Chodzi nie tylko o pieniądze

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 27-05-2009, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Niby wszystko jest dobrze: nakłady na onkologię rosną. Ale statystyka jest ułomna. Pogłębia się regionalne zróżnicowanie nie tylko dostępności leczenia chorób nowotworowych w Polsce, ale również jego skuteczność. Tak wynika z naszego raportu (strony 10-11). Nie ma jednak żadnych danych, na podstawie których można by porównać rezultaty terapii przeciwnowotworowych. "W cywilizowanych krajach, np. w USA, prowadzone są rejestry, które obejmują nie tylko epidemiologię nowotworów, ale również rezultaty leczenia. My tego nie mamy. Nie potrafimy powiedzieć, jakie efekty leczenia uzyskujemy w skali kraju czy wybranych województw, np. w raku piersi w konkretnym stopniu zaawansowania, po zastosowaniu konkretnej metody" - mówi prof. Maciej Krzakowski. Jego zdaniem, gdyby można było porównać skuteczność postępowania w różnych ośrodkach, wiadomo byłoby, w którym z nich i co należałoby zmienić.

Ale nawet bez takiego rejestru wiadomo, że w każdym z 22 ośrodków onkologicznych w Polsce występują braki kadrowe. W woj. lubuskim na milion mieszkańców przypada zaledwie 7 onkologów klinicznych, 6 lekarzy ze specjalizacją z radioterapii onkologicznej i 14 chirurgów onkologicznych udzielających świadczeń w ramach kontraktu z NFZ. W całym kraju jest tylko 72 ginekologów onkologów. Leczeniem nowotworów wieku dziecięcego zajmuje się w Polsce 130 onkologów i hematologów dziecięcych. Jeśli do tego dodamy słabą wykrywalność nowotworów w ogóle, a tych w stadium początkowym w szczególności przez lekarzy pierwszego kontaktu, ministerialny optymizm blednie...

Być może już niedługo znikną koszmarne automaty do wydawania jednorazowych ochraniaczy na buty. Kapcie z gumką kosztują złotówkę, ale sama widziałam, jak oszczędni Polacy pakują je sobie do torby, bo przydadzą się podczas kolejnej wizyty w szpitalu. Niby miały pomagać w utrzymaniu czystości, ale chyba większym zagrożeniem jest to, że pacjenci przenoszą na nich szpitalne drobnoustroje poza środowisko szpitalne, niż że wniosą trochę błota. Skoro ma nie być kapci, trzeba będzie jeszcze lepiej przyłożyć się do sprzątania. Jak się okazuje, szpitale pracowicie dezynfekują olbrzymie powierzchnie bezdotykowe, zamiast je tylko myć. Z kolei tam, gdzie konieczna jest dezynfekcja, czyli gdzie mamy do czynienia z powierzchnią dotykową, najczęściej ma wystarczyć mycie. A takiej dezynfekcji potrzebują w szpitalu klamki i uchwyty, kontakty i słuchawki telefoniczne, ramy łóżek i poręcze krzeseł, zewnętrzne powierzchnie używanego w wielu procedurach medycznych sprzętu, m.in. pomp infuzyjnych czy kardiomonitorów. Z korytarzami jakby łatwiej... Stąd apel specjalistów, żeby zacząć od procedur: co, jak i czym myć i dezynfekować, aby szpital nie poszedł z torbami, a jednocześnie był bezpieczny dla pacjentów i lekarzy.

Jest też jaśniejsza strona rzeczywistości. Serdecznie gratuluję wszystkim nagrodzonym w I edycji naszego konkursu na wybitnego innowatora w polskiej ochronie zdrowia. O tym, jak fagi - walcząc z bakteriami - ratują zdrowie i życie ludzi, można przeczytać na stronach 8-9. Ten projekt zdobył najwyższe uznanie jury. Relację z Gali Złoty Skalpel 2008 wraz z pełną listą laureatów zamieścimy w kolejnym wydaniu gazety.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Magda Sowińska; [email protected]

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.