Chodzik jako symbol i wyzwanie

dr n. hum. Anna Wiatr
opublikowano: 26-02-2014, 19:19

Inny punkt widzenia: Co jakiś czas wyjeżdżam na dłużej do Niemiec. Niekiedy mój pobyt tam trwa rok, czasem dwa miesiące.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna

Niezależnie od tego, czy mieszkam w dużym, czy małym mieście, wszędzie je widzę: na ulicach, w sklepach, kwiaciarniach i aptekach. Mijam je w kawiarniach i przychodniach zdrowia, u fryzjera i w poczekalni u dentysty.
Służą przede wszystkim jako pomoc w chodzeniu. Przy ich użyciu starsze osoby przewożą również zakupy. A gdy się zmęczą, zabraknie im tchu albo podczas niespodziewanej pogawędki z dawno niewidzianym znajomym — mogą sobie na nich przysiąść. Kobiety wtedy zwykle poprawiają sobie farbowane na ciemny blond włosy.

Właściciele i właścicielki chodzików często wymieniają się uwagami na temat starości. Stwierdzają, że nie jest to najlepszy czas w ludzkim życiu, ale jakoś trzeba sobie radzić. Po czym wyliczają nękające ich choroby. Opowiadają też o dzieciach i wnukach: kiedy ostatnio dzwonili i czy spodziewają się ich odwiedzin. Mają wiele planów, o czym świadczą zapełnione terminarze, i wiele pomysłów, co chyba nikogo w Niemczech nie dziwi. Na przykład ostatnio seniorzy mieszkający w domu spokojnej starości w Essen wsławili się opublikowaniem kalendarza, składającego się ze zdjęć, na których reinterpretują słynne sceny filmowe. Oczywiście sami wystąpili w roli modeli i modelek.

Na początku dziwił mnie ten wszechobecny widok chodzików na niemieckich ulicach. Było to zdziwienie, które przywoziłam z Polski. Później zaczęłam się dziwić też wtedy, gdy wracałam do domu. Mnożyły się pytania...

Dlaczego balkoników nie widać w polskich kościołach, sklepach czy aptekach? Jak starszym Polakom i Polkom upływają dni, gdy przestają czuć się pewnie na własnych nogach? W jaki sposób radzą sobie z codziennym życiem, gdy zaczynają szybko się męczyć lub gdy zdarza się im tracić równowagę? Co powstrzymuje ich od plotkowania na rogach ulic i chodzenia do kawiarni? Jak robią zakupy i pokonują odległości dzielące ich od aptek i przychodni zdrowia? Wreszcie kto, jeśli w ogóle ktokolwiek, powinien zająć się przekonywaniem ich do używania chodzików — pracownicy organizacji pozarządowych, lekarze, pracownicy socjalni?

Opis tych urządzeń wydaje się mówić sam za siebie: chodziki ułatwiają poruszanie się osobom o obniżonej sprawności ruchowej, osobom w podeszłym wieku dają komfort niezależności. Składają się z miękkiej, wygodnej półki do siedzenia, wyposażone są też w koszyk na zakupy oraz tackę. Hamulce dociskowe ułatwiają chodzenie, a parkingowe umożliwiają bezpieczne siedzenie.

Ceny czterokołowych podpórek (bo i tak są nazywane) wahają się od około dwustu do pięciuset złotych, przy czym część kosztów zakupu jest refundowana przez NFZ. Wyobrażam sobie, że stosowanie chodzików mogłoby załagodzić albo rozwiązać niektóre problemy wiążące się z byciem starym (nie tylko w Niemczech).
Podejrzewam jednak, że ani ten opis, ani kryjące się za nim urządzenia nie zdadzą się na nic, dopóki ich potencjalni właściciele i właścicielki nie zaczną myśleć, że mogą korzystać z życia nawet wtedy, gdy są starzy i mieszkają w Polsce.

dr n. hum. Anna Wiatr, Pracownia Badań Jakościowych IN VIVO

dr n. hum. Anna Wiatr
dr n. hum. Anna Wiatr
None
None

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: dr n. hum. Anna Wiatr

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.