Kryzys kadrowy w chirurgii. “Liderom środowiska nadal umyka wpływ ich postawy na chęć szkolenia”
Jeszcze dwie czy trzy dekady temu chirurgia ogólna była królową nauk medycznych, wybór tej specjalizacji dawał lekarzom duże szanse na zawodowy rozwój i dobre warunki pracy. Od dłuższego czasu specjalizację z chirurgii ogólnej wybiera niewielu. Co jest tego przyczyną?

W wiosennym postępowaniu kwalifikacyjnym na specjalizacje lekarskie jest dostępnych 4208 miejsc w trybie rezydenckim i 9927 w pozarezydenckim. Z informacji uzyskanych przez konsultanta krajowego w dziedzinie chirurgii ogólnej wynika, że w wiosennym naborze 2024 roku liczba nieobsadzonych miejsc sięgnęła 413. Z danych przekazanych przez konsultantów wojewódzkich wynika, że największa liczba nieobsadzonych miejsc specjalizacyjnych w chirurgii ogólnej była w województwach:
- wielkopolskim (83),
- mazowieckim (59),
- małopolskim (46),
- łódzkim (30)
- warmińsko-mazurskim (26).
Problem nieobsadzonych miejsc rezydenckich istnieje jednak również w innych regionach Polski. Jeszcze za czasów kierowania Ministerstwem Zdrowia przez prof. Mariana Zembalę zapadła decyzja o zaliczeniu chirurgii ogólnej do specjalizacji priorytetowych. Środowisko liczyło wówczas, że wpłynie to pozytywnie na zainteresowanie tą ścieżką kształcenia. Tak się jednak nie stało.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Prof. Wallner: nowe kierunki lekarskie nie zwiększą liczby osób zainteresowanych specjalizacją z chirurgii
Część ośrodków nie zapewnia szkolącym się wystarczającej liczby procedur do realizacji
Dlaczego tak niewielu młodych lekarzy decyduje się na kształcenie w tej specjalizacji? Zapytaliśmy praktyka dra Piotra Kowalewskiego, specjalistę chirurgii ogólnej.
Na ile odczuwalny w praktyce jest kryzys kadrowy w chirurgii ogólnej? Gdzie jest odczuwalny w większym stopniu - w miastach czy poza dużymi ośrodkami?
Trudno jednoznacznie powiedzieć na ile odczuwalny jest kryzys w chirurgii ogólnej biorąc pod uwagę, że jest to proces, który trwa już od wielu lat. Pacjenci nie są świadomi jak powinna wyglądać nowoczesna chirurgia, więc (podobnie jak w przypadku innych „kryzysowych” specjalizacji) są dość ustatysfakcjionowani, że w ogóle mogą spotkać jakiegokolwiek specjalistę. Dodatkowo, co jakiś czas, wybrany ośrodek odnosi spektakularny, medialny sukces, który zmienia postrzeganie jakości opieki chirurgicznej. Z jednej strony „spektakularne” przeszczepy, z drugiej największy odsetek amputacji kończyn w Europie.
Jeżeli zaś chodzi o „regionalizację” kryzysu to zdecydowanie jest on bardziej odczuwalny na prowincji, gdzie istnieją oddziały dosłownie „resuscytowane” przez dyrekcję, opierające się na 2-3 specjalistach w wieku emerytalnym. Od wielu lat mówi się o dążeniu do koncentracji opieki chirurgicznej, ale zupełnie nie widać żadnych działań dążących do tego rozwiązania.
Jakie są źródła systemowe kryzysu kadrowego w chirurgii ogólnej? Zbyt niska wycena procedur, kształt szkolenia specjalizacyjnego, zbyt rozdrobniona struktura oddziałów?
Na każdym poziomie systemu możemy znaleźć mechanizmy przyczyniające się do kryzysu: szkolenie specjalizacyjne jest loterią - niby istnieje program specjalizacji, ale wątpię czy w jakimkolwiek ośrodku jest on realizowany w pełni. Część ośrodków posiada miejsca specjalizacyjne, ale w praktyce nie zapewnia wystarczającej liczby procedur, gwarantującej odpowiednie „wyoperowanie” osoby szkolonej. Wycena procedur wpływa również na specjalizację - trudno traktować poważnie chirurgię, która w większości ośrodków przynosi straty dla szpitala. Takie podejście działa negatywnie na kadrę, potęguje wypalenie i powoduje, że większość chirurgów nie „reklamuje” w żaden sposób szkolenia specjalizacyjnego, a wręcz demotywuje chętnych studentów / stażystów.
Rezydenci nie chcą być traktowani jak siła robocza
Czy problem zachowań dyskryminacyjnych i ocierających się o mobbing jest nadal znaczący w tej specjalizacji?
Chciałbym wierzyć, że dużo się w tej sytuacji zmieniło. W pewnym stopniu kryzys kadrowy wymusza zmiany w zarządzaniu zespołem - tym niemniej jednak mam wrażenie, że „liderom” umyka nadal wpływ ich postawy na chęć szkolenia specjalizacyjnego. Chirurgia to niełatwa specjalizacja, wymaga poświęceń również dotyczących życia prywatnego. Trudno dziwić się kandydatom, że jej nie wybiorą, jeżeli traktowani będą jedynie jako „siła robocza”, a nie młodsi partnerzy, od których zależy niezbędna „wymiana pokoleń”.
Część środowiska od jakiegoś czasu próbuje przeforsować rozwiązania problemu braków kadrowych. Np. chirurgia ogólna stała się specjalizacją deficytową. Jak jest skuteczność takich działań?
Wprowadzenie chirurgii na listę specjalizacji deficytowych było nieuniknione. Tym niemniej nie spowodowało spektakularnego wzrostu zainteresowania chirurgią. Płace w ochronie zdrowia w ciągu ostatniej dekady zmieniły się diametralnie - co ciekawe bodźce finansowe przestały być dla kandydatów najistotniejsze. Stąd też poprawa wynagrodzenia o kilkaset złotych nie nakłoni zbyt wielu do pracy w wypalonym, nierzadko toksycznym środowisku. Podobnie z resztą jak promesa umorzenia kredytu studenckiego. Trudno oczekiwać, że kandydat, dla którego jedynym bodźcem do podjęcia specjalizacji jest kredyt studencki, będzie efektywnym specjalistą. Nie w tym tkwi motywacja do pracy w chirurgii.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Gdzie są przyszli asystenci lekarzy chirurgów ? Z pomysłu MZ wyszedł totalny niewypał
Źródło: Puls Medycyny