Resort zdrowia wraca do koncepcji kilku ośrodków wyposażonych w PET
Konflikt w sprawie finansowania badań diagnostycznych za pomocą skanera PET-CT zakończył się dla pacjentów pomyślnie. Dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy i prezes Narodowego Funduszu Zdrowia porozumieli się. Fundusz sfinansuje do końca tego roku 2222 badania z użyciem pozytonowej tomografii emisyjnej.; ;
Prekursor z Bydgoszczy
Trzeba przyznać, że dyrektor Centrum Onkologii w Bydgoszczy Zbigniew Pawłowicz jako pierwszy wpadł na pomysł kupienia PET-u, a inne ośrodki, takie jak Warszawa, zaczęły o to zabiegać później. Jednak ryzyko, jakiego podjął się szef bydgoskiego centrum było olbrzymie. Z. Pawłowicz sfinansował zakup PET-CT z kredytu bankowego na niebagatelną sumę 24 mln zł, nie mając gwarancji, że pożyczkę wraz o odsetkami będzie mógł regularnie spłacać. Wprawdzie otrzymał w 2003 roku obietnicę finansowania badań (jak mówi - od ministra zdrowia), ale jak się później okazało, z jej realizacją było już gorzej.
W dodatku w kręgach rządowych krążyły wtedy pogłoski, że dyrektor Z. Pawłowicz przepłacił kupując PET. Nie doszło również do wprowadzenia w życie planu stworzenia dwóch dodatkowych ośrodków dysponujących takimi urządzeniami - w Warszawie i w Gliwicach - który pilotował następny minister zdrowia Leszek Sikorski. Był to istotny element planu, ponieważ pozwalał na produkowanie wykorzystywanego przez PET izotopu w jednym miejscu dla wszystkich ośrodków, co znacznie obniżyłoby koszty.
Na pytanie Pulsu Medycyny, skąd weźmie środki na obsługę kredytu, jeśli zgodził się na - według niego niedoszacowaną - stawkę z NFZ, Zbigniew Pawłowicz mówi wprost: "Dziś notujemy 8 mln zł straty za zeszły rok, no to w przyszłym roku będzie minus 15 mln zł".
Kredyt odbił się już na stanie finansów Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Podczas gdy 2002 rok placówka zamknęła bez strat, w 2003 roku miała już stratę ponad 2 mln zł.
Brak strategii i nadzoru Ministerstwa Zdrowia
Elżbieta Hibner nie spodziewa się, aby do następnych wyborów parlamentarnych powstał spójny plan (a następnie jego szybka realizacja) dotyczący zaopatrzenia kolejnych ośrodków w Polsce w pozytonową tomografię emisyjną. E. Hibner przyznaje, że zwiększenie podaży takich badań obniżyłoby ich cenę. "Z drugiej strony suma, którą będzie musiał wtedy wydać NFZ wzrośnie, ponieważ wzrośnie też zapotrzebowanie na takie badania - zastanawia się E. Hibner. - W każdym razie takie wydatki powinny być jakoś planowane, tak jak na całym świecie". Jednak na razie brak zarówno strategii resortu zdrowia, jak i regulacji prawnych, które nakładałyby na dyrektorów publicznych szpitali finansowe cugle. "Gdyby szpitale były spółkami prawa handlowego, rada nadzorcza albo nie dopuściłaby do wzięcia kredytu, albo konsekwencją nieprzemyślanych kredytów byłaby upadłość - uważa E. Hibner. - W obecnej sytuacji prawnej nie ma rygoru planowania wydatków ze środków publicznych, dlatego zadłużanie szpitali będzie się szybko pogłębiać".
Prywatne firmy inwestują w drogi sprzęt o wiele ostrożniej. "Aby porwać się na taką inwestycję jak zakup PET, prywatna firma musiałaby być bardzo silna i mieć gwarancję, na przykład z ministerstwa albo NFZ, że ma zapewniony zbyt na badania" - przyznaje Paweł Augustyn, dyrektor GE Healthcare.
Dyrektor Zbigniew Pawłowicz przekonuje jednak, że zakup PET-u dla Bydgoszczy to przemyślana i zaplanowana decyzja. Dodaje przy tym, że pacjenci z Europy Zachodniej mogą korzystać z takiego sprzętu już od kilkunastu lat. "Wziąłem ten kredyt, bo miałem pisemną deklarację ministra zdrowia z 2003 roku, że zapewni finansowanie badań - argumentuje Z. Pawłowicz. - Później resort zdrowia przekazał kwestie finansowania diagnostyki przy użyciu PET funduszowi i teraz mówi, że to nie jego sprawa".
Z. Pawłowicz nie chciał ujawnić, czy chodziło mu o poparcie Mariusza Łapińskiego czy Marka Balickiego. Z różnych źródeł dowiedzieliśmy się, że na rzecz inwestycji ostro lobbowali także lokalni posłowie, w tym Janusz Zemke.
Kto i co obiecywał?
Minister M. Balicki rzeczywiście obiecywał Bydgoszczy finansowanie, mimo że według naszych informacji popierał pomysł zainstalowania PET w Warszawie. W kwietniu 2003 roku M. Balicki zapewniał, że w pierwszym półroczu 2003 roku wyda rozporządzenie rozszerzające wykaz procedur wysokospecjalistycznych o pozytonową tomografię emisyjną. "Podjąłem taką decyzję, by z tej metody diagnostycznej mogli korzystać pacjenci z całego kraju. (...) Spodziewam się, że finansowanie tych badań z budżetu państwa będzie możliwe od 1 lipca" - wyjaśniał w kwietniu 2003 roku na łamach Pulsu Medycyny M. Balicki. Jeszcze na początku września 2003 r. ministerstwo, w ramach programu polityki zdrowotnej, kupiło w Centrum Onkologii w Bydgoszczy 700 badań przy użyciu PET. Wcześniej, przez pół roku, badania te były dostępne tylko odpłatnie, maksymalnie za sumę 8 tys. zł. Zgodnie z decyzją ministra zdrowia, w 2004 roku finansowanie diagnostyki z zastosowaniem PET przejął Narodowy Fundusz Zdrowia.
Gotowy, niepotrzebny plan?
Wróćmy do wcześniejszych wydarzeń. W kwietniu 2003 roku Marek Balicki złożył dymisję, a szefem resortu zdrowia został Leszek Sikorski. "Odziedziczyłem wiele obietnic, szczególnie ministra Mariusza Łapińskiego - tłumaczy L. Sikorski. - Postanowiłem przygotować plan, który nie tylko rozwiąże sprawę doraźnego finansowania badań w Bydgoszczy, ale również określi docelową liczbę i lokalizację urządzeń PET w Polsce".
Nad planem pracował Departament Polityki Zdrowotnej MZ wspólnie z ówczesnymi konsultantami krajowymi. Jeden PET miał być umieszczony w Warszawie. Tę wspólną inwestycję Uniwersytetu Warszawskiego, który dysponując cyklotronem miał produkować radiofarmaceutyki dla PET, i Centralnego Szpitala Klinicznego AM, planowano sfinansować ze środków ministerstwa i Komitetu Badań Naukowych. Na PET w Gliwicach miały być przeznaczone środki własne oraz dotacja ministerstwa.
"Przy tej okazji zaplanowaliśmy dokładną pulę badań z zastosowaniem pozytronowej tomografii emisyjnej, aby nie dopuścić do niekontrolowanego wzrostu popytu na te badania. Opracowano też wskazania oraz przeciwwskazania do badań" - relacjonuje L. Sikorski.
Zdaniem byłego ministra, przygotowany plan określał również liczbę badań z wykorzystaniem PET, którą powinien kupić NFZ.
Trudne negocjacje, czyli ile to naprawdę kosztuje
Fundusz podpisał z Bydgoszczą kontrakt dopiero w październiku 2004 roku - na 825 badań po 6 tys. zł. W 2005 roku negocjacje rozpoczęły się dopiero w połowie stycznia.
Obserwując niedawne telewizyjne pojedynki między prezesem NFZ i dyrektorem bydgoskiego Centrum Onkologii nie sposób było ocenić, czyje szacunki dotyczące ceny badań są trafne. Dyrektor Z. Pawłowicz zgodził się ostatecznie na cenę 4,5 tys. zł za badanie, mimo że wcześniej proponował funduszowi 3 tysiące badań po 5 tys. zł każde.
W środowisku producentów sprzętu medycznego panuje jednak opinia, że spór o cenę jest trudny do rozstrzygnięcia, tym bardziej, że bydgoskie centrum nie ma w Polsce konkurencji. Leszek Sikorski uważa, że Bydgoszcz zdecydowanie zawyżała stawkę. "Przewidziano zbyt krótką amortyzację. Moim zdaniem, absolutne minimum to 5 lat" - wyjaśnia L. Sikorski. Krótki okres amortyzacji (4 lata) ma swój duży udział w wysokiej cenie badania.
Z drugiej strony, pewne elementy kalkulacji proponowanej początkowo przez NFZ mogły być niedoszacowane. Z kalkulacji kosztów, jaką otrzymaliśmy z biura prasowego funduszu, dotyczącej wcześniejszej ceny 3 tys. zł za badanie, dowiadujemy się, że wykonywane miało być maksymalnie 18 badań dziennie, co według ekspertów jest w praktyce nierealne. W kalkulacji niedoszacowano również kosztu materiałów do badania, które fundusz wycenił na 357 zł. To za mało, mówią zgodnie Z. Pawłowicz i producenci, ponieważ szacując cenę, użytkownik sprzętu musi wziąć pod uwagę koszt produkcji izotopu, którego promieniowanie jest rejestrowane przez skaner. Do produkcji radioizotopów potrzebny jest cyklotron. Według przedstawiciela jednego z wiodących producentów urządzeń PET, konieczność produkowania izotopu na miejscu może podwyższyć koszt inwestycji nawet dwukrotnie. Trzeba przy tym pamiętać, że ze względu na szybki rozpad izotopu, nie da się go transportować na duże odległości, na przykład od producentów pracujących na rzecz liczniejszych, zagranicznych ośrodków wyposażonych w PET. Jeden z producentów zwraca również uwagę na fakt, że Bydgoszcz zakupiła najnowocześniejszą wersję skanera. W Europie zachodniej jest wiele ośrodków, które dysponują tylko PET-em, w Bydgoszczy stoi o wiele droższy PET-CT. Jego zaletą jest nakładanie dwóch rodzajów skanowania, co umożliwia dokładną lokalizację chorych tkanek.
Powrót do ministerialnego programu
Długo trwała cisza na temat szerszego wprowadzenia w Polsce diagnostyki metodą pozytonowej tomografii emisyjnej. Ostatnio, po medialnej burzy związanej z kontraktem dla Bydgoszczy, w sprawie PET-u coś drgnęło. W biurze prasowym resortu zdrowia dowiedzieliśmy się, że ministerstwo planuje program zdrowotny, w ramach którego sumą 10 mln zł zostaną dofinansowane dwa ośrodki wnioskujące o PET. Wiadomo, że o pieniądze na PET starają się między innymi więtokrzyskie Centrum Onkologii i Centrum Onkologii w Gliwicach.
Jak zapewnia Stanisław Góźdź, dyrektor CO, swoją kadrę przeszkolił już na cyklotronie w Dubnej, teraz może aplikować o środki na PET.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Anna Gwozdowska