Farmacja negocjuje umowy refundacyjne
Resort zdrowia kolejny raz domaga się od producentów obniżek cen leków. W odróżnieniu od firm, widzi duże pole do redukcji.
Po raz trzeci od wejścia ustawy refundacyjnej, producenci leków negocjują warunki umów podpisywanych w oparciu o wnioski refundacyjne. Jednak Ministerstwo Zdrowia po raz kolejny stawia swoje warunki. Najważniejszym są obniżki cen leków, które to w niektórych przypadkach sięgają nawet 40-60 proc.
Pod ścianą
Z jednej strony branża nie jest zaskoczona stawianymi wymogami- od 2011 r. co dwa lata sytuacja się powtarza. Jednak gdy już dwa lata temu, po raz drugi z rzędu, ministerstwo zmusiło firmy do znaczących obniżek, przedstawiciele branży alarmowali, że taka polityka spowoduje, że w ciągu kilku lat ceny zejdą do nieakceptowanych poziomów, a część firm zdecyduje się na wyjście z systemu refundacji. Według Michała Czarnucha z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka, część producentów doszło właśnie do takiego momentu.
"Mamy klientów, którzy nie zaakceptowali propozycji resortu i z kilkoma produktami rozważają wyjście z sytemu refundacji"– mówi Michał Czarnuch.
Irena Rej, prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska uważa, że propozycje obniżek sięgające nawet 60 proc. są nie do przyjęcia.
"Przekraczają granicę przyzwoitości. Gdy dwa lata temu firmy zgodziły się na część redukcji, urzędnicy zastrzegali, że kolejnych tak dużych już nie będzie. Dwa lata później firmy dowiadują się, że muszą po raz kolejny dokonać drastycznych obniżek cen. Wydaje się, że resort zapomina, że firmy nie mogą działać na stracie, bo przy tych propozycjach jest ryzyko, że część z nich może być na minusie"– uważa Irena Rej.
Wylać dziecko z kąpielą
Zdaniem prezes izby, takie podejście resortu zdrowia świadczy o jego krótkowzroczności.
"Bo gdy w jednym miejscu budżet trochę zaoszczędzi w innym straci i prawdopodobnie znacznie więcej. Niższe ceny to gorsze wyniki i mniejsze wpływy np. podatku dochodowego, firma się też wtedy nie rozwija, nie zatrudnia etc."– wymienia Irena Rej. Zdaniem Michała Czarnucha, z roku na rok możliwość konsensusu się oddala.
"Budżet jest mniej więcej na tym samym poziomie, co w zeszłym roku, a wydatki na wiele chorób cywilizacyjnych, takich jak cukrzyca, choroby nowotworowe, rosną. Resort zobowiązał się też zwiększyć wydatki na innowacyjne terapie. Jak widać, jest nacisk na szukanie oszczędności"- uważa Michał Czarnuch.
Drugie dno
Ministerstwo Zdrowia odpiera zarzuty. Krzysztof Bąk, rzecznik resortu przekonuje, że trudno się odnieść do tych zarzutów, szczególnie, że nie wiadomo kto się skarży i jakich farmaceutyków dotyczą skargi producentów.
"A sprawa każdego leku rozpatrywana jest indywidualnie, biorąc pod uwagę m. in. otoczenie rynkowe.[…]. Zarówno komisja ekonomiczna w trakcie negocjacji, jak i minister zdrowia podejmując decyzję refundacyjną ważą interes pacjentów, wnioskodawcy oraz możliwości płatnicze NFZ. W interesie pacjentów bezsprzecznie istotne jest utrzymanie dostępności do leków refundowanych, więc jest mało prawdopodobne, by nie zostały odnowione decyzje dla niezbędnych dla pacjentów opcji terapeutycznych"– mówi Krzysztof Bąk.
Rzecznik resortu zwraca też uwagę, że obniżanie cen pozwala na objęcie refundacją nowych leków. Co więcej, urzędowe ceny zbytu między innymi w ramach programów lekowych, jego zdaniem nadal pozostają na bardzo wysokich poziomach. Obniżki wymusza też budżet.
"Jak w systemie, który gromadzi ok. 1700 zł na osobę i może przeznaczyć do 17 proc. tej kwoty na leki, czyli ok. 290 zł/osobę na rok, finansować terapie, które kosztują kilkadziesiąt tysięcy, czy ponad sto tysięcy na osobę bez utrzymywania presji cenowej i negocjowania jak najkorzystniejszych warunków dla płatnika, którym jesteśmy my wszyscy czyli pacjenci?"– żali się Krzysztof Bąk.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: AT