Prof. Hryniewiecki: sposób odwołania mnie ze stanowiska był zaskakujący, a uzasadnienie budzi zdziwienie
Prof. Tomasz Hryniewiecki został odwołany dzień po dniu z dwóch pełnionych funkcji — konsultanta krajowego w dziedzinie kardiologii i pełnomocnika ministra zdrowia ds. Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia. Pierwsza informacja przyszła 7 marca późnym popołudniem na skrzynkę mailową. O drugiej zmianie nie został poinformowany osobiście, telefonicznie, ani nawet mailowo do dzisiaj.

Jak się ma polska kardiologia?
Coraz lepiej. Zarówno publiczne, jak i prywatne placówki opieki zdrowotnej dobrze oceniają Krajową Sieć Kardiologiczną, będącą częścią Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia z ważnymi elementami z obszaru zdrowia publicznego, kolejne refundacje leków i urządzeń kardiologicznych czy powstające standardy diagnostyczno-terapeutyczne. Nad tymi projektami pracują obecnie najwybitniejsi eksperci z całej Polski. Narzędzia poprawiające jakość są potrzebne wszędzie, również w polskiej kardiologii, która ma świetnych specjalistów. W ostatnich latach nie słyszałem żadnego głosu, który byłby przeciwko wprowadzanym zmianom. Nawet jeżeli ktoś miał jakieś uwagi, to były one konstruktywne, wspierające. Nie było i nie ma opozycji. Wszystkie decyzje były podejmowane zawsze jednogłośnie przez działającą od maja 2021 r. Krajową Radę ds. Kardiologii, w której silną reprezentację trzech byłych prezesów ma Polskie Towarzystwo Kardiologiczne. Tym bardziej jest dla mnie niezrozumiałe to, co się zdarzyło.
Został pan profesor odwołany z funkcji konsultanta krajowego w dziedzinie kardiologii.
Tak, a w zasadzie 6 marca późnym popołudniem otrzymałem mail z pismem podpisanym przez panią minister zdrowia Izabelę Leszczynę, które odwoływało mnie ze stanowiska konsultanta krajowego w dziedzinie kardiologii. Wcześniej nikt mnie o tym nie poinformował, chociaż okazji nie brakowało.
Jak decyzja ta została uzasadniona?
Z pisma, które otrzymałem wynika, że istnieją dwa powody. Zacytuję: „W związku z trwającym procesem weryfikacji akredytacji jednostek, ubiegających się o prowadzenie szkolenia specjalizacyjnego w kardiologii, występują problemy z uzyskaniem ponownej akredytacji przez w/w jednostki […]. Powyższe wynika z warunków stawianych jednostkom prowadzącym szkolenie, określonych w programie specjalizacji.”
Od razu skomentuję: rzeczywiście, jako konsultant krajowy, razem z zespołem ekspertów, także z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, zdecydowaliśmy o podwyższeniu jakości kształcenia specjalizacyjnego i zaostrzyliśmy kryteria stawiane jednostkom prowadzącym specjalizację. Wspólnie zdecydowaliśmy, że trudno robić specjalizację z kardiologii w oddziałach, które mają np. tylko i wyłącznie pracownię hemodynamiczną.
Przeczytam dalszą część uzasadnienia: „Pomimo wiedzy o powyższym problemie, nie wyraża pan woli dostosowania programu specjalizacji w dziedzinie kardiologii i standardów akredytacyjnych do realnych możliwości jednostek ubiegających się o prowadzenie szkolenia specjalizacyjnego. Powyższe oznacza, że od najbliższego postępowania może wystąpić problem z brakiem miejsc szkoleniowych do odbywania szkolenia z kardiologii.”
Nie jest to prawda. W tej chwili nie można ocenić czy liczba miejsc nie będzie wystarczająca, ponieważ wiele szpitali nie złożyło jeszcze wniosków o prowadzenie kształcenia. Mamy w Polsce dość dużo kardiologów, powyżej średniej europejskiej. Co więcej, liczba miejsc szkoleniowych będzie zmniejszana, ponieważ obecnie system bardziej potrzebuje lekarzy innych specjalności. Dodam, że nie odważyłbym się podpisać pod postulatem, aby zaniżać standardy kształcenia w jakiejkolwiek dziedzinie, a my, kardiolodzy, postulujemy wręcz, by jakość nauczania była coraz wyższa!
A jaka była druga przyczyna pana odwołania ze stanowiska konsultanta krajowego?
Znowu zacytuję: „Jest pan pełnomocnikiem ministra zdrowia ds. Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia […] Zgodnie z zarządzeniem ministra zdrowia, pełnomocnik przedstawia ministrowi […] propozycje zmian legislacyjnych i organizacyjno-finansowych z obszaru chorób układu krążenia w Polsce. W związku z powyższym może dojść do sytuacji, w której pan jako pełnomocnik przedstawi propozycję rozwiązań, które w następnej kolejności będzie opiniował jako konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii. […] Jednocześnie konsultantem może być osoba, która oprócz posiadania tytułu specjalisty daje rękojmie należytego i bezstronnego wykonywania zadań konsultanta. W ocenie ministra zdrowia, pełnienie przez pana funkcji konsultanta krajowego nie daje gwarancji należytego i bezstronnego wykonywania zadań konsultanta, więc to wypełnia przesłankę zaistnienia okoliczności uniemożliwiających dalsze wykonywanie zadań konsultanta.”
To jednak nie koniec. Następnego dnia zostało podpisane, a 8 marca opublikowane w Dzienniku Urzędowym Ministra Zdrowia zarządzenie z informacją, że na stanowisku pełnomocnika ministra zdrowia ds. Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia jest prof. Adam Witkowski. Pismo podpisał — w zastępstwie minister zdrowia — sekretarz stanu Wojciech Konieczny. Nie zostałem o tym poinformowany osobiście, telefonicznie, ani nawet mailowo do dzisiaj. Ten sposób postępowania jest bardzo zaskakujący, a przecież dotyczy najważniejszego urzędu w ochronie zdrowia. Co więcej, jeden z argumentów przedstawionych w mailu, który dostałem dzień wcześniej, stracił całkowicie sens.
Spodziewał się pan profesor tych zmian?
Rozmawiałem z panią minister zdrowia Izabelą Leszczyną miesiąc temu i nic na to nie wskazywało. Dostałem wówczas nawet propozycję powrotu na stanowisko dyrektora Narodowego Instytutu Kardiologii Stefana kardynała Wyszyńskiego w Aninie, gdzie miał być odwołany prof. Łukasz Szumowski. Podziękowałem ze względu na już pełnione funkcje konsultanta krajowego i pełnomocnika ministra zdrowia. Pani minister poprosiła mnie wówczas o kontynuowanie pracy na tych stanowiskach. Nie tylko więc miałem formalne podstawy, żeby działać, ale byłem też po rozmowie, podczas której zostały podtrzymane moje plenipotencje w tych zakresach.
Czy ma pan profesor poczucie, że decyzje te mogą mieć charakter polityczny?
Zupełnie ich nie rozumiem. Nie mam nic wspólnego z polityką. Przypominam, że na stanowisko dyrektora Instytutu Kardiologii w Aninie zostałem powołany w 2015 r. przez rząd premier Ewy Kopacz. Jednocześnie byłem ostatnim dyrektorem wyłonionym na drodze konkursu. Następnie z tego stanowiska zostałem odwołany 2 lata temu przez ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, a objął je były minister zdrowia prof. Łukasza Szumowski. Jeżeli już ktoś chciałby zarzucić mi jakiekolwiek sympatie polityczne, to nawet to nie pasuje do tej układanki. Dodam, że nie chodzi o samo odwołanie ze stanowisk, które pełniłem, bo minister ma do tego pełne prawo, tylko o sposób, w jaki zostało to przeprowadzone.
Obecnie już od ponad tygodnia stanowisko konsultanta krajowego w dziedzinie kardiologii nie jest obsadzone. Najbardziej niepokojąca jest jednak przyszłość Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia z Krajową Siecią Kardiologiczną. To pierwszy taki projekt w historii polskiej medycyny naczyniowej, kardiologii, rozpisany na 10 lat. Byłem zaangażowany w jego tworzenie i jestem z niego ogromnie dumny. Mam nadzieję, że jego założenia — niezależnie od tego, kto będzie go koordynował — będą kontynuowane dla dobra pacjentów. Jestem przekonany, że będzie o to zabiegać całe środowisko, które zresztą od początku kibicowało temu programowi.
Źródło: Puls Medycyny