Jeden dzień z... Piotrem Skopcem

notowała Beata Kołakowska
opublikowano: 07-03-2012, 00:00

Kierownik apteki na warszawskiej Ochocie i współwłaściciel innej stołecznej apteki. Wspólnie z żoną wychowuje czworo dzieci. Katarzyna Ołuchowicz-Skopiec pracuje na stanowisku doradcy dyrektora ds. sponsoringu strategicznego i wydarzeń wizerunkowych, a mówiąc prościej organizuje wydarzenia kulturalne w Łazienkach Królewskich. Imprezy te często angażują całą rodzinę.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
6.45

Wstajemy rano, jak wszyscy. Jednak w naszym przypadku poranne wyjście do pracy i szkoły to naprawdę trudne logistycznie przedsięwzięcie. Czworo dzieci, moja mama, ja, żona i trzy psy − wszyscy mamy rano coś do zrobienia. Tylko rybki nigdzie się nie spieszą… Zaczynamy od spaceru z psami, potem śniadanie i karmienie rybek. Żona, po drodze do pracy, odwozi 16-letnią Sonam i rok młodszą Zuzię do liceum, ja zawożę do szkoły 11-letnią Kandżu i Franka, który chodzi do drugiej klasy.

Pochodzące z Tybetu siostry Kandżu i Sonam mieszkają z nami, są naszymi dziećmi. Wszystko zaczęło od Czime, innej tybetańskiej dziewczyny. W 2008 r. nasza koleżanka, pracująca w redakcji „Dziennika”, poszukiwała osób chcących przyjąć Czime do domu. Zgłosiliśmy się i 18-letnia Tybetanka zamieszkała z nami. Miała zostać do zakończenia studiów, lecz kilka miesięcy później do Polski przyjechali jej rodzice. Potem poszukiwano domu dla kolejnego dziecka-uchodźcy...

8.55

Dojeżdżam do apteki, w której pracuję na stanowisku kierownika. Otwieram placówkę, odpalam komputer i uruchamiam system. Dzień jak co dzień. W razie potrzeby staram się pomóc koleżankom, choćby przy ekspedycji leków lub przy realizacji leków robionych.

14.00

Zmierzam do kolejnego miejsca pracy — apteki, której jestem współwłaścicielem. „U siebie” zajmuję się sprawami księgowymi i organizacyjnymi.

W obu lokalizacjach nadal odczuwamy skutki bałaganu, który powstał po chaotycznym wprowadzeniu źle przygotowanej ustawy refundacyjnej. Ciągle nie do końca jest jasne, jak powinniśmy realizować recepty. Najbardziej irytuje mnie fakt, że odpowiedzialność finansowa za błędnie zrealizowaną receptę spoczywa na barkach aptekarzy, a nie NFZ czy lekarzy.

18.30-19.00

Jadę do domu. Czasem wyruszam wcześniej, gdy mam odebrać którąś z pociech ze szkoły.

W domu jemy obiadokolację i omawiamy z dziećmi plany na weekend. Może pójdziemy do Łazienek obejrzeć Poczet Królów Polskich wypożyczony z muzeum w Kijowie? Albo pojedziemy do świątyni buddyjskiej w Starej Miłosnej? Sonam i Kandżu mają tam wuja, a oboje z żoną dbamy, by zachowały swoją tożsamość. Zgodnie z nauką Dalajlamy, należy szczególnie dbać o odpowiednie wychowanie dziewczynek, bo to one będą kiedyś matkami, które przekażą swoim dzieciom wiedzę i tradycję. To jedyna droga, by uchronić naród tybetański przed degradacją.

Reszta wieczoru upływa nam na odrabianiu lekcji z Frankiem i Kandżu. Często pomagamy również Zuzi oraz Sonam, która mimo że jest w Polsce od 3 lat, nadal nie rozumie pewnych sformułowań, choćby z chemii.

21.00

Starsze dzieci idą do swoich pokoi, a my z żoną kładziemy do łóżek Kandżu i Franka. Teraz mamy czas dla siebie i możemy spokojnie porozmawiać, np. o tegorocznych wakacjach. Planujemy wyjazd na Krym, ale jeszcze nie wiemy, czy to się uda, czy nas przepuszczą przez granicę z Sonam i Kandżu.


Źródło: Puls Medycyny

Podpis: notowała Beata Kołakowska

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.