RUM ułatwi dotarcie do klientów aptek

Anna Gwozdowska; Ewa Szarkowska
opublikowano: 22-11-2006, 00:00

Jeśli ogólnopolski Rejestr Usług Medycznych będzie w przyszłości zawierał dane o przepisywanych lekach, a recepty numer PESEL - łatwo będzie dotrzeć do pacjentów, którzy mogą być zagrożeni działaniem niebezpiecznego leku. ;

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Tragiczna pomyłka Jelfy ujawniła słabe strony systemu obiegu informacji w ochronie zdrowia. Liczył się czas, a odnalezienie nazwisk indywidualnych nabywców Corhydronu zajęło wiele godzin. 9 listopada rano urzędnicy z wojewódzkiego inspektoratu farmaceutycznego skontaktowali się z Katarzyną Kaniut, właścicielką apteki w Opolu i zalecili jej sporządzenie listy pacjentów, którzy kupili Corhydron. K. Kaniut rozpoczęła żmudną pracę przejrzenia zrealizowanych w 2005 i 2006 r. recept. Po 10 godzinach lista nabywców Corhydronu była gotowa.
W wielu innych aptekach w kraju sytuacja wyglądała podobnie. W poznańskiej aptece w centrum miasta wyszukanie zaledwie dwóch nabywców Corhydronu zajęło 3 godziny.
Jak poinformowało dziennikarzy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, w całym kraju zidentyfikowano na podstawie recept 29 tysięcy nabywców Corhydronu. Do wielu osób jeszcze nie dotarto. Lekarze zwracają uwagę, że inny, bardziej popularny lek sprawiłby o wiele większe kłopoty. "Ze względu na statystykę wypisywania Corhydronu i jego sposób podawania, nie jest trudno odnaleźć pacjentów, którzy go zażywają - uważa lekarz rodzinny Robert Sapa z Zielonej Góry. - Corhydron jest zazwyczaj podawany w gabinetach zabiegowych, a pielęgniarki odnotowują w dokumentacji nazwisko pacjenta, jego adres i datę zabiegu".
Potwierdza to Tadeusz Gąsiennica, szef Wiejskiego Ośrodka Zdrowia w Juszczynie (woj. śląskie). Tam identyfikacja pacjentów, u których stosowano dożylnie Corhydron, nie stanowiła żadnego problemu, ponieważ zawsze dostawali ten preparat na miejscu w ośrodku. "Poza tym nie stosowaliśmy feralnej dawki 250 mg, co najwyżej 100 mg" - wyjaśnia Tadeusz Gąsiennica i dodaje: "Na razie, dopóki sprawa się nie wyjaśni, nie zamawiamy zamienników. Mamy inne preparaty sterydowe, więc jakby trzeba było, poradzimy sobie".

Lekarze też winni?

Pojawia się więc pytanie, dlaczego tak dużo ampułek Corhydronu znalazło się w domowych apteczkach. Zdaniem prof. Piotra Kuny, alergologa, dyrektora Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 im. N. Barlickiego w Łodzi, gdyby Corhydron był podawany zgodnie z zaleceniami, nie byłoby podejrzeń o wypadki śmiertelne. "Corhydron to lek stosowany w stanach ostrych. Nie jest to lek nadający się do leczenia domowego - twierdzi prof. P. Kuna. - Najczęściej stosuje się go w nagłym stanie astmatycznym, w przypadku wstrząsu ze znacznym spadkiem ciśnienia albo w przypadkach obrzęków naczyniowo-ruchowych zagrażających życiu. Każdy przypadek powinien być leczony w szpitalu albo na szpitalnym oddziale ratunkowym".
Prof. Piotr Kuna podkreśla, że lekarze, którzy przepisywali ten lek do domu postępowali niezgodnie ze współczesnymi zasadami leczenia astmy. "O skali zagrożenia zdecydował brak wiedzy medycznej dużej grupy lekarzy" - powiedział Pulsowi Medycyny prof. P. Kuna.

Potrzebny PESEL

Ustalenie miejsca zamieszkania pacjentów, którzy mogli mieć feralne ampułki z Jelfy utrudniał format tzw. zwykłych recept, dostępnych w większości województw w kraju. Adres i nazwisko pacjenta lekarze wpisują na nie ręcznie. Nietrudno w takich sytuacjach o pomyłkę. Łatwiej jest m.in. na ląsku i na Opolszczyźnie. W województwie opolskim działa RUM w formie książeczek, a recepty mają formę kuponów. "Kiedyś na te kupony narzekaliśmy, ale w sytuacji, kiedy trzeba odszukać pacjenta okazały się bardzo dużym ułatwieniem - przyznaje K. Kaniut. - Dane dotyczące lekarza są wydrukowane, a kod kreskowy zawiera PESEL pacjenta".
"W ciągu pół godziny zlokalizowaliśmy wszystkie osoby na Opolszczyźnie, zaraz potem na ląsku" - opowiada Jolanta Kocjan, rzecznik prezesa NFZ. Według Jacka Kopocza, rzecznika śląskiego oddziału funduszu, w elektronicznym systemie RUM na ląsku znajdują się wszystkie informacje pochodzące z recepty, także te dotyczące lekarza, który przepisywał lek. "W ciągu pół godziny skontaktowaliśmy się więc z lekarzami, którzy zapisali Corhydron, oni z kolei wspólnie z policją powiadamiali o całej sprawie pacjentów" - wyjaśnia J. Kopocz.
Od 1 stycznia 2007 r. na receptach z lekami refundowanymi ma się obowiązkowo pojawić numer PESEL. Ministerstwo Zdrowia przygotowało w tej sprawie projekt nowego rozporządzenia, ale nie wiadomo jeszcze, kiedy zostanie podpisane.
Ale i tak nie rozwiąże to problemu - obowiązek ustalenia danych nabywców Corhydronu spadł na apteki, bo lek jest pełnopłatny i w związku z tym NFZ nie miał na ich temat żadnych informacji. Wyjątek stanowili inwalidzi i kombatanci, którym fundusz refunduje zakup wszystkich leków i których najszybciej zidentyfikowano.
Według J. Kocjan "lekcja" Jelfy uczy, że przygotowywany ogólnopolski system RUM powinien objąć także dane na temat leków pełnopłatnych. "To byłoby najprostsze rozwiązanie, umożliwiające szybkie dotarcie do pacjentów, których zdrowie i życie jest zagrożone - tłumaczy J. Kocjan. - W systemie powinien zostawać ślad po zapisaniu leku przez lekarza, bez względu na to, czy był to lek refundowany, czy pełnopłatny".
Na RUM czekają także aptekarze. "Gdyby wszyscy posługiwali się w kraju kuponami albo kartą chipową tak jak na ląsku, poszukiwanie nabywców leku trwałoby nie dłużej niż wydruk z komputera w NFZ" - uważa K. Kaniut.

Polskie Towarzystwo Alergologiczne zaleca:

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Anna Gwozdowska; Ewa Szarkowska

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.