Czy minister zdrowia sprzyja korupcji i oszustwom?

  • Agnieszka Katrynicz
opublikowano: 19-03-2012, 00:00

To pytanie zadał Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy w liście adresowanym do Julii Pitery, z prośbą o interwencję w sprawie decyzji ministra zdrowia dotyczących wypisywania leków na recepty refundowane. Zdaniem związkowców mają one charakter „prokorupcyjny”.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
„W czasie pamiętnej „akcji pieczątkowej” z początku bieżącego roku sugerowała Pani, że właściwym jej powodem jest próba obrony przez lekarzy ich powiązań korupcyjnych z firmami farmaceutycznymi. Między innymi w odpowiedzi na takie (krzywdzące) zarzuty, lekarze zapowiedzieli, że będą przy wypisywaniu recept stosować nazwy międzynarodowe leków, a wybór konkretnego produktu handlowego pozostawią pacjentowi i aptekarzowi. Wiadomym bowiem jest, że jedyne korupcyjne powiązanie między firmą farmaceutyczną a lekarzem może polegać na tym, że lekarz wypisuje produkty konkretnego producenta w zamian za korzyści od niego. Wpisywanie nazw międzynarodowych na recepcie całkowicie to eliminuje. Dlatego też lekarze zaproponowali ministrowi zdrowia, aby przepisywanie leków wg nazw międzynarodowych stało się obowiązkowe” – pisze Krzysztof Bukiel w liście.

Minister zdrowia nie przyjął tej propozycji. Jak przypominają związkowcy - nowe rozporządzenie w sprawie recept praktycznie uniemożliwia stosowanie przez lekarzy nazw międzynarodowych leków na recepcie. „Chociaż pozostawia taką możliwość teoretycznie, to w praktyce zmusza lekarza do używania nazwy handlowej. Dzieje się tak, bo lekarz jest zobowiązany do wskazania 100% odpłatności za dany lek, jeżeli preparat jest stosowany poza wskazaniami zarejestrowanymi przez konkretnego producenta. Lekarz stosując nazwę międzynarodową nie może przewidzieć, jaki konkretny produkt handlowy wyda aptekarz, nie może zatem wiedzieć, czy wydany preparat został zarejestrowany w danym wskazaniu czy nie. Lekarz musi zatem użyć nazwy handlowej i wybrać produkt konkretnego producenta” – czytamy dalej.
Minister zdrowia nie chce takiego rozwiązania, jakby celowo „wpychając lekarzy w łapy koncernów farmaceutycznych” – uważa OZZL.

Te działania, ich zdaniem, mają charakter prokorupcyjny i należałoby zbadać tę sprawę pod kątem ewentualnego, pozamerytorycznego wpływu różnych podmiotów na decyzję ministra zdrowia. Dlatego proszą posłankę Piterę o złożenie wniosku do CBA.

OZZL przypomina, że to nie jedyne działania ministra zdrowia, które sprzyjają patologicznym zachowaniom przy wypisywaniu leków refundowanych. „Parę lat temu w raporcie, który sporządziła Pani jako pełnomocnik rządu ds. walki z korupcją, wskazano, że niektórzy lekarze i aptekarze wyłudzają pieniądze z NFZ na podstawie „sfałszowanych” (czyli wydawanych bez potrzeby i bez wiedzy pacjenta) recept refundowanych. Jest to możliwe, bo to lekarz wskazuje czy recepta ma być refundowana czy nie, a przychylność aptekarza może spowodować, że jest ona realizowana bez obecności chorego” - piszą.

Ich zdaniem jest łatwe rozwiązanie tego problemu – wystarczyłoby gdyby to nie lekarz wskazywałby, czy recepta jest refundowana, ale pacjent, który swoim podpisem na recepcie potwierdzałby swoje uprawnienia w tym względzie. Lekarz robiłby tylko to, co do niego należy, czyli wskazywałby jaki lek należy zastosować w danej chorobie. Bez autoryzacji pacjenta żaden lek refundowany nie mógłby być wydany.

Związkowcy podkreślają, że „minister zdrowia odrzucił i tę propozycję, jakby się przestraszył możliwości likwidacji tej patologii. Czy i na tę jego decyzję miały wpływ jakieś pozamerytoryczne czynniki ?” – pytają.

Swój list kończą prośbą o interwencję, bo „takie kroki ministra zdrowia mocno szkodzą wizerunkowi rządu i PO”.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Agnieszka Katrynicz

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.