Konieczny: brakuje chirurgów i internistów, dla młodych to nie są chodliwe specjalizacje
Nie są to chodliwe specjalizacje, które wiążą się z pojęciem o nowoczesnej medycynie. Nawet przez młodych lekarzy interniści nie są postrzegani jako specjaliści potrzebni, a tymczasem są bardzo potrzebni - wskazuje wiceminister Konieczny. Braki kadrowe są powodem zmian prawnych w zakresie składu i wynagrodzeń dla lekarzy zasiadających w komisjach orzekających o zdolności do służby wojskowej.

Gościem w “Sygnałach dnia” był wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny. W rozmowie odniósł się m.in. do dzisiejszego posiedzenia rządu. Rząd zajmie się dziś bowiem projektami rozporządzeń w sprawie składu i wynagrodzeń w komisjach lekarskich orzekających o stopniu zdolności do służby wojskowej.
Zmienić ma się skład komisji oraz wzrosnąć wynagrodzenia jej członków. Dotychczas w komisjach zasiadali lekarze ze specjalizacją z chirurgii ogólnej lub interny. Skąd zmiany? Wojciech Konieczny przyznaje, że w znacznej mierze motywowane są tym, że internistów i chirurgów brakuje, był więc problem ze skompletowaniem składu komisji.
– Chirurgia i interna to specjalizacje deficytowe w Polsce. Mamy kłopoty z obsadzeniem oddziałów chirurgicznych. Chirurdzy ogólni bardzo dużo pracują, często są przemęczeni, a więc dodatkowa praca w komisjach była dla nich jedynie kolejnym obciążeniem, z którego często rezygnowali. Podobna sytuacja jest w chorobach wewnętrznych. Nie są to chodliwe specjalizacje, które wiążą się z pojęciem o nowoczesnej medycynie. Nawet przez młodych lekarzy interniści nie są postrzegani jako specjaliści potrzebni, a tymczasem są bardzo potrzebni. Kwalifikacja do służby wojskowej opiera się na pewnych zasadach, których można się po prostu nauczyć poprzez szkolenie - mówi Wojciech Konieczny.
Jego zdaniem więc są to zmiany konieczne. Ministerstwo Obrony Narodowej zabezpieczyło już na ten cel pieniądze.
W tym kontekście Konieczny był też pytany o nowe kierunki lekarskie. Jak przyznał, należy wystandaryzować poziom nauczania na kierunkach lekarskich.
– Da się to zrobić. Pomysły są różne. W ocenie mojej i minister Demkow powinniśmy wprowadzić egzaminy, które na wszystkich uczelniach będą odbywały się w tym samym czasie i w tym samym zakresie. Ich wyniki ukazywałyby na jakim poziomie jest kształcenie. (...) Nie można doprowadzić do sytuacji, by osoby które już rozpoczęły studia, musiały je nagle przerwać - dodaje Konieczny.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Młodzi medycy boją się szpitali? “Położna, by uzyskać dyplom, musi przyjąć 40 porodów. Gdzie ma to zrobić?”
Źródło: Puls Medycyny