Wydłużenie kończyny bez użycia stelaża
Wydłużenie kończyny bez użycia stelaża
Dwa pierwsze w Polsce i jedne z pierwszych na świecie zabiegi wydłużenia kończyny z jednoczesną korekcją jej kształtu przy użyciu metalowego gwoździa z silnikiem sterowanym polem magnetycznym przeprowadzili ortopedzi w warszawskim Centrum Medycznym Gamma.
Klasyczne, powszechnie wykonywane od wielu lat zabiegi wydłużania kończyn metodą Ilizarowa wymagają zastosowania zewnętrznego stelaża, który pacjent musi nosić od kilku do nawet kilkunastu tygodni po operacji (w zależności od tego, o ile centymetrów trzeba wydłużyć nogę). Jest to dla niego rozwiązanie uciążliwe, powoduje duży dyskomfort, a przede wszystkim niesie ze sobą ryzyko powikłań: infekcji, blizn, bolesnych zrostów pooperacyjnych, przykurczy. Zdarza się, że po takim wydłużaniu kończyny pacjent dochodzi do siebie przez wiele lat.
Gwóźdź z silnikiem
W metodzie, którą 8 maja zastosowali lekarze z Centrum Medycznego Gamma, zewnętrzny stelaż został zastąpiony przez metalowy gwóźdź, który w trakcie zabiegu wprowadzono śródszpikowo do wnętrza kości. W gwoździu znajduje się silnik sterowany zewnętrznym polem magnetycznym. Kończyna wydłużana jest stopniowo, o około 1 mm dziennie, a jednocześnie korygowane jest jej zaburzenie mechaniczne.
„Zastosowanie tego gwoździa umożliwia nie tylko wydłużenie kości, ale również dynamiczną zmianę jej osi. Wydłużając się pod wpływem działania pola magnetycznego, gwóźdź powoduje wydłużenie kości lub — w zależności od tego, jak go zamontujemy — zmianę jej kształtu” — wyjaśnia dr n. med. Konrad Słynarski, który kierował zespołem ortopedów w trakcie obu zabiegów wykonanych w CM Gamma. Ponad dwa lata temu, na zlecenie producenta, przeprowadził badanie kliniczne tego innowacyjnego urządzenia pod kątem jego zastosowania w osteotomii kości piszczelowej. Wyniki były na tyle obiecujące, że postanowił zastosować tę metodę w ośrodku, w którym obecnie pracuje.
W opinii dr. Słynarskiego, jej przewagą jest przede wszystkim mała inwazyjność oraz możliwość elastycznego doboru korekcji przez operatora. Nie musi się on kurczowo trzymać pierwotnego kąta korekcji kości, zaplanowanego na podstawie analizy zdjęcia RTG czy obrazu rezonansu magnetycznego wykonanych przed operacją.
„To, co nam wydaje się idealne, niekoniecznie musi być dobrze tolerowane przez pacjenta. Jeśli po kilku dniach wydłużania kości odczuwa on jakikolwiek dyskomfort, zawsze możemy dokonać jakiejś korekty, a jeśli zajdzie taka potrzeba, nawet nieco skrócić wydłużoną już kończynę” — mówi dr Konrad Słynarski.
Dwa zabiegi podczas jednej operacji
Nową metodę zastosowano w CM Gamma u 39-letniego instruktora narciarstwa, który w wyniku wypadku komunikacyjnego doznał skomplikowanego złamania i znacznego ubytku kości udowej (po jej zespoleniu i zrośnięciu jego noga była krótsza o 5 cm). Drugą operację wykonano u 28-letniej pacjentki z wrodzonym skróceniem (o około 3 cm) i poważną deformacją kości.
Z krótszą o 5 cm nogą mężczyzna nie mógłby wrócić do wykonywania swojego zawodu i uprawiania sportu, bo nie był nawet w stanie normalnie się poruszać. U kobiety największym problemem była zaburzona mechanika zdeformowanej kończyny.
„W przypadku tej pani, stosując klasyczną metodę, musielibyśmy wykonać operację w dwóch etapach — najpierw wydłużyć kość, a następnie skorygować jej oś mechaniczną. Wykorzystując gwóźdź napędzany polem magnetycznym, mogliśmy jej zaproponować zabieg mało inwazyjny, w trakcie którego wykonaliśmy oba etapy jednocześnie. Dzięki temu uniknęła nie dwóch, ale całej serii operacji” — tłumaczy dr Słynarski.
W przypadku samego wydłużania kości lekarze muszą najpierw przeciąć ją w poprzek na wyznaczonej wcześniej wysokości, w miejscu najbardziej dogodnym do rozciągnięcia. Następnie, poprzez niewielkie nacięcia na skórze, które wykonuje się od strony kolana lub biodra, wprowadzają do kości metalowy gwóźdź, ryglują go po obu stronach śrubami i przykładają do niego magnes wytwarzający pole magnetyczne. Po sprawdzeniu, czy znajdujący się w gwoździu silnik działa prawidłowo, rozciągają pręt o 1-2 mm i kontrolują, czy wraz z nim rozciągnęła się też noga. Ostatnim etapem zabiegu jest zszycie skóry.
Jeśli poza wydłużeniem kości trzeba również skorygować jej oś mechaniczną, przebieg zabiegu jest nieco inny. „Ten zabieg wymaga ogromnej precyzji, dlatego na czas jego trwania, czyli na kilkanaście minut, na przeciętą kość trzeba założyć stabilizator zewnętrzny — metalowy pręt. Manipulując nim, ustawiamy przeciętą kość w taki sposób, że jednocześnie korygujemy jej oś, a dopiero potem wprowadzamy do niej gwóźdź i ryglujemy go. W tym wypadku nie dwiema, ale większą liczbą śrub” — relacjonuje Konrad Słynarski. Jeśli gwóźdź jest umieszczony prawidłowo, zdejmuje się stabilizator zewnętrzny i zszywa skórę.
Unikać obciążeń nogi
Po zabiegu pacjenci zostają wyposażeni w specjalną walizeczkę z zaprogramowanym magnesem, aby po powrocie do domu mogli samodzielnie rozciągać kość. Muszą to robić trzy razy dziennie, tak aby w sumie każdego dnia udało im się wydłużyć kończynę o około 1 mm. Po dwóch tygodniach pacjent zgłasza się na wizytę kontrolną, podczas której ma wykonane badanie RTG. Na koniec mierzy się długość kości, sprawdzając, czy została prawidłowo wydłużona. Pacjent zostaje poinformowany, że przez cztery tygodnie nie wolno mu obciążać wydłużonej kończyny, bo w tym czasie musi się ona zrosnąć.
„Gwóźdź jest elastyczny. Gdyby pacjent zaczął obciążać nogę za szybko, to mógłby się skrócić” — przestrzega dr Konrad Słynarski.
Po zakończeniu leczenia i zrośnięciu się wydłużonej kończyny gwóźdź powinien zostać usunięty z kości. Jeśli z jakichś przyczyn tak się nie stanie, pacjent nie powinien poddawać się badaniu rezonansem magnetycznym, ponieważ w gwoździu znajduje się magnes.
O kim mowa
Dr n. med. Konrad Słynarski jest specjalistą ortopedii i traumatologii narządu ruchu. Specjalizuje się w leczeniu urazów sportowych oraz chorób zwyrodnieniowych narządu ruchu, w szczególności dotyczących stawu kolanowego. Jest autorem wielu publikacji naukowych, członkiem międzynarodowych towarzystw medycznych, konsultantem naukowym kilku wiodących firm medycznych oraz współzałożycielem i wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Artroskopowego. Ponad 10 lat temu, jako pierwszy w Polsce, wykonał udany przeszczep chondrocytów w miejsce uszkodzonej chrząstki.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Maja Marklowska-Dzierżak
Dwa pierwsze w Polsce i jedne z pierwszych na świecie zabiegi wydłużenia kończyny z jednoczesną korekcją jej kształtu przy użyciu metalowego gwoździa z silnikiem sterowanym polem magnetycznym przeprowadzili ortopedzi w warszawskim Centrum Medycznym Gamma.
Klasyczne, powszechnie wykonywane od wielu lat zabiegi wydłużania kończyn metodą Ilizarowa wymagają zastosowania zewnętrznego stelaża, który pacjent musi nosić od kilku do nawet kilkunastu tygodni po operacji (w zależności od tego, o ile centymetrów trzeba wydłużyć nogę). Jest to dla niego rozwiązanie uciążliwe, powoduje duży dyskomfort, a przede wszystkim niesie ze sobą ryzyko powikłań: infekcji, blizn, bolesnych zrostów pooperacyjnych, przykurczy. Zdarza się, że po takim wydłużaniu kończyny pacjent dochodzi do siebie przez wiele lat.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach