań obowiązujących przy egzaminie, zostały zapisane w nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty (w sierpniu 2020 r.) a wobec tego zmiany w tym obszarze będą wymagały kolejnych zmian legislacyjnych.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Wiceminister zdrowia: zaryzykuję, że kontrola PAK zakończy się pozytywnie dla objętych nią uczelni

Źródło: Puls Medycyny

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.