Jak badano szczątki gen. Sikorskiego?

Rozmawiała Jolanta Grzelak-Hodor
opublikowano: 28-01-2009, 00:00

Zwłoki bezpośrednio po śmierci nie są bardziej niebezpieczne niż żywy człowiek. Zresztą na ogół w posiewach mikrobiologicznych "takich pacjentów" nic się już nie znajduje. Stosuje się jednak zabezpieczenia. Zmarły jest poddawany badaniom w hermetycznym worku, folią pokryta jest aparatura, chronieni są lekarze i technicy - mówi dr hab Andrzej Urbanik, kierownik Katedry i Zakładu Radiologii CM UJ w Krakowie, gdzie badano szczątki gen. Władysława Sikorskiego.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Mumie, rzeźby, skrzypce Stradivariusa, zabytkowy globus, w końcu szczątki generała Sikorskiego - dlaczego szpitalny zakład radiologii, stworzony przecież dla żywych a nie zmarłych, dla ludzi a nie przedmiotów, zajmuje się tak nietypowymi badaniami?

- O przeprowadzenie tych badań byliśmy proszeni i nie ukrywam, iż odbieramy to jako wyraz uznania dla nas. Chcę przy tym dodać, że celem tych analiz nigdy nie było jedynie zaspokojenie ciekawości, ale uzyskanie konkretnej wiedzy potrzebnej do badań naukowych innych specjalistów.
Badania obrazowe są wykorzystywane w celach pozamedycznych od bardzo dawna. Na przykład pierwsze prześwietlenie mumii z użyciem promieni X wykonano we Frankfurcie już w marcu 1896 roku, w kilka miesięcy po ogłoszeniu odkrycia promieni rentgenowskich. Od razu też wymyślano wiele hipotetycznych możliwości ich wykorzystania - na przykład do prześwietlania bagażu, co przecież zrealizowano wiele lat później. Wprowadzenie tomografii komputerowej w 1972 roku bardzo poszerzyło możliwości badawcze. Już w 1976 roku w USA badaniu TK poddano mumię. Nasze badania mumii z polskich muzeów, prowadzone w latach 1995-2000, nie były pionierskimi, choć dzięki wykorzystaniu nowocześniejszej aparatury odkryliśmy wiele rzeczy nieujawnionych wcześniej nigdzie na świecie.

Jak przebiegały badania szczątków generała Sikorskiego?

- Najpierw przeprowadziliśmy standardowe badanie radiologiczne z użyciem klasycznego aparatu rentgenowskiego, rejestrując obrazy w technice cyfrowej radiografii pośredniej. W sumie wykonaliśmy 34 ekspozycje, uzyskując obrazy obejmujące wszystkie partie ciała. Potem było szczegółowe badanie tomograficzne. Otrzymaliśmy prawie 2000 obrazów ciała w przekrojach poprzecznych. Można powiedzieć, że to prawie 2000 poprzecznych plasterków ciała o grubości 0,7-1 mm każdy. Każdy przekrój zawiera informacje o stanie szczątków na danym poziomie. W celu lepszej wizualizacji przetworzyliśmy dane obrazowe za pomocą specjalistycznego programu komputerowego.

Co uzyskano dzięki tej analizie?

- Otrzymaliśmy serie rekonstrukcji ciała w wielu płaszczyznach, również trójwymiarowe rekonstrukcje poszczególnych części ciała. Pozwoliło to ocenić stan elementów kostnych pod kątem ewentualnych urazów. Analizowaliśmy też zachowane fragmenty tkanek miękkich. Szczególne znaczenie ma trójwymiarowa rekonstrukcja czaszki. Na jej podstawie specjaliści z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych mogli sporządzić obraz odpowiadający wyglądowi twarzy. Zaplanowano także badania genetyczne, lecz gdyby nie były one możliwe, metoda obrazowa byłaby jedynym sposobem identyfikacji. Wyniki naszych badań przekazaliśmy Instytutowi Pamięci Narodowej.

Czego poszukuje się podczas obrazowych badań szczątków ludzkich? Czy tylko śladów urazów, zniekształceń? Czy wykorzystanie aparatów, które na co dzień służą żywym budzi opór? Po co i jak bada się przedmioty? Co może wykazać tomografia komputerowa kilkusetletniego globusa czy średniowiecznej rzeźby?

Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w pełnej wersji wywiadu zamieszczonej w Pulsie Medycyny nr 2 (185) z 28 stycznia 2009 r.

Aktualna oferta prenumeraty Pulsu Medycyny

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Rozmawiała Jolanta Grzelak-Hodor

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.