Prof. Gil: kamizelka defibrylująca ratuje życie
Kamizelka defibrylująca uzyskała pozytywne rekomendacje Rady Przejrzystości i Agencji Oceny Technologii Medycznych, ale wciąż niejasne są oficjalne wskazania do jej stosowania oraz zasady refundacji. Tymczasem zarówno pacjenci, jak i lekarze czekają na możliwość pełnego dostępu do tej technologii, która tylko w ostatnich latach uratowała już kilkanaście żyć w Polsce dzięki zastosowaniu jej za zgodą płatnika.
– Rada Przejrzystości wydała pozytywną opinię dotyczącą kamizeli defibrylującej. Podobnie sama Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, która poświęciła bardzo dużo czasu na dokładne analizy dla poszczególnych wskazań tego urządzenia w oparciu o literaturę światową, przyjęte wzorce i zasady refundacji w Europie. Mimo to wciąż czekamy na refundację kamizelki defibrylującej. Można zapytać dlaczego. Otóż — mimo dwóch pozytywnych rekomendacji — nie są one do końca tak jednoznaczne w zakresie wskazań i zasad refundacji jak w innych krajach, w których dostęp do kamizelki defibrylującej istnieje od lat. Środowisko kardiologiczne będzie w dalszym ciągu starało się przyspieszyć wdrożenie tej technologii, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że do tej pory uratowała ona już kilkanaście żyć w naszym kraju — tłumaczy prof. dr hab. n. med. Robert Gil, kierownik Kliniki Kardiologii, w której mieści się Klinika Kardiologii Inwazyjnej CMKP, w Państwowym Instytucie Medycznym MSWiA w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
A jakie są wskazania do zabezpieczania pacjentów kamizelką defibrylującą?
– Na świecie wskazaniem do zastosowania kamizelki defibrylującej są wszystkie sytuacje kliniczne, w których można wstrzymać się z decyzją o wszczepieniu automatycznego kardiowertera defibrylatora, a więc przypadki, kiedy zmniejszenie frakcji wyrzutowej serca jest potencjalnie odwracalne. Krótko mówiąc: kamizelka defibrylująca jest urządzeniem profilaktycznym, chroniącym przed nagłą śmiercią sercową w okresie terapii i rekonwalescencji do czasu odzyskania sił kurczliwych serca — stwierdza ekspert.
Dotyczy to czterech podstawowych grup pacjentów:
- po ostrym zawale mięśnia sercowego;
- z powikłaniami zapalnymi (np. zapaleniem wsierdzia) po zabiegach wszczepienia kardiowerterów defibrylatorów, u których trzeba eksplantować urządzenie zabezpieczające;
- z zapaleniem mięśnia sercowego, które przebiega z powiększeniem jam serca i z komorowymi zaburzeniami rytmu;
- z kardiomiopatią połogową.
– Pacjent powinien być poinformowany o tym, że w pewnych sytuacjach klinicznych istnieje rozwiązanie, które może ustrzec go przed wszczepieniem kardiowertera defibrylatora. Z drugiej strony, trzeba wspomnieć o tym, że edukacji w tym zakresie potrzebuje również środowisko lekarskie i decydenci. Aktywnymi lekarzami są obecnie nie tylko osoby, które właśnie skończyły medycynę i znają wszystkie nowinki, ale także ludzie, którzy studiowali i pracowali, kiedy takie technologie nie były dostępne. Z tego względu mogą nie mieć pełnej wiedzy, pełnego przeszkolenia — argumentuje kardiolog.
I dodaje, że konieczna jest też edukacja kadry zarządzającej ochroną zdrowia. Powinni oni zdawać sobie sprawę, że nie zawsze wszczepienie kardiowertera defibrylatora jest konieczne, a czasami wręcz może być przyczyną poważnych pewnych powikłań (np. zapalenia wsierdzia) i konieczności jego eksplantacji, a więc nagłej operacji kardiochirurgicznej, która zagraża życiu pacjenta.
– Do tej chwili w Polsce z kamizelki defibrylującej skorzystało za zgodą płatnika ok. 300 osób. U 12 z nich wystąpiło nagłe zatrzymanie krążenia. Są to pacjenci, którzy przeżyli tylko dzięki temu urządzeniu. Przeliczając to na skuteczność technologii w ratowaniu życia możemy mówić o wysokiej efektywności mierzonej w tzw. number needed to treat — podsumowuje prof. Robert Gil.
Zapraszamy do oglądania!
PRZECZYTAJ TAKŻE: Prof. Mitkowski podsumowuje rok 2023 w kardiologii: przybyło funduszy w systemie, terapii i świadczeń dla chorych
Źródło: Puls Medycyny