Szacunek, Panie Profesorze!

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 25-03-2009, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Zwycięstwo Zbigniewa Religi w rankingu Pulsu Medycyny na najbardziej wpływową osobę w ochronie zdrowia w roku 2008 wzbudziło kontrowersje. Zastanawiano się, skąd ten zaszczyt, biorąc pod uwagę, że profesor z dobrze znanych przyczyn pozostawał w ubiegłym roku w cieniu. Nie przeczę, gdybym był wśród ekspertów, którzy decydowali o miejscach w rankingu, profesora Religi nie umieściłbym na pierwszym miejscu. Ale i na mojej liście byłby on bardzo wysoko.

Bo nie da się zaprzeczyć - liczono się z jego zdaniem. Niezaprzeczalnie był profesor Religa najbardziej znanym polskim lekarzem. Stał się popularny dzięki przeprowadzonemu w listopadzie 1985 roku przeszczepowi serca. Wiele osób uważa, że była to pierwsza tego typu operacja w Polsce. Jest to oczywista nieprawda, bo pierwszy był w 1969 roku profesor Jan Moll. Z drugiej strony, to dzięki Zbigniewowi Relidze przeszczepy serca w naszym kraju przyjęły się jako metoda leczenia. Mało kto jednak pamięta, że profesor Religa jako pierwszy w Polsce zoperował tętnice kręgowe, był pionierem operacyjnego leczenia zawału serca, jednym z pierwszych, którzy wszczepili stymulator serca.

Mimo niezaprzeczalnych sukcesów zawodowych i aktywności w pracy naukowej, zadziwiająco długo Zbigniew Religa czekał na tytuł profesora. Trudno określić, na ile było to wynikiem wciąż obowiązujących kalekich kryteriów awansu naukowego, a na ile tak zwanego polskiego piekiełka. Jest pewne, że pod wpływem tego ostatniego pozostawał od początku kariery zawodowej aż do ostatnich dni. Niektórzy wypominali mu, że był pupilem komunistycznego reżimu i gdyby nie wsparcie partyjnych dygnitarzy, nie stworzyłby w Zabrzu silnego ośrodka kardiochirurgii. To krzywdząca ocena, bo za jego organizacyjnymi dokonaniami stała przede wszystkim tytaniczna praca, wsparta wiedzą i odważną inwencją. Nie można zapominać, że wchodząc w polityczne sojusze, nigdy nie rezygnował z własnego zdania. Potrafił mówić to, co myśli, czym naraził się sporej części środowiska.

Mnie także zdenerwowało, kiedy mówił o niedouczonych anestezjologach, a oczekującym podwyżek lekarzom zalecał traktować dyżury jak zawodową przygodę. Bo oprócz słabości do papierosów, miał profesor Religa jeszcze jedną wadę - nie potrafił zrozumieć, że będąc lekarzem, nie jest się pasjonatem swojej pracy. Szacunek, Panie Profesorze! Zasłużył Pan na niego jak mało kto.


Źródło: Puls Medycyny

Podpis: lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.