Prof. Krenke: decyzja o kandydowaniu w wyborach rektora WUM nie była dla mnie łatwa

Rozmawiała Katarzyna Matusewicz
opublikowano: 13-09-2024, 15:38

Uniwersytet jako uczelnia wyższa jest wyjątkowym miejscem, dlatego wymagania wobec kandydatów na rektora powinny być wysokie. Wśród nich wymieniłbym nie tylko dobre przygotowanie merytoryczne, ale też gotowość, chęć i zdolność do zapewnienia dobrych relacji i współpracy w ramach całej akademickiej wspólnoty – mówi prof. Rafał Krenke, dziekan Wydziału Lekarskiego i kandydat na rektora WUM.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Prof. dr hab. n. med. Rafał Krenke jest kierownikiem Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii oraz dziekanem Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Kandyduje w wyborach na rektora WUM.
Prof. dr hab. n. med. Rafał Krenke jest kierownikiem Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii oraz dziekanem Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Kandyduje w wyborach na rektora WUM.
Fot. Tomasz Świętoniowski

Na wszystkich uczelniach trwają intensywne przygotowania do kolejnego roku akademickiego, a Warszawski Uniwersytet Medyczny przygotowuje się do wyboru władz na kolejną kadencję.

Sytuacja jest wyjątkowa i niespotykana w dziejach uczelni. Zwykle rektor elekt jest wybierany w maju i ma czas na przygotowanie swojego zespołu do nadchodzącej kadencji. To, co od kilku miesięcy dzieje się w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym, stawia w trudnej sytuacji osobę, która zostanie wybrana 26 albo 27 września, czyli de facto tuż przed początkiem nowego roku akademickiego.

Mimo to zdecydował się pan profesor kandydować.

Tak, choć przyznaję, że decyzja nie była dla mnie łatwa. Choćby z racji wydarzeń na wcześniejszych etapach wyborów, ale także z powodu świadomości ogromnej odpowiedzialności. To, co ostatecznie mnie przekonało, to przeświadczenie, że WUM potrzebuje zmian, które pozwolą władzom uczelni odzyskać zaufanie i przywrócić wiarę w uniwersalne akademickie wartości, wśród których poszanowanie demokratycznych procedur oraz praw wszystkich członków wspólnoty jest jednym z najważniejszych. Według mnie rolą rektora jest nie tylko zarządzanie, podejmowanie decyzji, ale otwartość i uważne słuchanie przedstawicieli społeczności.

Z mojego doświadczenia wynika, że w dłuższej perspektywie trudno jest skutecznie zarządzać i dbać o rozwój tak dużego i złożonego podmiotu, jakim jest WUM, bez szerokiej akceptacji, jednym z warunków której jest gotowość do dyskusji i wspólnego wypracowywania decyzji. To oczywiście nie wyklucza przekonywania do własnych racji. Uniwersytet jako uczelnia wyższa jest szczególnym miejscem, dlatego wymagania wobec kandydatów na rektora powinny być wysokie. Wśród nich wymieniłbym nie tylko dobre przygotowanie merytoryczne, ale też gotowość, chęć i zdolność do zapewnienia dobrych relacji i współpracy w ramach całej akademickiej wspólnoty. Wymaga to odpowiedniego autorytetu i zaufania, umiejętności łagodzenia sporów, poszukiwania kompromisów, ale chyba przede wszystkim słuchania, które jest szczególną formą szacunku i drogą do wypracowania najlepszych rozwiązań.

W ostatnim czasie widoczna jest duża polaryzacja środowiska akademickiego WUM-u. Pogodzenie dwóch zwaśnionych obozów będzie niełatwym zadaniem dla przyszłego rektora.

Być może, ale nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Ten kryzys musi zostać zakończony. Ważne, aby stało się to jak najszybciej, niezależnie od wyniku wyborów. Wybór rektora elekta nie powinien i nie może prowadzić do triumfalizmu, bo byłoby to kolejne nieszczęście dla uczelni. Rzeczywiście, obecny układ postrzegany jest jako spolaryzowany, ale źródło tego tkwi w znacznym stopniu w przeszłości. Z satysfakcją odnoszę wrażenie, że obecnie na uczelni dominuje postawa koncyliacyjna, a punktów programowych, co do których nie ma sporu, wcale nie jest mało. Chcę wierzyć, że nie jest to doraźna potrzeba kampanii wyborczej. Jesteśmy przecież przedstawicielami różnych zawodów medycznych, w istotę których jest wpisana współpraca.

W tych wyborach jest pan przedstawiany jednak jako osoba z obozu przeciwnego wobec byłego rektora.

W niektórych artykułach, które opisują sytuację w naszej uczelni, przeczytałem, że jestem „przeciwnikiem urzędującego rektora”. Nie uważam się za niczyjego przeciwnika. To, że możemy mieć inne wizje funkcjonowania uniwersytetu, a także pogląd na szczegółowe rozwiązania, nie uprawnia, moim zdaniem, do zaszufladkowania mnie jako „przeciwnika”. Zresztą używanie konfrontacyjnego języka, zwłaszcza po niedawnych doświadczeniach, uważam za co najmniej niewskazane. Uważam, że wybory w uniwersytecie są nie tyle starciem stron czy kandydatów, ile raczej przedstawieniem różnych osób i propozycji, z których jedna zyskuje największą akceptację i zaufanie, że potrafi najlepiej zatroszczyć się o przyszłość uczelni.

Wracając do pani pytania, jeśli miałbym być jakoś zaklasyfikowany lub utożsamiany, to chyba najbliżej mi do tych osób, dla których standardy demokratyczne i rola organów kolegialnych w uczelni są wartościami niepodważalnymi. Jako dziekan wydziału staram się w sposób otwarty prezentować różne racje. Myślę, że uniwersytet powinien być wzorem kulturalnej i otwartej dyskusji, która w wielu przypadkach pozwala zbliżyć różne stanowiska i wypracować rozwiązania kompromisowe. To jedna z wartości, które wyznaję i w które wierzę. Jeśli takie podejście spotka się z akceptacją, będę się bardzo cieszył i ze wszystkich sił pracował na rzecz uczelni. A jeżeli nie, to uszanuję każdy inny wybór, mając nadzieję, że przyszły rektor dynamicznie poprowadzi uczelnię w dobrym kierunku. Chcę wyraźnie podkreślić, że po okresie wyborczym — niezależnie od wyników — władze WUM czeka ogrom pracy. Warto wspomnieć chociażby, że szkoły wyższe otrzymają spore środki z Krajowego Programu Odbudowy (KPO). Czas na ich jak najlepsze wykorzystanie jest niezwykle krótki, trzeba się na tym skupić.

W poprzednich wyborach wystartowały dwie osoby – prof. Zbigniew Gaciong i prof. Agnieszka Cudnoch-Jędrzejewska. Obecnie jest sześciu kandydatów na rektora WUM. Dlaczego ten worek się otworzył? Czy jest to pokłosie wspomnianej polaryzacji środowiska WUM, czy też możliwości działania, które być może wcześniej były nieco ograniczone?

Przyznaję, że wcześniej także rozważałem kandydowanie na stanowisko rektora, jednak wobec dużego spolaryzowania stron nie podjąłem takiej decyzji. Po obecnych wstrząsach, jakich doznał nasz uniwersytet, wiem, że mógłbym przenieść swoje doświadczenia jako dziekana Wydziału Lekarskiego na poziom całej uczelni. Dodam, że Wydział Lekarski jest największym wydziałem WUM, obejmującym 83 jednostki i niemal połowę wszystkich studentów. Przez ostatnie lata starałem się skutecznie pracować na rzecz wydziału i wydaje mi się, że moja praca jest dobrze oceniana. Świadczy o tym choćby fakt, że w tegorocznych wyborach dziekana otrzymałem 96-procentowe poparcie członków Rady Wydziału, przy frekwencji na poziomie 77 proc. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że kierowanie uczelnią jest nieporównywalnie trudniejsze niż zarządzanie wydziałem, ale jestem przekonany, że moje doświadczenie i program mogą dobrze służyć WUM.

ZOBACZ TAKŻE: Znamy listę kandydatów w wyborach rektora WUM

Jakie są priorytety pana profesora jako przyszłego rektora WUM?

Oprócz transparentnego zarządzania uczelnią, które wyraża się m.in. respektowaniem zdania organów kolegialnych, mój program uwzględnia szereg innych zagadnień.

Kolejne obszary, na których szczególnie mi zależy, to działalność na rzecz rozwoju nauki i dydaktyki. Zadania, jakie sobie na tych polach postawiłem, są szczegółowo omówione w moim programie wyborczym na stronie internetowej. Chociaż mówię o „swoim” programie, to bardzo mocno chcę podkreślić, że jego autorem nie jestem ja sam, lecz duża grupa pracowników uczelni, z którymi na co dzień współpracuję i pytam o rady.

Arcyważnym zagadnieniem jest rozwój systemów informatycznych oraz kanałów komunikacji, takich jak: e-administracja, e-edukacja, e-egzaminy. Wszyscy wiemy, jak szybki postęp następuje na tym polu, a nasz uniwersytet ma w tym zakresie wiele do nadrobienia, dlatego są to moje priorytety, jeśli zostanę wybrany na rektora. Poza tym uczelnia musi tętnić życiem! To jest bardzo motywujące nie tylko dla studentów, ale również dla nauczycieli akademickich. Studenci są najbardziej witalną częścią uczelnianej społeczności, więc bardzo bym chciał na wszelkie możliwe sposoby wspierać ich aktywność i inicjatywy naukowe oraz społeczne. Ważna jest też popularyzacja WUM-u na zewnątrz, sprawnie działający dział promocji, nawiązywania i rozwoju kontaktów, w szczególności międzynarodowych.

W ostatnim czasie powstało wiele nowych uczelni medycznych, z których część nie spełniła wymogów Polskiej Komisji Akredytacyjnej i być może nie będzie mogła kontynuować kształcenia. Czy byłby pan skłonny przyjąć studentów z tych szkół do WUM?

Przyznaję, że jest to duży problem. Wszystkie uczelnie medyczne w naszym kraju podlegają ocenie komisji akredytujących. Pomimo tego, że ostatnia ocena Polskiej Komisji Akredytacyjnej (PKA) w odniesieniu do Wydziału Lekarskiego, którym kieruję, była bardzo pozytywna, a akredytacja udzielona na najdłuższy możliwy okres 6 lat, podstawowym problemem sygnalizowanym zarówno przez PKA, jak i Uniwersytecką Komisję ds. Jakości Nauczania na Kierunku Lekarskim, jest dysproporcja między dostępną infrastrukturą, w tym bazą kliniczną, a liczbą studentów. W wielu jednostkach klinicznych przebywa w tym samym czasie zbyt wielu studentów, przez co zajęcia praktyczne przy łóżku chorego stają się mniej efektywne. Mimo że obecnie mamy do dyspozycji nowoczesne fantomy, trenażery, narzędzia do symulacji, to każdy przyszły lekarz powinien nabyć jak największe doświadczenie podczas bezpośredniego kontaktu z pacjentem.

Przede wszystkim z tego powodu nie wyobrażam sobie, żeby WUM mógł pozwolić sobie na przyjęcie większej liczby studentów. Bo jaki będzie tego skutek? Rozwiążemy jeden problem, ale wygenerujemy inny, pogarszając warunki nauczania w naszej uczelni. Wiem, że zdanie studentów WUM na ten temat jest podobne. Druga sprawa, to fakt, że przenoszenie studentów z innych uczelni, którzy podczas rekrutacji mieli gorsze wyniki i nie zostaliby przyjęci na Wydział Lekarski WUM, można traktować jako obejście procesu rekrutacyjnego. Rozumiejąc różne uwarunkowania, wydaje mi się, że w stosunku do studentów, którzy spełnili kryteria przyjęcia do naszej uczelnię, nie byłoby to fair.

Czy w Polsce rzeczywiście jest zbyt mało lekarzy?

Na pewno, w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej, w Polsce jest mniej lekarzy w przeliczeniu na 1000 mieszkańców. Ostatnio wskaźnik ten wynosił 3,4/1000. Myślę jednak, że problemem jest nie tylko sama liczba lekarzy, ale ich rozlokowanie. Są oni bardziej skoncentrowani w dużych ośrodkach i większych miastach, a brakuje ich na obszarach mniej zurbanizowanych.

Druga sprawa to pozostawiająca wiele do życzenia organizacja opieki medycznej polegająca na nieoptymalnym wykorzystaniu tych lekarek i lekarzy, którzy są dostępni. Medycy w Polsce są obciążeni ogromem różnych prac, niezwiązanych bezpośrednio z ich zawodem. To samo dotyczy pielęgniarek, które często zamiast pacjentem zajmują się tzw. papierologią. Brakuje opiekunów, asystentów, sekretarek medycznych, a także systemów informatycznych przyjaznych użytkownikom, ułatwiających pracę kadry medycznej.

Więcej na temat programu wyborczego prof. Rafała Krenke: https://rafalkrenke.pl/

Źródło: Puls Medycyny

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.