Leczenie ambulatoryjne w Unii bez ograniczeń?

Anna Gwozdowska
opublikowano: 25-10-2006, 00:00

Krakowski sąd będzie musiał rozstrzygnąć, czy pacjentom ubezpieczonym w Polsce przysługuje zwrot kosztów leczenia przeprowadzonego w innym kraju UE bez zezwolenia Narodowego Funduszu Zdrowia. W sierpniu tego roku, Jarosław Kycia i Marcin Mikos, asystenci Studenckiej Poradni Prawa Medycznego Collegium Medicum UJ, złożyli w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym pozwy przeciwko Małopolskiemu Oddziałowi Narodowego Funduszu Zdrowia. Domagają się od funduszu zwrotu kosztów badań przeprowadzonych za granicą, powołując się przy tym na zasadę swobody świadczenia usług między krajami Unii Europejskiej.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
"Badanie okulistyczne, które zrobiliśmy w Czechach jest taką właśnie usługą, podobne świadczenie jest w Polsce refundowane przez NFZ - uważa J. Kycia, który jako doktorant UJ jest ubezpieczony i opłaca wymagane składki. - NFZ odmówił nam jednak refundacji, motywując to tym, że badania nie miały charakteru nagłego przypadku, a w dodatku wcześniej fundusz nie wyraził na nie zgody". 30 października odbędzie się niejawne posiedzenie sądu w tej sprawie.
Obu panom, jak przyznaje J. Kycia, bardziej niż o zwrot niewielkich kosztów badań, chodzi o prawo do pozaszpitalnego leczenia ubezpieczonych, bez ograniczeń w całej UE. "Ten temat jest w naszym środowisku modny" - dodaje J. Kycia. Orzeczenie sądu w sprawie J. Kyci i M. Mikosa powinno zresztą zainteresować nie tylko pacjentów, ale także świadczeniodawców. O całej sprawie poinformował nas dr Adam Kozierkiewicz, członek zarządu Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Prywatnej Służby Zdrowia, który zna J. Kycię. Przedstawiciele związku od dawna lobbują za uwolnieniem rynku usług medycznych w Unii, co - ich zdaniem - mogłoby się m.in. przyczynić do rozwoju placówek obsługujących w Polsce tzw. turystów medycznych, np. z Niemiec czy Szwecji.

Przykład holenderski

Jolanta Pulchna z biura prasowego krakowskiego oddziału NFZ, przekazała nam pisemne wyjaśnienia w sprawie M. Mikosa i J. Kyci, z których wynika, że osobie ubezpieczonej w Polsce przysługuje na podstawie Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego możliwość korzystania ze świadczeń zdrowotnych za granicą, ale wyłącznie w przypadkach niezbędnych z medycznego punktu widzenia. Zgodnie z polskim prawem, pacjent może ewentualnie zdecydować się na ominięcie kolejki i na skorzystanie ze specjalisty w innym kraju, ale musi wcześniej uzyskać zgodę prezesa funduszu.
J. Kycia uważa jednak, że w tej sprawie nie można się powoływać wyłącznie na polskie prawo i przypomina orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu w sprawie Holenderki Mueller-Fauré Van Riet. Holenderski ubezpieczyciel, podobnie jak polski NFZ, odmówił dokonania zwrotu poniesionych poza Holandią kosztów, tłumacząc to brakiem wstępnej zgody na leczenie za granicą oraz brakiem nagłej potrzeby wykonania usługi. Jednak ETS orzekł, że pacjenci mają prawo uzyskiwać refundację za świadczenia pozaszpitalne, zrealizowane za granicą, bez wstępnej zgody swojego ubezpieczyciela. "Sąd powinien wyjaśnić, czy okoliczności w mojej sprawie były podobne do tych, które w ETS przedstawiła Holenderka - uważa J. Kycia. - Orzeczenie w sprawie Mueller-Fauré Van Riet uwalnia możliwość rozliczania kosztów opieki ambulatoryjnej poza granicami kraju. Mam nadzieję, że nasz pozew przyspieszy wdrożenie odpowiednich procedur przez ubezpieczycieli, z korzyścią dla pacjentów".
Krakowski oddział NFZ nie podziela argumentacji J. Kyci i M. Mikosa, którzy - jak precyzuje uzasadnienie odmowy refundacji - pominęli zasady organizacji świadczeń zdrowotnych obowiązujące zarówno w kraju, jak i za granicą. NFZ twierdzi, że zarówno w kraju, jak i za granicą ubezpieczonemu przysługuje tylko prawo do refundacji kosztów świadczeń udzielonych w stanach nagłych. "Gdyby skarżący, z tych samych przyczyn, jakie powołuje w skardze, skorzystał planowo, a nie w stanie nagłym, ze świadczeń udzielanych przez podmiot krajowy, celem ominięcia kolejki oczekujących, także i wówczas refundacja poniesionych kosztów by mu nie przysługiwała" - czytamy w uzasadnieniu funduszu.

Dyrektywa niezgody?

Sprawy J. Kyci i M. Mikosa najprawdopodobniej w ogóle by nie było, gdyby Parlament Europejski przyjął w lutym br. tzw. dyrektywę usługową w całości, tzn. łącznie z zapisami liberalizującymi rynek opieki medycznej. Z zakresu dyrektywy o swobodnym przepływie usług w Unii wyłączono jednak świadczenia opieki zdrowotnej i art. 23, zgodnie z którym państwa członkowskie UE gwarantowały pokrycie kosztów opieki pozaszpitalnej świadczonej w innym kraju Unii na poziomie nie niższym niż ten zapewniony przez ich własny system. Dyrektywa miała od początku wielu przeciwników, w tym także kolejne polskie rządy, które obawiały się kosztów wynikających z różnicy cen świadczeń i utraty kontroli nad wydatkami ponoszonymi na świadczenia pozaszpitalne przeprowadzane za granicą.
Według J. Kyci, ewentualny korzystny wyrok w jego sprawie nie spowoduje jednak masowych wyjazdów Polaków na leczenie do krajów zachodniej Europy. "Zwrot kosztów leczenia za granicą otrzymujemy po stawkach krajowych, tymczasem ceny świadczeń, np. w Niemczech, są o wiele wyższe, różnicę musielibyśmy więc zapłacić z własnej kieszeni" - tłumaczy J. Kycia.
Pozytywny wyrok może być za to korzystny dla polskich prywatnych przychodni. "Gdyby przyjeżdżali się tutaj leczyć Niemcy, bo jest taniej, u siebie otrzymaliby zwrot kosztów według stawek niemieckich - argumentuje J. Kycia. - To tylko kwestia czasu, kiedy podobny do naszego pozew złoży jakiś Niemiec."


Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Anna Gwozdowska

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.