Pod koniec maja firma badawcza IQS przeprowadziła dla „Pulsu Biznesu” ogólnopolski sondaż, z którego wynika, że aż 73 proc. ankietowanych życzyłoby sobie współfinansowania świadczeń leczniczych przez samorządy lokalne.
Ten artykuł czytasz w
ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Pomysł ten popiera 77 proc. kobiet i 68 proc. mężczyzn. Największą akceptację znajduje on w grupie 15-24-latków (80 proc.), osób z podstawowym i zasadniczym wykształceniem (80 proc.) i w miastach liczących od 50 do 199 tys. mieszkańców.
Jednocześnie połowa badanych popiera wprowadzone przez rząd ograniczenie możliwości przekazywania szpitali prywatnym podmiotom, natomiast 38 proc. jest temu przeciwnych. Ten pomysł podoba się 56 proc. mężczyzn i 44 proc. kobiet. Najbardziej popierają go osoby z wykształceniem podstawowym i zasadniczym (62 proc.), najmniej — z wyższym (41 proc.). Wśród tych ostatnich największą grupę (49 proc.) stanowią zwolennicy kontynuowania prywatyzacji. Podobnie jest z mieszkańcami miast powyżej 500 tys. (43 proc. za blokadą prywatyzacji, a 48 proc. za jej utrzymaniem).
Większość ankietowanych przyznała, iż przy wyborze miejsca leczenia biorą pod uwagę to, czy szpital jest prywatny, państwowy czy samorządowy. Tylko dla jednej trzeciej pytanych nie ma to znaczenia. Mniejsze znaczenie do tego przywiązują mieszkańcy największych miast (tylko połowa z nich bierze to pod uwagę) oraz osoby z wyższym wykształceniem (51 proc.). Jest to szczególnie ważne dla mieszkańców miast o liczbie mieszkańców od 50 do 200 tysięcy oraz dla osób z niższym wykształceniem. Im osoby starsze, tym mocniej zwracają uwagę na własność szpitala, w którym mają się leczyć.
Pod koniec maja firma badawcza IQS przeprowadziła dla „Pulsu Biznesu” ogólnopolski sondaż, z którego wynika, że aż 73 proc. ankietowanych życzyłoby sobie współfinansowania świadczeń leczniczych przez samorządy lokalne.
Pomysł ten popiera 77 proc. kobiet i 68 proc. mężczyzn. Największą akceptację znajduje on w grupie 15-24-latków (80 proc.), osób z podstawowym i zasadniczym wykształceniem (80 proc.) i w miastach liczących od 50 do 199 tys. mieszkańców.