Groźne meningokoki
Coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że do Polski dotarły inwazyjne bakterie meningokokowe typu C. Główny inspektor sanitarny powołał zespół kryzysowy ds. zakażeń meningokokowych. Resort obrony narodowej zapowiedział szczepienia wszystkich żołnierzy i pracowników cywilnych wojska.
Wojsko zagrożone
"Zachorowania potwierdzono u 15 żołnierzy i pracowników wojska z 1 bazy lotniczej w Warszawie. Dzięki systemowi zabezpieczenia epidemiologicznego 13 osobom udało się uratować życie. Niestety, pomimo najnowocześniejszego leczenia w OIT, dwóch żołnierzy zmarło" - mówi główny inspektor sanitarny Wojska Polskiego płk Tadeusz Nierebiński.
Pierwsze ognisko epidemiologiczne w wojsku pojawiło się w 2006 r. w jednostce wojskowej w Skwierzynie, gdzie rozpoznano i potwierdzono u 4 żołnierzy zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych wywołane przez bakterie meningokokowe typu C. Wszystkich udało się uratować.
"Po Skwierzynie wojskowe służby sanitarne utrzymują stan gotowości. Jeśli zachodzi jakiekolwiek podejrzenie, np. otrzymujemy sygnał z cywilnej inspekcji sanitarnej, że u rodziców żołnierza potwierdzono nosicielstwo, jest on poddany wnikliwej diagnostyce. Dzięki temu nosicieli groźnych bakterii wykryliśmy także w innych jednostkach, m.in. w Gliwicach, Brzegu, Toruniu i we Wrocławiu" - twierdzi płk T. Nierebiński.
Wojsko to miejsce, gdzie dochodzi do skupienia na dłuższy czas wielu młodych ludzi. Poborowi są przemęczeni, niewyspani, często źle odżywieni, co może sprzyjać szerzeniu się zakażenia. Według głównego inspektora sanitarnego WP, zachorowania żołnierzy na meningokokowe zapalenie opon mózgowych o tak dramatycznym przebiegu nie są jednak wynikiem warunków panujących w jednostkach wojskowych. "Nie doszukiwałbym się w warunkach panujących w koszarach, zmianie żywienia czy zwiększonym wysiłku aż tak szerokiego wpływu na zakażenie. Żołnierze obracają się w tym samym środowisku, co pozostali obywatele, wychodzą na przepustki, bywają na dyskotekach, mają dziewczyny itd. - mówi płk Tadeusz Nierebiński i dodaje - Niestety, od 2002 r. ogólna sytuacja epidemiolgiczna w całym kraju uległa pogorszeniu. Z raportów wynika, że do zakażeń bakteriami menigokokowymi, kończącymi się sepsą dochodzi także poza wojskiem. Dowodzą tego ostatnie przypadki zachorowań wśród społeczeństwa. Według danych epidemiologicznych, od 1 do 18 stycznia 2007 r. potwierdzono 36 zachorowań na terenie całego kraju, w tym odnotowano 8 zgonów. Wśród zmarłych w tym okresie był tylko jeden żołnierz".
Wzrost liczby zgłaszanych zakażeń meningokokowych w Polsce potwierdzają epidemiolodzy. "Mamy coraz więcej danych, że z krajów Europy Zachodniej zawitały do Polski bardzo zjadliwe szczepy meningokoków grupy C. I to one są odpowiedzialne za te tragiczne zdarzenia. Dotychczas w Polsce dominowały zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych wywoływane przez meningokoki grupy B, które nie mają tak wielkiego potencjału epidemicznego" - wyjaśnia dr Paweł Grzesiowski z Zakładu Profilaktyki Zakażeń i Zakażeń Szpitalnych Narodowego Instytutu Leków.
Jego zdaniem, o ile meningokokowe zakażenia wśród dorosłych, kończące się sepsą mają zwykle charakter epidemiczny, o tyle w przypadku dzieci obecna liczba zakażeń meningokokowych utrzymuje się na zbliżonym do lat poprzednich poziomie: ok. 100-150 przypadków rocznie. "Są oczywiście miejsca, gdzie zakażenia występują u kilku osób z tego samego środowiska, np. Pomorze czy ląsk, ale na razie nie ma zagrożenia epidemią" - twierdzi dr P. Grzesiowski i dodaje - "Ale to, że pojawiają się szczepy bakterii bardzo zjadliwych jest ogromnie niepokojące i może stać się powodem wdrożenia szczepień powszechnych, nawet jeśli nie będzie znacznego wzrostu zachorowań".
Niepokojąca sytuacja epidemiologiczna
10 stycznia 2007 r. główny inspektor sanitarny Andrzej Wojtyła powołał Zespół ds. Zakażeń Meningokokowych, któremu przewodniczy prof. Waleria Hryniewicz. Z informacji GIS wynika, że decyzję tę podjęto z uwagi na wysoce "niepokojącą sytuację epidemiologiczną z powodu wystąpienia inwazyjnej choroby meningokokowej w kraju, zwłaszcza zaś epidemię z 2006 i 2007 roku, wywołaną monoklonalnym kompleksem ST11 serogrupy C. W 2006 r. odnotowano 15 przypadków posocznicy meningokokowej oraz 4 zgony z tego powodu. W pierwszych dniach stycznia 2007 r. zanotowano 15 zachorowań".
Już w czasie pierwszego posiedzenia zespół uznał za konieczne m.in. przeprowadzenie kampanii medialnej na temat zagrożenia zakażeniami menigokokami oraz sposobów uniknięcia tego zagrożenia, pilną aktualizację opracowania na temat diagnostyki leczenia i zapobiegania inwazyjnej chorobie menigokokowej. Należy także usprawnić pobieranie i przekazywanie materiału do pracowni mikrobiologicznych, systematycznie szkolić personel medyczny m.in. ratownictwa medycznego i MON, a także rozważyć zakup szczepionki dla żołnierzy zasadniczej służby wojskowej.
Rzecznik prasowy MON już zapowiedział, że zakupione zostaną szczepionki dla wszystkich żołnierzy i pracowników cywilnych wojska. Wiele osób zadaje jednak pytanie, dlaczego wojsko nie zdecydowało się na ten krok zaraz po wydarzeniach w Skwierzynie? Teraz, z uwagi na procedury przetargowe, minie zapewne kilka miesięcy, zanim żołnierze zostaną zaszczepieni. Cena sprowadzanych w pilnym trybie szczepionek też będzie wyższa. Nie wiadomo także, czy ich producenci będą w stanie szybko dostarczyć potrzebne ilości.
Warto przypomnieć, że dopiero niedawno ustalono przepis, zobowiązujący wojsko do informowania cywilnej służby sanitarnej o tym, co dzieje się w jednostce wojskowej. Wcześniej takich sytuacji po prostu nie raportowano. Może dlatego Polska dopiero teraz idzie śladem wielu innych krajów, które wdrożyły już szczepienia ochronne dla rekrutów.
Uwaga na nieswoiste, banalne objawy!
Komentuje prof. Józef Knap, wiceprzewodniczący Zespołu ds. Zakażeń Meningokokowych:
Bakterie meningokokowe znajdują się w jamie gardłowo-nosowej i szerzą się drogą kropelkową lub drogą bliskich kontaktów z chorym, ale przede wszystkim z tzw. zdrowym nosicielem, który nie ma żadnych objawów i nieświadomie roznosi chorobę. Zwłaszcza tam, gdzie są duże skupiska przebywających ze sobą długo ludzi, jak w wojsku, internatach, akademikach. Skupieniami zagrażającymi mogą być także zbiorowiska krótkotrwałe, np. na zabawie, w dyskotece, a nawet w teatrze,
Choroba meningokokowa była już rozpoznawana przeszło 100 lat temu. Problem polega na tym, że pojawił się nowy typ bakterii. Do tej pory w Europie przez wiele lat dominował typ B, który w zasadzie nie szerzy się epidemicznie. Teraz z roku na rok wzrasta odsetek szczepu typu C, który może szerzyć się epidemicznie i powoduje piorunujący rozwój choroby. Kilka lat temu szczep prawdopodobnie został przeniesiony z tzw. pasa meningokoków w Afryce Subsaharyjskiej i spowodował epidemię wśród studentów na jednym z czołowych uniwersytetów w Wielkiej Brytanii. Wśród tego szczepu są rozmaite klony, w tym wysoce inwazyjny ST-11, który dotarł już do Polski w roku 2003.
Jednak po raz pierwszy klon ten spowodował epidemię w 2006 r. w jednostce wojskowej w Skwierzynie, gdzie nosicielem był żołnierz pochodzący z aktywnego cały czas ogniska w Bytomiu i jego okolicach. Epidemie w wojsku zdarzały się zawsze. Natomiast po raz pierwszy w Skwierzynie wszedł klon hiperendemiczny grupy C ST-11. Na pewno był to sygnał ostrzegawczy, ale wtedy nie znaleziono źródła. Dopiero w trakcie kolejnej epidemii, jaka pojawiła się w sierpniu ub.r. na terenie ląska, można było precyzyjnymi badaniami genetyki molekularnej meningokoków (zespół prof. W. Hryniewicz) ustalić powiązania epidemiologiczne. Kroki zostały podjęte, ale w tym momencie wybuchły dwa kolejne ogniska, jedno w jednostce wojskowej w Gliwicach, której żołnierzy poddano ostatnio szczepieniom, i drugie na terenie Warszawy.
Bardzo ważna jest czujność diagnostyczna lekarzy pierwszego kontaktu, szybka diagnostyka (pobranie płynu mózgowo-rdzeniowego, posiew krwi) i jak najszybsze rozpoczęcie leczenia. Każda zwłoka (a taką niestety wciąż spotykamy, także w szpitalach) pogarsza stan chorego. Równie istotna jest chemioprofilaktyka w najbliższym otoczeniu chorego i szybkie zgłaszanie choroby lub nawet jej podejrzenia, do władz sanitarnych.
Apelujemy, by wszyscy pracownicy służby zdrowia, opiekunowie małych dzieci, nastolatkowie, byli wyczuleni na to, że choroba zaczyna się nieswoistymi banalnymi objawami, a czas decyduje o rokowaniu. Najczęściej są to: gorączka, ból głowy, kaszel, chrypka, objawy grypopodobne, sztywność karku, ból ucha, bóle stawów. U małych dzieci może się pojawiać biegunka, dziecko jest osowiałe, płaczące, potem pojawia się zwykle dość gwałtownie nietypowa wysypka, np. różyczkopodobna i wybroczyny.
Szczepienia przeciwko meningokokom mogą i powinny być szerzej stosowane w Polsce niż w tej chwili. Pozwalają nie tylko uodpornić organizm na wiele lat, ale także usunąć jedno z głównych źródeł zakażenia, bo powodują, że zaszczepiony nosiciel traci swoje nosicielstwo. Na całym świecie, z wyjątkiem Holandii, Szwajcarii i rejonów objętych kilka lat temu epidemią w Wielkiej Brytanii, nie prowadzi się szczepień całych populacji. Ale szczepienia ludzi szczególnie narażonych należy wprowadzić. Takie szczepienia zostały wdrożone w jednostkach wojskowych w Skwierzynie i Gliwicach. Na pewno wprowadzimy je na terenie Górnego ląska, a także w grupach najbardziej zagrożonych, być może na szerszą skalę (np. poborowi).
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Szarkowska