Przegląd aparatów rentgenowskich
Piętnaście aparatów rentgenowskich wycofuje sanepid z terenu województwa lubelskiego, m.in. z SP ZOZ w Puławach, w Kraśniku, z przychodni w Rykach i Lublinie. To efekt wejścia w życie 1 stycznia 2007 r. nowych przepisów ustawy Prawo atomowe.
Stare urządzenia pracują głównie w poradniach i szpitalach powiatowych. Dr Jerzy Łączka, kierownik Zakładu Diagnostyki Obrazowej z SP ZOZ w Puławach mówi, że ich aparat ma kilkanaście lat. "Przestarzałe rozwiązania techniczne mogą skutkować większym promieniowaniem jonizującym mającym działanie rakotwórcze. Ale procedura przetargowa na kupno nowego rentgena już trwa" - wyjaśnia J. Łączka.
Przestarzałą aparaturę znaleźć można też w renomowanych ośrodkach lubelskich. Dwudziestoletni aparat rentgenowski marki Turr, wyprodukowany w NRD, prześwietla pacjentów przyszpitalnej, specjalistycznej przychodni Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie. "W styczniu przejdzie na emeryturę. Zastąpi go kilkumiesięczny aparat ze szpitalnego oddziału ratunkowego, a tam wstawimy nowe urządzenie, kupione za pieniądze z budżetu państwa przeznaczone na dofinansowanie szpitalnych oddziałów ratunkowych" - zapowiada prof. Andrzej Drop, konsultant wojewódzki ds. radiologii, kierownik Zakładu Radiologii Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie.
Zdaniem prof. A. Dropa, na złom powinno trafić drugie tyle aparatów RTG niż ostatecznie trafi. "Do wycofania nadawałoby się co najmniej 30 urządzeń rentgenowskich z terenu Lubelszczyzny - ocenia profesor. - Stare egzemplarze mogą dawać mylny, niedokładny obraz. To zaś prowadzi do nieprawidłowej diagnozy. Jeżeli radiolog pracuje na starym sprzęcie, to mimo doświadczenia, może się pomylić. Optymalny czas użytkowania aparatu, zapewniający dobrą jakość zdjęcia, wynosi do 10 lat".
A. Drop zauważa jednak, że z roku na rok jest coraz mniej staroci. "Jeszcze do niedawna, połowa z ponad 600 rentgentów w województwie lubelskim nadawała się do odstawki - zauważa. - Szpitale i przychodnie sukcesywnie wymieniają sprzęt na nowy".
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Stępień, Lublin