Równo czy sprawiedliwie?

Hanna Samson
opublikowano: 24-04-2009, 00:00

Ile wysiłku wkładają rodzice, by traktować dzieci jednakowo! A im bardziej się starają, tym bardziej dzieci rywalizują ze sobą. Gdyby zamiast równości zadbać o sprawiedliwość, życie całej rodziny stałoby się lepsze.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna

 

Są pokoje dziecięce, które ze słowem pokój nie mają wiele wspólnego. Toczy się w nich nieustanna wojna bezwiednie podsycana przez rodziców.

— Nie rozumiem, czemu one ciągle się kłócą. Wciąż im powtarzam, że tak samo je kocham, wszystko dzielę równiutko na pół, a one wiecznie czują się pokrzywdzone. Jak nie jedna, to druga. Albo obie naraz. Dlaczego? — pyta bezradnie matka dwóch nastolatek.

 

Dlaczego? Sama pamiętam z dzieciństwa. Moja mama bardzo dbała o sprawiedliwość. Jak czekolada — to na pół. Tyle że moja siostra nie lubiła słodyczy. Ja uwielbiałam. Moja połowa kończyła się znienacka, gdy siostra wolno pieściła w ustach pierwszą kratkę. Resztę starannie zawijała w sreberko i kładła na swoim biurku.

— Dasz kawałek? — pytałam moją siostrę.

Ale ona nie zamierzała się ze mną dzielić swoją połową. Chyba że…

— Dam ci kawałek, jak pozmywasz za mnie po kolacji.

Zmywałam.

— Rozmyśliłam się — mówiła moja siostra, a ja wpadałam w rozpacz.

— No to jeszcze pościel mi łóżko.

W końcu dostawałam swoją ciężko zapracowaną kratkę, a reszta czekolady leżała na biurku. Próbowałam na nią nie patrzeć. Ale czasem, gdy siostry nie było w pokoju, odwijałam sreberko i poślinionym palcem zbierałam okruszki.

— Ruszałaś moją czekoladę — stwierdzała siostra po powrocie i biegła do mamy. — Mamo, ona ruszała moją czekoladę!

— Ale nie zjadłam.

— Nie ruszaj cudzej własności. Przecież dostałyście po równo!

A ja czułam, że moja siostra dostała dużo więcej czekolady niż ja.

 

Albo miłość. Czy można dzielić ją sprawiedliwie między dzieci? Można. Ale czy dzieci to docenią? "Mamo, ją kochasz bardziej!" — takie zarzuty słyszał pewnie niejeden rodzic, który bardzo się stara, żeby nie wyróżniać żadnego dziecka. "Skądże! Kocham was jednakowo!".

I dziwimy się, że dziecko nie jest zachwycone. A czy ktoś z nas chciałby być kochany tak samo jak jeszcze ktoś inny? Z pewnością nie. Taka dzielona miłość to jakby połowa miłości. Każdy z nas chce być kochany wyjątkowo. Dla osoby, którą kocha, chce być jedyny, niepowtarzalny i najważniejszy na świecie. Czy można zaspokoić takie pragnienie, gdy ma się więcej niż jedno dziecko? Oczywiście. Wystarczy każde kochać wyjątkowo. "Ty jesteś moją jedyną Kasią. Na całym świecie nie ma takiej drugiej jak ty. Bardzo się cieszę, że jesteś moją córką". "A Natalię też kochasz?". "Jasne, że tak. Ona jest moją jedyną Natalią. Jestem szczęśliwa, że mam was obie".

 

Albo czas, który spędzamy z dziećmi, obdarzając je swoją uwagą. Są rodzice, którzy z uporem maniaka i tu dbają o sprawiedliwość. A z czasem jest trochę tak jak z czekoladą. Jeśli będziemy dbać o równy podział, jedno z dzieci nieraz będzie nas miało za mało, drugie będzie się dusić pod nadmiarem rodzicielskiej troski. Rozmawiasz ze starszym synem, młodszy stara się zwrócić na siebie uwagę, w końcu wrzeszczy: "Już sto godzin z nim rozmawiasz!". "Masz rację, już długo rozmawiamy, bo to bardzo ważne sprawy. Jak tylko omówimy konflikt Pawła z panią od biologii, będę miała czas dla ciebie". Młodszy uspokaja się, idzie do swojego pokoju, po skończeniu rozmowy idziesz do niego.

— Ja tylko nie wiedziałem, co narysować do szkoły. Pani powiedziała, że co chcę. A ja chcę psa.

— Świetny pomysł.

— No to narysuję.

— Jak skończysz, to koniecznie mi pokaż.

Rozmowa z młodszym synem trwała dużo krócej, a mimo to obaj chłopcy są zadowoleni. Dostali tyle czasu i uwagi mamy, ile im było trzeba.

 

A porównywanie? W gruncie rzeczy wyrasta z tego samego korzenia. Jakby traktowane jednakowo dzieci miały być jednakowe. "Spójrz, jak pięknie je twoja siostra. Siądź tak prosto jak ona. I zabierz ten łokieć ze stołu". Albo: "Jak ty wyglądasz? Twoja siostra nigdy by się tak nie ubrała". Jedno dziecko przeżywa dumę, że jest lepsze, albo poczucie winy, że przez nie brat lub siostra dostaje reprymendę. Drugie dziecko czuje się zawstydzone, smutne albo jest wściekłe na siostrę lub brata. Czy nie lepiej skupić się na zachowaniu jednego dziecka, zamiast je porównywać? Lepiej. Dla obydwojga dzieci i dla relacji między nimi. Korzyść dla rodziców też jest wielka. Mniej kłótni i awantur w pokoju dziecięcym. Jest o co powalczyć.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Hanna Samson

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.