Profilaktyka i wczesna diagnostyka w poz

Jolanta Grzelak-Hodor
opublikowano: 03-09-2009, 00:00

"Podstawowej opiece zdrowotnej nie opłaca się prowadzenie działalności profilaktycznej. System finansowania jest tak zorganizowany, że lepiej przyjąć jednego chorego, niż profilaktycznie przebadać dziesięć osób, choć wszyscy wiedzą, że profilaktyka jest o wiele korzystniejsza, daje nie tylko efekty zdrowotne, lecz też ogromne oszczędności" - mówi prof. Leszek Wdowiak, konsultant krajowy w dziedzinie zdrowia publicznego.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Profilaktyka jest w Polsce niedoceniana. "Nie przywiązuje się do niej należytej wagi. Popatrzmy na programy studiów nastawione na leczenie szpitalne. Profilaktykę traktuje się marginalnie" - twierdzi prof. Wdowiak.

Statystyki Narodowego Funduszu Zdrowia dowodzą jednak, że choć generalnie jest źle, jeśli tylko się chce, można być aktywnym. Podstawowym warunkiem upowszechnienia profilaktyki wydaje się stosunek lekarzy do tego problemu.

Miliony do wzięcia?

Największe możliwości działań profilaktycznych mają lekarze poz. Poza katalogiem badań przynależnych do ich kontraktu, NFZ finansuje także specjalne programy profilaktyczne, z których trzy realizowane są w podstawowej opiece zdrowotnej: program profilaktyki chorób układu krążenia, program profilaktyki gruźlicy oraz program profilaktyki chorób odtytoniowych (w tym POChP).

Na realizację programu prewencji chorób sercowo-naczyniowych NFZ wydał w 2008 roku ponad 6,5 mln zł, na walkę z gruźlicą - ponad 1,85 mln zł, na profilaktykę chorób odtytoniowych - nieco ponad 1 mln zł. Mógłby wydać więcej, ale nie było chętnych. Zainteresowanie realizacją programów w skali całego kraju jest niewielkie. Największym cieszy się profilaktyka chorób układu krążenia - umowy na prowadzenie podpisało w ubiegłym roku 2710 świadczeniodawców, tj. ponad 40 proc. podmiotów poz. Aktywną profilaktykę gruźlicy chciało prowadzić 1710 świadczeniodawców (ponad 30 proc.). Natomiast profilaktyki chorób odtytoniowych podjęło się zaledwie 517 podmiotów (mniej niż 10 proc.).

Nie znaczy to jednak, że w tylu gabinetach poz faktycznie wykonywano te kontrakty. Nie brakuje przykładów praktyk, w których mimo zawarcia umów z NFZ na realizację programów profilaktycznych, nie przeprowadzono jeszcze w tym roku ani jednego wywiadu lekarskiego i ani jednego badania.

Zadanie zbyt trudne? Zapłata za niska? Za poradę udzieloną w ramach programu "kardiologicznego" (z badaniami) NFZ płaci 48 zł. Za poradę w ramach programu profilaktyki chorób odtytoniowych (w tym POChP) - 14 zł, a jeśli połączona jest ze spirometrią - 25 zł. Może to niewystarczające wynagrodzenie, jednak zróżnicowanie między regionami jest tak ogromne, iż trudno nie dostrzec, że jeśli tylko się chce, można za te pieniądze zrobić bardzo dużo dla zapobiegania i wczesnego wykrywania chorób.

Pokonywanie ograniczeń

W Małopolsce zainteresowanie i poziom realizacji programów profilaktycznych należą do przeciętnych w kraju. I jak wszędzie - można wskazać tych, którym się udaje i takich, których problem najwyraźniej przerasta.

W tym roku na pozycji wojewódzkiego lidera w realizacji najtrudniejszego chyba programu profilaktyki chorób odtytoniowych (w tym POChP) znajduje się na razie NZOZ Poprad z Piwnicznej Zdroju. "Staramy się nakłaniać wszystkich do profilaktyki, ale bardzo trudno przekonać pacjentów, zwłaszcza tych, którzy kwalifikują się do tego programu. Wzywamy na badania 20 osób, przychodzi pięć i to po kilku prośbach. Około 30 proc. pacjentów w ogóle nie życzy sobie naszego zainteresowania" - wylicza Wojciech Szafran, lekarz rodzinny, pediatra i kierownik NZOZ Poprad.

Są też ograniczenia systemowe. Program skierowany jest do osób palących, tymczasem pod opieką tego NZOZ-u pozostaje grupa osób narażonych np. na pylicę (pracownicy kamieniołomów), również zagrożonych POChP. Jednak ci pacjenci do specjalnego programu profilaktyki tej choroby już się nie kwalifikują. Oczywiście, są objęci opieką, bez ograniczeń wykonuje im się konieczne badania, lecz w ramach rutynowych działań i "zwykłego" kontraktu.

Wczesna diagnostyka i profilaktyka są tu na porządku dziennym. Wykonuje się nie tylko badania spirometryczne. Na przykład bez specjalnej zachęty i dodatkowych środków prowadzi się ultrasonograficzne badania przesiewowe w kierunku chorób tarczycy. "Mamy XXI wiek, pacjentów trzeba leczyć nowocześnie, korzystając nie tylko ze słuchawki" - podkreśla Wojciech Szafran.
Zdaniem lekarzy, NFZ - wbrew deklaracjom - do profilaktyki nie zachęca ani swoją postawą, ani nakładami finansowymi. Mimo wszystko przychodnia, w której trzech lekarzy opiekuje się stale ponad 5,5 tys. pacjentów, próbuje też zintensyfikować walkę z chorobami układu krążenia. Tu uda się chyba więcej zdziałać niż w utarczkach z uzależnionymi od tytoniu.

Każde działanie profilaktyczne jest w naszym systemie bardzo dużym obciążeniem dla lekarza - przede wszystkim wymaga czasu, którego brakuje. "Jednak jeśli ktoś jest do tego przygotowany, odpowiednio przeszkolony, zdobył praktyczne doświadczenie, profilaktyka nie musi być taka trudna i przynosi nie tylko zdrowotne, ale też finansowe korzyści. Poza tym, im więcej czasu teraz na nią poświęcimy, tym mniej chorych będziemy mieć w przyszłości w poczekalni" - podkreśla dr Lech Panasiuk, prezes Lubelskiego Oddziału Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce i lubelski konsultant wojewódzki w dziedzinie medycyny rodzinnej.

Dobra organizacja i wytrwałość

Lubelskie należy do najbardziej aktywnych regionów Polski pod względem profilaktyki. "Poświęcamy jej mnóstwo czasu. Dlaczego mamy lepsze niż inni efekty? Może robimy więcej szkoleń, może mamy większą pomoc samorządów?" - zastanawia się dr Panasiuk.
Krajowym liderem w realizacji programów profilaktyki chorób układu krążenia i profilaktyki gruźlicy jest woj. zachodniopomorskie, gdzie wskaźnik zaangażowania lekarzy poz w te działania sięga aż 80 proc.
"Być może nasze lepsze statystyki są efektem tego, że takie programy realizujemy od dawna. W naszym województwie odpowiednią rangę nadano profilaktyce i wczesnej diagnostyce jeszcze za czasów kas chorych, między innymi dzięki współpracy Kolegium Lekarzy Rodzinnych z płatnikiem. Kasa finansowała wiele projektów, na przykład profilaktykę kardiologiczną, programy wczesnego wykrywania cukrzycy, typowania osób zagrożonych genetycznie uwarunkowanymi nowotworami i kilka innych" - wyjaśnia dr Wiesława Fabian, prezes Zachodniopomorskiego Oddziału Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce.

Kiedy więc przy kolejnych reformach systemu nagle przestano płacić za profilaktykę, lekarze natychmiast to dostrzegali. I skrzętnie wykorzystywali każdą nową możliwość.

"Może jest nam łatwiej, bo mamy przetarte szlaki - wrażliwych na ten problem lekarzy, przeszkolone pielęgniarki i doświadczenie w skuteczniejszym nakłanianiu pacjentów do badań profilaktycznych" - dodaje dr Fabian. Jednak jej zdaniem byłoby jeszcze lepiej, gdyby system bardziej sprzyjał takim działaniom. Podstawową przeszkodą w upowszechnianiu profilaktyki jest w naszym kraju przeciążenie pracą lekarzy pierwszego kontaktu. "Od samego początku postulujemy zmniejszenie liczby pacjentów pozostających pod opieką lekarza - nie powinna ona przekraczać 1800. Dziś każdy lekarz rodzinny ma w poczekalni kolejkę chorych, z konieczności więc koncentruje się na doraźnej interwencji. Na aktywną profilaktykę trzeba poświęcić odpowiednio dużo czasu, a tego przy obecnej organizacji systemu podstawowej opieki zdrowotnej zawsze brakuje" - twierdzi doktor Wiesława Fabian.

PS
Prezes oddziału Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce w jednym z województw, gdzie zainteresowanie programami profilaktycznymi jest żałośnie niskie, nie znalazł czasu ani ochoty na rozmowę z nami o tym problemie: "Ani teraz, ani jutro, ani później...".

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Jolanta Grzelak-Hodor

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.