Strajk we wrocławskim Szpitalu Psychiatrycznym

Marcin Murmyło, Wrocław
opublikowano: 06-11-2002, 00:00

Przez cztery dni we wrocławskim Szpitalu Psychiatrycznym trwał strajk okupacyjny pracowników, którzy przez trzy miesiące nie otrzymywali należnych im pensji. Jednak forma ich protestu od początku budziła szereg kontrowersji.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Wrocławski Szpital Psychiatryczny to najbardziej renomowana placówka tego typu na Dolnym ląsku. Jednocześnie jednak najbardziej zadłużona spośród innych szpitali psychiatrycznych w tym województwie. Według różnych danych, zadłużenie szpitala wynosi obecnie 12-16 mln zł.
Z powodu kłopotów finansowych pracownicy nie otrzymali należnych wynagrodzeń za trzy miesiące (lipiec-wrzesień). Dodatkowo placówka zajęła wcześniej odprowadzane z pensji pracowniczych składki związkowe oraz na izby lekarską i pielęgniarską, nie wypłacała odszkodowań za wypadki przy pracy, nie wpłacała pieniędzy ani na fundusz socjalny, ani zapomogowo-pożyczkowy. To były główne przyczyny rozpoczętego 22 października strajku okupacyjnego załogi.

W styczniu będzie lepiej

"Jesteśmy zdesperowani. Nie mamy za co żyć. Dotychczasowe negocjacje nie przyniosły żadnego efektu, podobnie jak dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Dlatego musieliśmy strajkować. Nie tylko dla siebie, ale i dla naszych podopiecznych" - stwierdził Arkadiusz Tylman z Komitetu Strajkowego.
Rzeczywiście, trudna sytuacja finansowa odbija się również niekorzystnie na chorych - w szpitalu brakowało podstawowych leków psychiatrycznych, a okresowo żywności (mleka, cukru, ziemniaków) czy czystej pościeli.
"Musimy przetrwać ten ciężki okres. W styczniu powinno być już lepiej. Nasze zadłużenie to efekt przede wszystkim błędów kasy chorych" - tłumaczył dyrektor placówki Tomasz Piss. Jego zdania nie podzielał Zarząd Województwa Dolnośląskiego, który na jednym z ostatnich posiedzeń odwołał go z zajmowanego stanowiska (czytaj obok). Wypowiedzenie nie zostało jednak wręczone, bo dyrektor przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim.

Dostali zaległe pensje

Zwolnienie dyrektora i częściowe uregulowanie zaległości płacowych nie mogło jednak zapobiec strajkowi. Polegał on na odejściu pracowników szpitala ze swoich stanowisk pracy. Na oddziałach pozostali tylko lekarze, pielęgniarki i sanitariusze niezbędni dla zapewnienia podstawowego bezpieczeństwa chorym psychicznie pacjentom. Nie było żadnych przyjęć ani konsultacji psychiatrycznych.
"Nie chcemy, by nasz protest odbywał się kosztem pacjentów. Ich bezpieczeństwo jest zapewnione" - mówił Arkadiusz Tylman.
Pacjenci zresztą sami włączyli się do strajku. Zwiesili zza zakratowanych okien powiązane białe prześcieradła i wykrzykiwali m.in. hasła: "my chcemy leków", "zapłaćcie im pensje".
Strajk zakończył się po czterech dniach, po odblokowaniu komorniczego zajęcia kont szpitala. Pracownicy otrzymali swoje pensje oraz zapewnienie uregulowania pozostałych należności.
"Osiągnęliśmy strajkiem to, co zamierzaliśmy, więc jesteśmy wszyscy szczęśliwi. Mamy nadzieję, że dostaniemy również pensje za październik. Jeśli nie, to odwieszamy nasz strajk" - mówi dr Małgorzata Zalewska z Komitetu Strajkowego.





Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Marcin Murmyło, Wrocław

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.