Wszyscy czekają na „godzinę zero”
Sytuacja szpitali klinicznych nie jest najlepsza. Borykają się one z wieloletnimi długami, przejętymi jeszcze od Ministerstwa Zdrowia, któremu wcześniej podlegały.
Od co najmniej czterech lat domagamy się specustawy dla szpitali klinicznych. W dodatku sami, jako kolegium rektorów uczelni medycznych, przygotowaliśmy jej kształt i zapisy. Długo nam się wydawało, że Ministerstwo Zdrowia popiera te działania, bo kolejni ministrowie interesowali się tym dokumentem. Jeszcze wiceminister Andrzej Włodarczyk wysłał jej tekst do konsultacji prawnikom. Okazuje się, że na próżno.
Jeśli chodzi o placówki podlegające WUM, to robimy wszystko, by naprawić sytuację. Szpitalowi przy ul. Banacha, który ma 1-1,3 mln zł zadłużenia, udało się w zeszłym roku zatrzymać narastanie długu. Było to możliwe m.in. dzięki wprowadzeniu dyscypliny finansowej (kliniki zaczęły bilansować swoją działalność) oraz kredytowi bankowemu. Szpital przy ul. Lindleya także dostał zgodę na zaciągnięcie komercyjnej pożyczki. Najtrudniejsza sytuacja jest w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym. Tu dyrektor musiał wprowadzić drastyczne działania restrukturyzacyjne — zobaczymy, czy przyniosą one efekty. Na szczęście dwa pozostałe szpitale — okulistyczny i ginekologiczno-położniczy nie tylko nie mają strat, a wręcz przynoszą zyski. Ale nie widzę podstaw, by którąkolwiek z placówek przekształcać w spółkę. Problem zacznie się, jak przyjdzie „godzina zero”. Na razie nie ma pomysłu, co zrobić z zadłużonymi szpitalami klinicznymi. Ja wciąż liczę na specjalne traktowanie, bo bez klinik nie będzie kształcenia.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Prof. dr hab. n. med. Marek Krawczyk, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego