Aptekarze nie chcą poszerzenia swoich kompetencji?
Białostoccy farmaceuci z chęcią przyjęliby możliwość nanoszenia drobnych zmian na realizowanych w ich placówkach receptach. Nie chcą natomiast mieć tak szerokich uprawnień, jakie mają ich koledzy np. w Wielkiej Brytanii i w niektórych wypadkach zastępować lekarzy.
"Zdarza się, że lekarz pomyli datę na recepcie, zwłaszcza na początku roku i zamiast 2007 pisze np. 2006. Taka pomyłka jest oczywista, ale my jako farmaceuci nie możemy jej poprawić, musimy odesłać pacjenta z powrotem do lekarza" - wyjaśnia Barbara Andrzejewska, właścicielka białostockiej apteki i dodaje - "Gdybyśmy mogli sami takie drobne błędy poprawiać, zaoszczędziłoby to i nam, i pacjentom, i lekarzom wielu kłopotów".
Aptekarz nie może wydać pacjentowi leku nie tylko wtedy, gdy jest źle wpisana data, ale też wówczas, gdy nie ma zapisanego dawkowania lub liczby opakowań. "To oczywiście komplikuje sytuację. Wystarczy też, że lekarz pomyli się w dawkowaniu czy ilości opakowań, a recepty nie zrealizuję" - twierdzi mgr farm. Barbara Kwiatkowska. Ale jej zdaniem dobrze byłoby, gdyby usunięto też inne niekonsekwencje w przepisach. "Są bowiem leki, które w małych opakowaniach, np. po 6 czy 10 tabletek, mogę sprzedać bez recepty, a gdy jest to już opakowanie 30 czy 60 sztuk - już nie. To bzdurne zasady, które należałoby zlikwidować, co ułatwiłoby wszystkim pracę" - przekonuje B. Kwiatkowska.
Sondowani farmaceuci z Białegostoku są zgodni, że dalsze rozszerzanie ich uprawnień, np. o możliwość przepisywania leków w chorobach przewlekłych, są niepotrzebne.
"W Anglii farmaceuci mają specjalne książeczki - karty zdrowia ich pacjentów, wiedzą, jaki jest ich stan zdrowia i co mogą przepisać, nie są to pacjenci przypadkowi, z ulicy - mówi Barbara Kwiatkowska. - Nie wiem, czy można by te zasady przełożyć na polski grunt. Nie funkcjonowałoby chyba to najlepiej".
Także Barbara Andrzejewska nie chciałaby takich uprawnień. "To duża odpowiedzialność. Nigdy przecież nie wiadomo, jak pacjent był leczony dotychczas. Ustalanie kuracji to sprawa lekarzy, nie farmaceutów, nie powinno to leżeć w naszej kompetencji" - uważa B. Andrzejewska.
Przeciwny rozszerzeniu uprawnień aptekarzy jest też mgr farm. Przemysław Sajewski, współwłaściciel kilku aptek. "Nie ma takiej potrzeby - twierdzi. - Pacjenci mogliby wymuszać na farmaceutach wypisywanie jakichś leków i zamiast iść do lekarza, szliby do apteki. A w naszych aptekach często liczy się tylko to, aby sprzedać jak najwięcej, placówka traktowana jest jak sklep. W aptekach, których właścicielami nie są farmaceuci, byłaby presja na jak największą sprzedaż. Ten rynek i tak jest chory, nie ma więc najmniejszej potrzeby, aby farmaceuci mogli zastępować lekarza. Wystarczą te kompetencje, które są. W nagłym wypadku i tak można wypisać receptę farmaceutyczną".
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Urszula Ludwiczak, Białystok