Bioton chce zostać frakcjonatorem osocza
Szykuje się rewolucja na polskim rynku osocza. Giełdowy Bioton ogłosił, że zamierza dokończyć budowę Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu i za dwa lata rozpocząć produkcję preparatów osoczopochodnych.
Partner z technologią
Adam Wilczęga, prezes Biotonu, na konferencji prasowej 8 stycznia br. poinformował, że firma zamierza rozpocząć w Mielcu produkcję preparatów z osocza już za dwa lata. Będzie to możliwe dzięki kontraktowi zawartemu z jednym z największych w Europie frakcjonatorów, który ma zarejestrowane produkty krwiopochodne na polskim rynku. Od swojego partnera Bioton uzyska technologię oraz będzie w stanie szybko przerejestrować jego preparaty. Współpraca z dużym przetwórcą będzie też gwarantować łatwiejszy dostęp do osocza.
Dokończenie budowy LFO ma kosztować 40-50 mln dolarów. Inwestycja może być bardzo rentowna. Obecnie wartość rynkowa preparatów pozyskanych z jednego 1 litra osocza wynosi ok. 1,1 tys. zł. Bioton chce je sprzedawać w Polsce i na swoich strategicznych rynkach zagranicznych. Firma zapowiada, że zdolności produkcyjne przetwórni w Mielcu wyniosą 400 tys. litrów osocza rocznie, a po jej rozbudowie nawet 800 tys. litrów. To oznacza, że kluczowy dla biznesowego powodzenia tej inwestycji będzie dostęp do polskiego surowca.
"Zamierzamy zwrócić się do Ministerstwa Zdrowia z propozycją długoterminowej współpracy. Chcielibyśmy w oparciu o partnerstwo publiczno-prywatne podpisać umowę, która zagwarantuje Biotonowi dostawy osocza. My, jako producent preparatów z osocza, zapewnimy zaopatrzenie Polski w tańsze produkty - zgodnie z zasadą wystarczalności - produkowane z polskiego osocza" - mówi Adam Wilczęga.
Ministerstwo Zdrowia czeka na jakiś ruch ze strony Biotonu. "Na razie nikt z firmy się z nami nie kontaktował. Myślę, że tego typu decyzję musi podjąć nie tylko minister zdrowia, to musi być decyzja rządu. My jesteśmy tylko jednym z partnerów, ważnym, bo mamy surowiec w ręku. Bioton znalazł niszę rynkową, ponieważ jest ogromny deficyt immunoglobulin na rynku. Jeśli taka fabryka powstanie, to każdy musi być zwycięski. Nasi pacjenci muszą mieć zagwarantowaną większą ilość leków najlepszej jakości" - mówi Jarosław Pinkas, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia.
Jednak zanim Bioton doprowadzi swoją nową inwestycję do końca, ktoś musi przerobić już zgromadzone w Polsce osocze. Po kilkunastu miesiącach zwlekania z decyzją, resort ogłosił 21 grudnia 2006 r. nowy przetarg w tej sprawie. Zdecydował się przy tym na procedurę przyspieszoną. Jak dowiedzieliśmy się w Narodowym Centrum Krwi, przetarg mógłby być rozstrzygnięty bardzo szybko, nawet już w kwietniu 2007 roku. Pod warunkiem, że postępowanie nie zostanie oprotestowane. A jest. Do Zakładu Zamówień Publicznych natychmiast wpłynęły dwa protesty: firmy CSL Behring, wieloletniego poprzedniego kontrahenta Polski oraz firmy doradztwa finansowego EU Partner, działającej najprawdopodobniej w imieniu innego, nieujawnianego frakcjonatora.
Resort zdrowia zakłada, że umowa z nowym frakcjonatorem będzie podpisana na dwa lata. Rocznie będzie frakcjonowane 100-150 tys. litrów osocza. Szacunkowa wartość zamówienia to 93 mln zł.
Pacjenci czekają na immunoglobuliny
Naglącym problemem ciągle pozostaje brak immunoglobulin na polskim rynku. Trwają negocjacje z przetwórnią w Bernie w sprawie nierozliczonej partii tzw. pasty (pisaliśmy o tym w Pulsie Medycyny nr 20/2006), z której można byłoby - według wyliczeń Narodowego Centrum Krwi - wytworzyć 480 kg immunoglobuliny. Jak poinformował Paweł Trzciński, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia, Szwajcarzy zgodzili się przekazać Polsce 100 kg tego leku. Pierwsza partia (18 kg) dotrze pod koniec stycznia, kolejne w cyklu miesięcznym do maja.
Resort zdrowia we współpracy z Narodowym Funduszem Zdrowia chce też rozwiązać drugi problem związany z immunoglobuliną. W tej chwili wycena punktu w procedurach NFZ nie odzwierciedla aktualnych cen rynkowych, co hamuje import tego leku do Polski. "Zbieramy od firm dystrybuujących immunoglobuliny w Polsce dane o cenach. Prezes funduszu już obiecał, że dokona urealnienia ceny immunoglobuliny do wartości rynkowej" - zapowiada Paweł Trzciński.
Historia przerobu osocza w Polsce
- W 1993 r. Polska zgodnie z zaleceniami Rady Europy rozpoczyna realizację programu samowystarczalności w zakresie zaopatrzenia w produkty krwiopochodne (100 proc. produkcji z polskiego osocza). Instytut Hematologii i Transfuzjologii podpisuje umowę z przetwórnią osocza w Bernie (obecny właściciel - CSL Behring) na frakcjonowanie. Umowa wygasa w 2005 roku.
- W 1994 roku w Ministerstwie Zdrowia powstaje koncepcja wybudowania w Polsce własnej fabryki frakcjonowania osocza. Z kilku firm zainteresowanych inwestycją komisja międzyresortowa wybiera bliżej nieznaną spółkę Nedepol (przekształconą następnie w Laboratorium Frakcjonowania Osocza Sp. z o. o.). Spółka ma wybudować przetwórnię osocza w Specjalnej Strefie Ekonomicznej w Mielcu. W 1997 r. zaciąga kredyt na budowę fabryki w wysokości 32 mln dolarów. Gwarancji w 60 proc. udziela jej rząd Włodzimierza Cimoszewicza. Powstają dwie hale. Fabryka nigdy nie rozpoczyna działalności, a LFO nie spłaca kredytu (banki dotychczas ściągnęły ze Skarbu Państwa tytułem gwarancji prawie 61 mln zł).
- Sprawa wyłonienia nowego frakcjonatora osocza wraca w 2005 roku. Przetarg w lipcu tego roku ogłasza minister Marek Balicki.
- W marcu 2006 r. Ministerstwo Zdrowia kierowane przez Zbigniewa Religę ogłasza, iż zdecydowało o wyborze najkorzystniejszej oferty złożonej przez uczestników tego przetargu. Chodzi o firmę Baxter. Ministerstwo Zdrowia zwleka jednak z podpisaniem umowy na frakcjonowanie polskiego osocza przez Baxtera.
- 8 grudnia ub.r. resort ostatecznie unieważnia przetarg z 2005 roku. Powód: zbyt niska wydajność gwarantowana przez oferenta (za mało produktów krwiopochodnych byłoby produkowane z 1 litra osocza).
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Beata Lisowska