Dlaczego pacjenci boją się statyn? To efekt braków w edukacji również samych lekarzy
Statyny to jedne z najbezpieczniejszych i najlepiej przebadanych leków wykorzystywanych współcześnie w medycynie – przekonywali eksperci podczas debaty „Cała prawda o statynach”. A mity, które narosły wokół ich stosowania, nie mają żadnego uzasadnienia w badaniach naukowych – są efektem braków w edukacji zarówno pacjentów, jak i samych lekarzy.

Podstawowe leki wykorzystywane w terapii zaburzeń lipidowych były głównym tematem drugiej debaty z cyklu „Kontrowersje medyczne” organizowanego przez Naukową Fundację Polpharmy. Celem spotkań jest przekazywanie rzetelnej wiedzy i rozwiewanie mitów, które powstrzymują pacjentów od stosowania skutecznych i potwierdzonych naukowo terapii. Pierwsza dyskusja w serii była poświęcona sterydom.
Tym razem na fotelach ekspertów zasiedli dr Jarosław Woroń, specjalista farmakologii klinicznej, który równocześnie prowadził debatę, oraz wybitni kardiolodzy – prof. Maciej Banach i prof. Aleksander Prejbisz. Moderatorką dyskusji była redaktor naczelna „Pulsu Medycyny” Małgorzata Konaszczuk.
Przed rozpoczęciem dyskusji dr Daniel Śliż z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego krótko przedstawił podstawowe fakty dotyczące statyn i hipercholesterolemii. Problem dotyka ok. 21 mln Polaków – aż 70 proc. osób powyżej 65. roku życia ma podwyższony poziom cholesterolu. Natomiast skutecznie leczonych jest tylko 6 proc. Gdyby udało się skutecznie leczyć wszystkich, moglibyśmy zapobiec 40 tys. zgonów rocznie. – Problem z miażdżycą polega na tym, że nie boli. Widać, że jest, dopiero wtedy, gdy pacjent doznaje zawału mięśnia sercowego czy udaru – tłumaczył dr Śliż.
– Niestety w Polsce statyny, leki skuteczne i bardzo bezpieczne, są zmitologizowane. Pacjenci się ich obawiają. A dzieje się tak dlatego, że jest pewien niekorzystny przekaz medialny – przyznał dr Woroń. Potwierdził to prof. Banach: – Moi pacjenci przychodzą i mówią „wezmę wszystko, co mi pan zapisze, tylko nie statyny”.
Przyczyną przerwania terapii statynami może też być niedostateczna wiedza lekarza
Mitów na temat statyn jest bardzo dużo: że uszkadzają wątrobę, mięśnie, nerki, że powodują zaćmę i cukrzycę, wywołują impotencję i zaburzenia ze strony układu pokarmowego – przypominali eksperci. Często zdarza się, że pacjenci przerywają już rozpoczętą terapię tymi lekami.
Zdaniem prof. Banacha to m.in. efekt braku edukacji prozdrowotnej, a także poszukiwania sensacji przez media. Przyznał jednak, że w wielu przypadkach decyzja o wstrzymaniu terapii statynami jest podejmowana przez lekarza z niedostateczną lub nieaktualną wiedzą medyczną. – W internecie można znaleźć dziesięć razy więcej informacji, że statyny zabijają, niż że ratują życie. A to najlepiej przebadane leki na świecie – podkreślał prof. Banach. – Słysząc od sąsiada, od koleżanki, czy czytając takie informacje w Google, nastawiamy się negatywnie psychicznie.
Ciekawą perspektywę przedstawił prof. Aleksander Prejbisz. – Moim zdaniem to nie jest problem lęku, ale braku lęku. Gdy mamy do czynienia z pacjentem po zawale serca czy udarze mózgu, to wiemy, że ten pacjent jest przestraszony i będzie chętnie przyjmował leki. Problemem jest to, że podwyższanie stężenie cholesterolu wyprzedza zawał o 20-30 lat. I my musimy przekonać pacjenta do stosowania leku przez wiele lat, nawet dożywotnio, którego efektu stosowania nie zobaczy – tłumaczył kardiolog. Wskazywał, jak trudno jest w rozmowie z pacjentem przekonać go, jaka jest korzyść z przyjmowania takich leków. – Z mojego doświadczenia wynika, że najczęściej występującą przyczyną odstawienia leków u pacjentów jest… sąsiadka, która powiedziała, że ona sama bardzo źle na nie reagowała.
Eksperci podkreślali, że realne dolegliwości związane bezpośrednio ze statynami są bardzo rzadkie i bardzo specyficzne. To m.in. ryzyko rozwoju cukrzycy i występowania zaburzeń mięśniowych. Ale myślenie o działaniach niepożądanych sprawia, że sami lekarze popełniają błąd i nie przepisują pacjentom statyn lub stosują za niskie dawki. – Jeżeli porównamy liczbę incydentów spowodowanych statynami i liczbę zredukowanych incydentów sercowo-naczyniowych, to ta druga jest pięć razy większa – podkreślał prof. Banach.
Kluczem dobranie terapii do konkretnego pacjenta
– Statyny to leki wymagające. Są bardzo bezpieczne, ale mogą stawać się kłopotliwe z punktu widzenia działań niepożądanych, jeżeli znajdą się w nieodpowiednim towarzystwie – mówił dr Woroń. Podkreślił, że kluczem jest prawidłowe dobranie terapii do konkretnego pacjenta. Wspomniał także, że pacjenci jednocześnie zażywają suplementy diety, które nasilają lub osłabiają działanie statyn. – Suplementy nie leczą. Wielu pacjentów jest przekonanych, że jak suplement jest ziołowy, to jest bezpieczny, bo przecież zioła są bezpieczne. A przecież nie ma nic dalszego od prawdy – napominał. Tymczasem Polska i kraje Europy Wschodniej są jednym z największych rynków dla takich preparatów.
Uczestnicy debaty zgodzili się, że kluczem jest właściwe dobranie statyny do pacjenta i jego choroby. – Stosunek korzyści do ryzyka w przypadku statyn jest bardzo pozytywny, pod warunkiem że są dobrze dobrane – podkreślił dr Woroń.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Jakie mity stworzyły statynofobię [WYWIAD]

Poza bardzo nielicznymi przypadkami, kiedy mamy do czynienia z nietolerancją, statyny to leki bezpieczne. Co to znaczy nietolerancja? Z naszego badania z udziałem 4,2 mln pacjentów wynika, że dotyka ona raptem 7 do 9 proc. i jest to nietolerancja częściowa. Jeżeli mówimy o całkowitej, to jest zaledwie 1-2 proc. pacjentów. To zaś oznacza, że 98 proc. pacjentów, którzy tego wymagają, może całkowicie bezpiecznie stosować statyny.
Często mówi się, że statyny uszkadzają wątrobę. Tymczasem nie ma żadnych danych ani nie zidentyfikowano mechanizmu przyczynowo-skutkowego, który miałby za taki efekt odpowiadać. Tymczasem 33 proc. wszystkich dyskontynuacji stosowania statyn był spowodowany właśnie niewielkim wzrostem aktywności enzymów wątrobowych. W rzeczywistości, nawet jeżeli wystąpi tymczasowy wzrost tej aktywności, to po 4-6 tygodniach wraca do wartości wyjściowych. Co więcej – statyny są wskazane do stosowania we wszystkich chorobach wątroby, łącznie z niestłuszczeniową chorobą wątroby czy wirusowym zapaleniu wątroby typu B i C. Dlatego że hamują wirulentność wirusa i zmniejszają ryzyko pierwotnego raka wątroby. Jedynym przeciwwskazaniem są ostre choroby wątroby, na przykład marskość.
Największym problemem jest jednak przekonanie pacjenta do sensu podjęcia terapii. Jeżeli pacjent zainwestuje w swoje zdrowie w wieku 30-40 lat, to chce wiedzieć, jak wygląda jego ryzyko na całe życie, a nie tylko w krótkiej perspektywie dziesięciu lat. I jeżeli ten pacjent byłby w celu terapeutycznym, miałby prawidłowy cholesterol, to jesteśmy w stanie zmniejszyć ryzyko incydentów sercowo-naczyniowych o 55 proc. Nie ma skuteczniejszej metody w kardiologii.
A co zrobić, żeby pacjentów przekonać? Edukować. Mamy zapowiedź, że taki program – wiedza o zdrowiu – ma wejść w życie w 2025 roku. I tam powinna być również wiedza o zdrowym stylu życia, bo aktywność fizyczna to najlepsza tabletka, jaka sobie można wyobrazić. Trzeba tam przedstawiać informacje o tym, jak działają leki, jakie są wskazania do ich stosowania, jakie są działania niepożądane. Poza też jest bardzo istotne, żeby pacjent wiedział, że jeśli będzie miał bóle mięśniowe, to żeby poinformował o tym lekarza, a nie sami przerywał leczenie, bo w 97 proc. przypadków my sobie z tym bólem poradzimy.
Wracając do statyn. Ich historia zaczęła się w 1978 roku. Wymyślił je prof. Akiro Endō, który jeszcze żyje, skończył w listopadzie 90 lat. Myślę, że uda się go zgłosić do Nagrody Nobla, co de facto już teraz czynimy. Miałoby to pewien wymiar związany z promocją wiedzy na temat statyn oraz zwiększyłoby ich znaczenie naukowe.

Rozpoczynając terapię statynami, jeszcze zanim przejdziemy do obalania mitów, musimy przeprowadzić rozmowę z pacjentem – niezależnie od tego, czy dotyczy to nadciśnienia tętniczego, podwyższonego stężenia glukozy, czy leczenia otyłości – i wyjaśnić mu, jaki jest cel leczenia. Pacjent musi zrozumieć, po co bierze te wszystkie tabletki. Bez tego nie będzie chciał przyjmować przez długie lata leków, których działania nigdy nie poczuje.
Pojawia się też druga kwestia – to jest leczenie powszechne. Bo skoro hiperlipidemię ma ok. 18 mln Polaków, a ok. 15 mln powinno przyjmować statyny, to są to ogromne grupy pacjentów. I w tak dużych grupach każde banalne przeziębienie, ból gardła czy bóle mięśniowe będą przypisywane działaniom niepożądanym statyn. Te dolegliwości normalnie samoistnie ustępują – i oczywiście najczęściej nie mają nic wspólnego ze statynami. Ale pacjent jest przekonany, że one ustąpiły właśnie dlatego, że przerwał terapię. W rzeczywistości działania niepożądane statyn są porównywalne z placebo.
Oczywiście z pacjentem trzeba być szczerym. Są działania, które rzeczywiście występują. To między innymi występowanie zaburzeń gospodarki węglowodanowej, czyli rozwój cukrzycy. Ale szczególnie wówczas trzeba pamiętać, że gra jest warta świeczki: w znacznie większym stopniu ograniczymy ryzyko zgonu z przyczyn sercowo-naczyniowych.
Mamy badania na to, że po ukazaniu się artykułu stawiającego statyny w niekorzystnym świetle rośnie liczba rezygnacji z terapii. Pacjenci w tym samym momencie odstawiają też leki na nadciśnienie. Problem compliance nie dotyczy jak widać tylko zaburzeń lipidowych, bo taki sam jest na przykład przy nadciśnieniu tętniczym i większości terapii sercowo-naczyniowych. Często pacjent po prostu przychodzi do lekarza tylko raz. Częstość tego zachowania jest odwrotnie proporcjonalne do wieku – im młodszy pacjent, tym większe jest ryzyko, że się więcej nie pojawi. Starsi pacjenci częściej stosują się do zaleceń.
Źródło: Puls Medycyny