Fikcyjny program dla psychiatrii
Leczenie psychiatryczne jest złe i nieefektywne, nierzadko dochodzi do łamania praw pacjenta — wynika z raportu NIK. Sytuację miał poprawić Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego. Tyle, że nie działa.
„Szpitale psychiatryczne nie przestrzegają procedur dotyczących przyjmowania chorych osób bez ich zgody oraz stosowania środków przymusu bezpośredniego” — stwierdzili przedstawiciele NIK po skontrolowaniu w II półroczu 2011 r. 17 zakładów lecznictwa psychiatrycznego. Rażące zaniedbania w dokumentowaniu przyjęć chorych bez ich zgody — pośrednio wskazujące na łamanie praw pacjentów — stwierdzono niemal we wszystkich tych placówkach. Połowa sprawdzanych przez NIK oddziałów psychiatrycznych była zaniedbana i przepełniona, a 70 proc. sal szpitalnych nie spełniało wymogów leczenia psychiatrycznego. Kontrolerzy zwrócili uwagę na niedostateczne zabezpieczenia przeciwpożarowe, brudne ściany, nieszczelne okna i brak papieru toaletowego w łazienkach. Dodatkowo warunki pogarszały dostawki — dodatkowe łóżka umieszczane były na korytarzach i w świetlicach.

Mimo tych zastrzeżeń, od czasu poprzedniej kontroli w 2007 roku i tak nastąpiła poprawa, szczególnie w zakresie dostępu do informacji oraz diagnostyki i leczenia chorób współistniejących. Wszyscy pacjenci wymagający pilnego leczenia szpitalnego byli przyjmowani na bieżąco, znacznie gorzej jest z przyjęciami planowymi. Listy oczekujących na leczenie psychiatryczne są długie — w skrajnych przypadkach trzeba czekać nawet dwa lata (np. 659 dni na przyjęcie na Oddział Leczenia Uzależnień Szpitala Specjalistycznego im. J. Babińskiego w Krakowie czy 726 dni w Szpitalu Neuropsychiatrycznym w Lublinie). Wciąż za mało jest Rzeczników Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego — obecnie działa ich 24, a powinno 50. Przypisanych na stałe rzeczników ma tylko 35 proc. szpitali.
Dzieci mają (naj)gorzej
Jeszcze słabiej wygląda leczenie psychiatryczne dzieci. Brakuje zarówno przychodni i szpitali, jak i lekarzy — specjalistów psychiatrii dziecięcej. Na wizytę trzeba czekać co najmniej kilka miesięcy, a są regiony (np. Podlasie), gdzie takich specjalistów nie ma wcale. W dodatku w szpitalach dzieją się prawdziwe horrory. Na przykład w jednym z nich zamykano rano na klucz sale chorych i udostępniano je pacjentom dopiero w porze kolacji. „Małoletnich pacjentów, przy uciążliwości i niedogodności związanej z pobytem w szpitalu, pozbawia się jedynego stałego, osobistego miejsca na oddziale. Należy zauważyć, że na oddziałach szpitalnych jedynie łóżko jest dla pacjenta miejscem, na którym może się położyć w dowolnej pozycji, odpocząć, pomyśleć o swoich sprawach. Pozbawienie dziecka tej możliwości jest niezasadne i nie służy pacjentowi” — przekonuje Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. Dlatego zwrócił się do ministra zdrowia o zbadanie sytuacji pacjentów oddziałów psychiatrycznych dla dzieci i młodzieży. Powoływał się przy tym na wyniki kontroli przeprowadzonych przez jego biuro w szpitalach w Gnieźnie, Radomiu oraz Bolesławcu.
Brakuje pieniędzy
Fatalne warunki, w jakich funkcjonują szpitale psychiatryczne, są dobrze znane. „Od dłuższego czasu usiłujemy ten problem naświetlić i przebić się z nim do decydentów. Uczestniczyliśmy w wielu spotkaniach w resorcie zdrowia, ale poza deklaracją zrozumienia naszej sytuacji, nic konkretnego nie udało nam się uzyskać. Liczyliśmy na to, że sytuację zmieni Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego. Teoretycznie jest piękny, ale niestety realizowany w bardzo minimalnym stopniu” — tłumaczy prof. dr hab. med. Marek Jarema, konsultant krajowy ds. psychiatrii.
Zdaniem specjalistów, winny jest brak pieniędzy. Na psychiatrię NFZ przeznacza około 3 proc. swojego budżetu (w 2009 r. było to 1,92 mld zł, w 2010 r. — 1,95 mld zł, a w 2011 r. — nieco ponad 2 mld zł), a powinno być to co najmniej 4 proc.
Cały artykuł przeczytasz w najnowszym wydaniu Pulsu Medycyny.
Nie masz prenumeraty - nic straconego ZAMÓW NA NASZEJ STRONIE.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Agnieszka Katrynicz