Młodzi medycy boją się szpitali? “Położna, by uzyskać dyplom, musi przyjąć 40 porodów. Gdzie ma to zrobić?”

opublikowano: 17-01-2024, 13:08

Jak wzmocnić kadry medyczne? Eksperci przestrzegają przed prostymi rozwiązaniami tej skomplikowanej kwestii: samo zwiększenie liczby studentów danego kierunku medycznego nie może być jedynym rozwiązaniem problemów kadrowych. Młodzi medycy, w tym pielęgniarki, położne i farmaceuci, nie chcą pracować w szpitalach i bezpośrednio z pacjentami, wybierają spokojniejsze i łatwiejsze obszary ochrony zdrowia.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Na zdjęciu od lewej wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Anna Janik oraz prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Elżbieta Piotrowska-Rutkowska.
Na zdjęciu od lewej wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Anna Janik oraz prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Elżbieta Piotrowska-Rutkowska.
Fot. Stach Leszczyński/PAP

11 stycznia odbyła się konferencja “Wyzwania na 2024 rok” organizowana przez redakcję “Pulsu Medycyny”. Pierwsza dyskusja poświęcona była zagadnieniom systemowym – potrzebom kadr medycznych.

NIPiP: spodziewamy się dużego odejścia pielęgniarek i położnych z zawodu

Kryzys kadrowy nie omija innych niż lekarze profesji medycznych. Coraz mniej w systemie ochrony zdrowia pielęgniarek, położnych i farmaceutów - szczególnie tych, którzy chcą pracować bezpośrednio z pacjentami, a więc w szpitalach i aptekach.

– W ciągu następnych 5 lat staniemy przed dużym wyzwaniem wynikającym z tego, że duża część pielęgniarek i położnych osiągnie wiek emerytalny. Nie musi to oznaczać, że wszystkie wówczas odejdą z zawodu (...), ale ten moment nadejdzie. Wiele pań pielęgniarek i położnych, bo w tym przedziale wiekowym panów jest niewielu, zostaje w zawodzie, choćby dlatego, że świadczenia emerytalne nie są wysokie. (...) Spodziewamy się dużego odejścia - mówi Anna Janik, wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych oraz prezes Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Katowicach.

Jak przyznaje, na terenie województwa śląskiego jest wiele uczelni kształcących pielęgniarki, położne na Śląsku kształci wyłącznie Śląski Uniwersytet Medyczny. Jednak fakt, że zwiększa się liczba studentów pielęgniarstwa, nie musi automatycznie oznaczać, że zwiększy się tym samym liczba specjalistów w systemie.

– Na pielęgniarstwie jest bardzo dużo osób już będących w systemie. To nie będzie więc wprost zastąpienie (odchodzących kadr - red.). To bardzo często ratownicy medyczni, a także, co mnie przeraziło i zaskoczyło, farmaceuci. Są także dietetycy, zupełnie niewykorzystani dziś przez system ochrony zdrowia, bardzo wielu opiekunów medycznych. Są to więc osoby, które już funkcjonują w systemie. Przeraża mnie to, że te młodziutkie osoby, które kończą studia, nie chcą iść do pracy do szpitala, idą do pracy do poradni - mówi Anna Janik.

Wiceprezes NRPiP podkreśla, że praca w szpitalu daje możliwość nabycia unikalnego doświadczenia, chociaż kadry pielęgniarskie są też oczywiście potrzebne w poradniach czy opiece długoterminowej.

– My, kształcąc kadry, nie wchodzimy na oddziały, ale wykorzystujemy centra symulacji. Są to wspaniałe narzędzia, cudownie wyposażone. (...) Mnie jednak centra symulacji nie do końca przekonują. Musi być kontakt z pacjentem. Położna, by uzyskać dyplom, musi samodzielnie przyjąć 40 porodów. Gdzie ona ma to zrobić? Gdy czasami w powiatowych porodówkach 40 porodów przyjmuje się w skali miesiąca. Te osoby boją się kontaktu z pacjentem - mówi Anna Janik.

Zwraca przy tym uwagę, że szpitale zmuszone są niekiedy odmówić przyjęcia kolejnych praktykantów, bo mają ich już zbyt wielu.

Studia farmaceutyczne coraz mniej popularne, młodzi farmaceuci nie chcą pracować w aptekach

Prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej Elżbieta Piotrowska-Rutkowska przyznaje, że z roku na rok zainteresowanie studiami farmaceutycznymi spada. Co gorsza, podobnie jak w przypadku personelu pielęgniarskiego i lekarskiego, farmaceuci nie garną się do pracy bezpośrednio z pacjentami.

– Zauważamy też ten trend, że farmaceuci odchodzą z zawodu, podejmując pracę w innych zawodach, niekiedy nawet niezwiązanych z ochroną zdrowia, lub inne studia, np. pielęgniarstwo czy kierunek lekarski. Mamy około 35 tysięcy farmaceutów, ok. 25 tysięcy wykonuje swój zawód pracując w aptekach ogólnodostępnych i szpitalnych - mówi prezes Piotrowska-Rutkowska.

Przyznaje też, że farmaceuci szybko wypalają się w pracy: przytłacza ich nadmiar obowiązków, brak możliwości rozwoju i rozdźwięk pomiędzy tym, czego uczą się na studiach, a tym, co realnie oferuje im system ochrony zdrowia.

– Farmaceuci nie widzą też ścieżki rozwoju zawodowego. (...) Młodzi ludzie najczęściej zaczynają od pracy w aptece, ale gdy już poznają, jak trudna to praca, decydują się na pracę w innych obszarach, np. w hurtowniach farmaceutycznych czy szpitalach - mówi prezes Piotrowska-Rutkowska.

W tym kontekście prezes NIA przypomniała, że w ostatnim czasie zmieniono normy zatrudnienia farmaceutów w szpitalach: na 100 łóżek przypada obecnie jeden farmaceuta, co uniemożliwia mu realne objęcie pacjentów wsparciem i pomóc lekarzowi w doborze optymalnej farmakoterapii.

ZOBACZ TAKŻE: Jak sprawić, by młodzi medycy nie bali się szpitali? Więcej kontaktu z pacjentem i nacisk na współpracę

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.