Brak ustawy o leczeniu niepłodności może Polskę narazić na unijne kary
Brak ustawy o leczeniu niepłodności może Polskę narazić na unijne kary
- Monika Wysocka
Polska jest jednym z ostatnich państw Unii Europejskiej, w których kwestia zapłodnień pozaustrojowych nie została jeszcze prawnie uregulowana. W lutym br. Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że w ciągu najbliższych kilku tygodni ustawa o leczeniu niepłodności będzie przygotowana.
We wrześniu 2013 r. Komisja Europejska złożyła do Trybunału Sprawiedliwości UE skargę na Polskę, ponieważ nie dostosowaliśmy naszego prawa do unijnych dyrektyw w kwestii jakości i bezpieczeństwa tkanek i komórek ludzkich. Obecnie są one deponowane w szpitalach, klinikach prywatnych lub centrach krwiodawstwa, jednak nikt nie zajmuje się monitorowaniem warunków, w jakich są składowane. Niewycofanie unijnej skargi może kosztować Polskę nawet 180-200 tys. euro za każdy dzień zwłoki w dostosowywaniu przepisów — stąd nagły pośpiech w działaniach zmierzających do uporządkowania tej kwestii.

Przechowywanie zarodków pod kontrolą
Projekt ustawy, wpisany w lutym do wykazu prac Rady Ministrów, ma stworzyć zapisy, które nie będą wywoływały takich kontrowersji jak obecna sytuacja. Ustawa ma przede wszystkim uregulować, gdzie i w jaki sposób powinny być przechowywane zarodki. Jak zapowiada rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska, mają się tym zajmować kliniki, w których będzie praktykowana metoda in vitro, natomiast w przypadku braku odpowiednich do tego warunków zarodki zostaną przekazane do banków tkanek. Monitorowaniem przechowywania zarodków ma się zajmować Ministerstwo Zdrowia, a w przyszłości zostanie założony ich rejestr. Ustawa ma także wyraźnie zakazywać przeprowadzania eksperymentów na zarodkach oraz ich sprzedaży czy niszczenia.
To już trzecia próba uregulowania kwestii zabiegów zapłodnienia in vitro za rządów Platformy Obywatelskiej. Poprzednie próby zostały wstrzymane przez konserwatywnych posłów głównie z PiS, ale też z PSL i PO.
Rządowy program zmienił podejście do zabiegu
W lipcu 2013 roku udało się wdrożyć rządowy Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego na lata 2013-2016. W ramach programu każda zgłaszająca się para ma prawo skorzystać z trzech prób procedury wspomaganego rozrodu. W ramach 247 mln zł przeznaczonych na finansowanie programu, Ministerstwo Zdrowia refunduje większość elementów wchodzących w skład takiego leczenia, począwszy od kosztów badań USG, laboratoryjnych i hormonalnych, kończąc na takich zabiegach, jak: punkcja, biopsja i transfer zarodków.
Pierwsze miesiące funkcjonowania rządowego programu refundacji in vitro specjaliści ocenili bardzo dobrze. Początkowe obawy związane m.in. z kwalifikowaniem do niego pacjentek, okazały się bezpodstawne, ponieważ program przewiduje rozwiązania dla problematycznych kwestii.
„Projekt zmienia sposób myślenia o procedurze in vitro — pacjenci stają się bardziej otwarci. Kluczowym elementem rozmowy nie jest już kwestia finansów, ale sprawy medyczne. Powoli obserwujemy też zmianę postrzegania niepłodności — jako przypadłości, którą można skutecznie leczyć” — uważa dr Grzegorz Mrugasz z Kliniki Leczenia Niepłodności „Bocian” w Białymstoku.
Jego zdaniem, program dobrze wróży rozwojowi klinik leczenia niepłodności w 2014 roku. Rośnie świadomość dotycząca in vitro i zwiększa się liczba wykonywanych zabiegów. Dodatkowym elementem stymulującym rynek jest wzrost PKB oraz stopniowe wychodzenie z kryzysu ekonomicznego. „Jedyny problem stanowi fakt, że nie wszystkie procedury są refundowane. Obecnie program obejmuje tylko te podstawowe i najtańsze, a bardziej zaawansowane metody zwiększają skuteczność zabiegu” — dodaje dr Mrugacz.
Trzeba się liczyć z wydatkami
Program ma umożliwić skorzystanie z procedury zapłodnienia pozaustrojowego parom, które mają problem z zajściem w ciążę w sposób naturalny i których często nie stać na przeprowadzenie takiego zabiegu za własne pieniądze. Nie oznacza to jednak, że program gwarantuje bezpłatny zabieg. Refundowane są koszty znacznej części procedury, ale część opłat muszą pary ponieść same.
Para zgłaszająca się do współpracującej kliniki musi liczyć się z kosztami samej kwalifikacji do programu. Konsultacje i badania przed zakwalifikowaniem są w całości finansowane przez parę, a może to być wydatek rzędu 1000 zł. Nie są również refundowane leki stosowane w celu stymulacji owulacji. Koszty farmaceutyków, stanowiących podstawę i pierwszą fazę przygotowań do in vitro to 2-4,5 tysiąca złotych (30 proc. kosztów związanych z procedurą in vitro). Dla wielu par jest to za wysoka kwota, stając się istotną przeszkodą w dostępie do leczenia.
Finansowy regulator
W innych krajach zakres refundacji zabiegu in vitro jest różny: we Francji stuprocentowy, w Niemczech 50-procentowy, w jeszcze innych osobno jest refundowana część biotechnologiczna i kliniczna, osobno leki — w różnym stopniu. W Polsce zdecydowano się na refundowanie w całości interwencji laboratoryjnej i klinicznej, natomiast zakup leków pozostaje po stronie pacjenta. De facto refundacja wynosi ok. 70 proc. wszystkich kosztów, czyli sporo.
Zdaniem specjalistów, na początek to dobre założenie. „To też sprawia, że te procedury nie będą nadużywane. Jeśli pacjent „dorzuci się” do zakupu leków, które też nie są tanie, będzie to „przy okazji” forma kontrolowania liczby wykonywanych procedur — uważa prof. Rafał Kurzawa z Kliniki Medycyny Rozrodu i Ginekologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycz-nego w Szczecinie. — Gdyby refundacja zabiegów in vitro była całkowita, wykonywałoby się ich wtedy dwukrotnie więcej. Jestem przekonany, że znacznie rzadziej stosowano by metody pierwszego rzutu, a częściej podejmowane byłyby decyzje o zastosowaniu od razu tych bardziej zaawansowanych”.
W marcu, najpóźniej w kwietniu ruszy tegoroczny konkurs na realizatorów rządowego programu leczenia niepłodności. Tym razem będzie brana pod uwagę także skuteczność leczenia w danym ośrodku, czyli ilu procentowo parom udało się zajść w ciążę.
Bezdzietność
Problem ogólnoświatowy
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, co najmniej 60-80 mln par na świecie jest dotkniętych problemem bezdzietności. Przyjmuje się, że w krajach wysoko rozwiniętych ten problem dotyczy od 10 do 15 proc. par w wieku prokreacyjnym. Szacuje się, że w Polsce około 1,2-1,3 mln par może być dotkniętych niepłodnością, z czego część wymaga leczenia metodą wspomaganego rozrodu.
Sondaż
Większość lekarzy popiera dofinansowanie
Ponad 67 proc. ankietowanych polskich lekarzy uważa, że procedury zapłodnienia in vitro powinny być chociaż częściowo finansowane ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia — wynika z sondażu przeprowadzonego w 2013 r. przez internetowy serwis dla lekarzy Konsylium24.pl.
Wśród zwolenników refundacji in vitro co czwarty lekarz (24 proc.) jest za finansowaniem procedury w całości, 28 proc. za 70-proc. refundacją, a 15,5 proc. za 30-procentowym dofinansowaniem.
Ponad 32 proc. ankietowanych lekarzy uważa, że procedury zapłodnienia in vitro nie powinny być w ogóle finansowane ze środków publicznych.
Najwięcej zwolenników refundacji (83 proc.) jest wśród położników i ginekologów. Dużo bardziej sceptyczni byli lekarze chorób wewnętrznych (58 proc.), lekarze rodzinni (66 proc.) oraz pediatrzy (74 proc.). W tych grupach przeważali zwolennicy częściowej odpłatności ze strony pacjentów.
Polska jest jednym z ostatnich państw Unii Europejskiej, w których kwestia zapłodnień pozaustrojowych nie została jeszcze prawnie uregulowana. W lutym br. Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało, że w ciągu najbliższych kilku tygodni ustawa o leczeniu niepłodności będzie przygotowana.
We wrześniu 2013 r. Komisja Europejska złożyła do Trybunału Sprawiedliwości UE skargę na Polskę, ponieważ nie dostosowaliśmy naszego prawa do unijnych dyrektyw w kwestii jakości i bezpieczeństwa tkanek i komórek ludzkich. Obecnie są one deponowane w szpitalach, klinikach prywatnych lub centrach krwiodawstwa, jednak nikt nie zajmuje się monitorowaniem warunków, w jakich są składowane. Niewycofanie unijnej skargi może kosztować Polskę nawet 180-200 tys. euro za każdy dzień zwłoki w dostosowywaniu przepisów — stąd nagły pośpiech w działaniach zmierzających do uporządkowania tej kwestii.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach