Krajowy Indeks Niedorzeczności w Ochronie Zdrowia czeka na wpisy

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 29-06-2011, 00:00

Naczelna Rada Lekarska postanowiła rozpocząć akcję „Pozwólcie lekarzom leczyć!”. Jak można przeczytać w stosownej uchwale, „podjęcie akcji uzasadnione jest brakiem troski o zapewnienie warunków do prawidłowego, zgodnego z interesem chorych wykonywania zawodów lekarza i lekarza dentysty ze strony instytucji odpowiedzialnych za organizację ochrony zdrowia”. W ramach akcji zdecydowano o stworzeniu rejestru niedorzeczności w ochronie zdrowia. Świetny pomysł – pomyślałem. Bo czego, jak czego, ale absurdalnych, oderwanych od życia rozwiązań jest w systemie co niemiara.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Kiedy jednak jakiś czas potem znajomy lekarz zapytał mnie o nazwę tego rejestru, za nic nie mogłem sobie jej przypomnieć. Z pomocą przyszedł mi Internet. Okazało się, że rejestr to w rzeczywistości indeks, a dokładnie: Krajowy Indeks Niedorzeczności w Ochronie Zdrowia. Nazwa jest więc długa i nie wpada w ucho. Czy nie lepiej byłoby nazwać ów indeks księgą absurdów w ochronie zdrowia? Łatwiej byłoby odszukać w pamięci i poinformować o zauważonym absurdzie.

Informacja na temat indeksu jest słabo wyeksponowana na stronach Naczelnej Izby Lekarskiej. Umieszczone tam logo indeksu jest na tyle małe, że ktoś, kto szuka rejestru albo księgi, może je zignorować zakładając, że chodzi o indeks leków, a nie niedorzeczności. Warto byłoby uszeregować wpisy nie tylko chronologicznie, ale i tematycznie. Również komentarze izby, a przede wszystkim informacje o podjętych działaniach, powinny być bardziej szczegółowe. Należałoby zadbać, by odwołania do stron związanych z omawianym zagadnieniem miały postać linków otwieranych jednym kliknięciem myszki.

Wspomniane niedoskonałości to typowe „choroby wieku dziecięcego”, które można łatwo wyeliminować. Poważniejszą słabością indeksu jest brak wpisów pacjentów. Co prawda, jako lekarze mamy wiele powodów do narzekań, związanych głównie z bezmyślnością urzędników, ale to chorzy najbardziej boleśnie doświadczają absurdów systemu. Osobna historia, że część z podawanych przez pacjentów niedorzeczności wynika z wybujałych oczekiwań i nieznajomości realiów. Ale i o tym można byłoby w ramach wytykania absurdów systemu rzetelnie podyskutować. Last, but not least: współredagowanie indeksu niedorzeczności przez pacjentów służyłoby wizerunkowi środowiska. Rejestr to szansa pogodzenia walki o poprawę warunków pracy z troską o dobro chorych. A i medialny rozgłos inicjatywy byłby zdecydowanie większy. Proszę sobie przypomnieć, jaki rezonans wywołało w ubiegłym roku wytknięcie NFZ refundowania niepełnosprawnym tylko jednego buta ortopedycznego. Czyż nie jest to niedorzeczność godna umieszczenia w indeksie?

Tymczasem wpisów pacjentów nie ma w ogóle. Pewnie w jakiejś części wynika to z niewielkiego, jak na razie, zainteresowania rejestrem. Dziewiętnaście sygnałów w ciągu czterech miesięcy to wynik mizerny jak na system, w którym aż roi się od niedorzeczności. Zupełny brak odzewu ze strony chorych i ich rodzin jest też z pewnością spowodowany brakiem wyraźnego zaproszenia do współpracy. Sezon ogórkowy to dobry moment na skorygowanie niedociągnięć. Indeks niedorzeczności to zbyt cenna inicjatywa, by miała szybko zostać zapomniana.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.