Pełnomocniczka o sprawie pani Joanny: została skrzywdzona przez aparat państwa. Będziemy dochodzić rekompensaty

AS
opublikowano: 19-07-2023, 20:39

Nie ma żadnych podstaw takiego działania policji. Te działania były bezprawne, nieproporcjonalne, przekraczające uprawnienia i władzę przyznaną organom ścigania. To jest dramatyczny i wcale niewyolbrzymiony obraz sytuacji kobiet w Polsce – mówiła dziś w Faktach po Faktach pełnomocniczka pani Joanny mecenas Kamila Ferenc, komentując wydarzenia z Krakowa.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Pełnomocniczka pani Joanny: Policja zapomniała, że ich uprawnienia mają bardzo jasno wyznaczone granice. Pani Joanna została skrzywdzona przez aparat państwa.
Pełnomocniczka pani Joanny: Policja zapomniała, że ich uprawnienia mają bardzo jasno wyznaczone granice. Pani Joanna została skrzywdzona przez aparat państwa.

Głośną sprawę interwencji policji w trakcie badania kobiety, która wzięła wcześniej tabletkę wczesnoporonną komentowały dziś w programie Fakty po Faktach TVN24 pełnomocniczka pani Joanny mecenas Kamila Ferenc i sama bohaterka tych wydarzeń.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Sprawa pani Joanny z Krakowa. RPP podjął działania wyjaśniające

Nawet groźni przestępcy, kiedy trafiają do szpitala nie są tak traktowani

- Kobiety są traktowane jak rzecz, jak przedmiot, jak ktoś kto zawsze robi źle, kto zawsze coś ukrywa. Pani Joanna została potraktowana jak kryminalistka. Nawet groźni przestępcy, kiedy trafiają do szpitala nie są tak traktowani, bo nikt nie urządza przeszukań i przesłuchań na oddziałach szpitalnych. Szpital to nie jest miejsce na tego typu przesłuchania, naruszanie godności i prywatności – mówiła w Faktach po Faktach TVN pełnomocniczka pani Joanny. - Ale to działa tak na hasło „aborcja” - dodała. - Policja zapomniała, że ich uprawnienia mają bardzo jasno wyznaczone granice. Pani Joanna została skrzywdzona przez aparat państwa. Policja w ogóle nie powinna dostać informacji o aborcji, a jeśli już ją dostała, to powinna się tylko upewnić czy wszystko jest dobrze i pozwolić pracować lekarzom – podkreślała mecenas reprezentująca pokrzywdzoną kobietę.

„Otwarcie informowałam o tym, że samodzielnie zakupiłam leki i samodzielnie je przyjęłam”

Historię, która miała miejsce w dwóch krajowskich szpitalach, z udziałem policji jeszcze raz opowiedziała pani Joanna. - Byłam wtedy w ogromnym stresie i pewne detale zwyczajnie już się zatarły w mojej pamięci ale na pewno dział się kompletny chaos. Zadawane mi były pytania. Ja nie ukrywałam tego, co miało miejsce. Otwarcie informowałam o tym, że samodzielnie zakupiłam leki i samodzielnie je przyjęłam. Mimo to byłam bardzo ostro traktowana przez policję, żeby nie stosować zbyt dosłownych sformułowań – powiedziała w Faktach po Faktach.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Policja u pacjentki, która zażyła tabletkę poronną. NRL: nie ma naszej zgody na naruszanie prawa pacjenta

- Z pewnością nie było tam troski. Mam wrażenie, że nie po to tam była policja, żeby się o mnie troszczyć. Sama byłam zdziwiona ich obecnością. Ja po prostu zwróciłam się o profesjonalną pomoc medyczną. Dzwoniąc do lekarki jasno powiedziałam, że nie chcę sobie nic zrobić. Po prostu potrzebuję pomocy, żeby się trochę uspokoić – przyznała pani Joanna i jednocześnie podkreśliła, że w postanowieniu sądu, które już się ukazało zostało uwzględnione, że policjanci utrudniali lekarzom wykonywanie pracy.

Lekarze z SOR również zostali wylegitymowani przez policję

- Lekarze w szpitalu na SOR bardzo się za mną wstawili i mówili, że nie ma konieczności, żeby policja dalej uczestniczyła, ponieważ nie stwarzam żadnego zagrożenia. Ale nieustannie pytały pytania, gdzie jest mój telefon i gdzie mam komputer. Bez przerwy padało hasło przestępstwo, ale ja wiedziałam, że nie złamałam prawa, dlatego też o tym powiedziałam, że zrobiłam to samodzielnie i nikt mnie do tego nie namawiał. Z tego co się później dowiedziałam, to lekarze byli też wylegitymowani przez policję – mówiła pani Joanna.

- W międzyczasie wcześniej z mojej walizki zniknął mój komputer ale nie jestem w stanie powiedzieć w którym momencie. Nie zostałam o tym poinformowana. W następnej kolejności zostałam eskortowana karetką do innego szpitala na oddział ginekologiczny. Do tej pory nie rozumiem dlaczego znalazłam się na oddziale ginekologicznym. Aborcja farmakologiczna, której dokonałam w żaden sposób mi nie zagrażała. Nie potrzebowałam tego rodzaju opieki - wyjaśniła.

PRZECZYTAJ TAKŻE: MZ o wezwaniu policji do pacjentki, która zażyła tabletkę poronną: powodem była informacja o zagrożeniu życia

Policja wykonywała czynności, lekarze nie interweniowali

- Policjantki kazały mi się rozebrać do naga, robić przysiady i kaszleć. I to był dla mnie najtrudniejszy moment. Moment, w którym zrozumiałam, że nikt mnie przed tym nie chroni, że jestem sama w tej sytuacji, odarta z godności. Wtedy już byłam przerażona. Jak przyznała pani Joanna, lekarze w tym momencie nie interweniowali.

- Rozebrałam się, nie zdjęłam majtek bo wciąż krwawiłam i byłoby to dla mnie zbyt upokarzające. Wtedy wykrzyczałam im, czego ode mnie chcecie. Przecież przed chwilą badał mnie ginekolog. Ja do tej pory nie rozumiem czemu to służyło i co oni chcieli w ten sposób sprawdzić. Wtedy już się poddałam w strachu, że mnie dotkną i oddałam im telefon. Policjantki wyszły z moim telefonem, a ja zostałam przyjęta na oddział. Następnego dnia wyszłam na własne żądanie. Musiałam jakoś dotrzeć do domu bez pieniędzy i kontaktu ze światem – mówiła pani Joanna.

„O aborcji nie powinno się mówić w atmosferze strachu i terroru”

- Istniało realne zagrożenie dla mojego zdrowia w związku z ciążą. Ale nie chciałabym wartościować, który powód jest dobry, a który nie. Bo każda kobieta sama powinna o tym decydować. Dużo kosztowało mnie zdobycie się na to, żeby podzielić się tą opowieścią. Długo się nad tym zastanawiałam. Ale zdecydowałam się, żeby wreszcie coś zrobić z tym tabu, jakim jest hasło aborcja. I nie powinno się o tym mówić w atmosferze strachu i terroru, a kobiety nie powinny być piętnowane – podkreśliła bohaterka wydarzeń z Krakowa.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Wezwano policję, bo pacjentka zażyła tabletkę poronną. Arłukowicz: taką Polskę kobietom proponuje Kaczyński i Konfederacja

Pełnomocniczka będzie dochodzić rekompensaty od skarbu państwa

- Nieludzkie traktowanie, która krwawi i jest w stresie urąga wszelkim standardom, ale też zwykłej, ludzkiej przyzwoitości. Jako pełnomocniczka pani Joanny będę dochodzić rekompensaty finansowej od skarbu państwa. Również odpowiedzialności dyscyplinarnej wobec policjantów, ale też wobec lekarki. Uważam też, że potrzebne jest zmiana systemowa, dekryminalizacja pomocnictwa w aborcji. To ten przepis odpowiada za to, że dziś kobiety są karane za to, za co nie powinny. Szukając tego rzekomego pomocnika, męczy się dziś kobiety. Musimy się same bronić. To jest jedyne co możemy z dnia na dzień zrobić – mówiła pełnomocniczka pani Joanny Kamila Ferenc.

Źródło: Puls Medycyny

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.