Choroby odkleszczowe - szczepionka będzie wybawieniem
Czy wszystkie kleszcze są tak samo niebezpieczne? Czy zakażenia odkleszczowe mogą być przyczyną choroby Alzheimera? Czy dr House lepiej poradziłby sobie z diagnozą boreliozy z Lyme niż lekarze z Leśnej Góry? Na te i wiele innych pytań odpowiada prof. dr hab. n. med. Stanisława Tylewska-Wierzbanowska z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.
Co roku wiosną media ostrzegają przed ukąszeniami kleszczy. Czy rzeczywiście stanowią duże zagrożenie, czy może nie taki kleszcz straszny...
Na pewno należy się ich wystrzegać. Nigdy nie wiadomo, czy któryś jest zakażony, czy nie. Opowieści, że zakażenie dotyczy stu procent albo osiemdziesięciu procent kleszczy, można włożyć między straszne bajki. Nie ma tak naprawdę wiarygodnych informacji, dokładnie określających odsetek zakażonych pajęczaków. Jeżeli wyznaczymy do badań teren o dużej populacji kleszczy i na małej przestrzeni uda się zebrać ich bardzo dużo, często z jednego gniazda, wtedy rzeczywiście można stwierdzić, że blisko sto procent tych pajęczaków jest zakażonych. Wyniki te nie będą jednak miarodajne w innym, nawet niezbyt oddalonym miejscu.
Czy można zatem mówić o rejonach w kraju, w których zagrożenie jest większe?
To kolejny mit. Porównywałam niegdyś liczbę zgłoszonych przypadków boreliozy z Lyme w województwach podlaskim i lubuskim. W tym drugim występowało kilka przypadków rocznie, natomiast w północno-wschodniej części kraju były dziesiątki zakażeń. Sprawdziłam zalesienie — okazało się, że jest identyczne. Tyle że w Lubuskiem nie ma żadnej kliniki chorób zakaźnych, a na Podlasiu są dwie — jedna neuroinfekcji, a druga chorób zakaźnych.
Można więc przypuszczać, że liczba zakażeń jest na podobnym poziomie, różni się natomiast liczba zdiagnozowanych i zarejestrowanych przypadków.
Tak. Jeżeli spojrzymy na wykres wykrywalności boreliozy z Lyme — rejestrowanej od 1996 roku — to okaże się, że krzywa cały czas pnie się w górę. Nie dlatego, że przybywa zachorowań, lecz z powodu skuteczniejszych metod diagnozowania i wzrostu świadomości lekarzy pierwszego kontaktu. W latach 90. pierwsze przypadki rejestrowano tylko na podstawie jednego z objawów — rumienia wędrującego, natomiast wszystkie dolegliwości neurologiczne czy stawowe rzadko były wiązane z ukąszeniem kleszcza.
Potrzeba było doktora House’a? Leśna Góra nie wystarczyła...
Dzisiaj Leśna Góra też by sobie poradziła, bo wszyscy są tam przejęci pacjentem i z zaangażowaniem szukają przyczyn jego dolegliwości. Dwadzieścia lat temu nawet serialowy dr House mógłby mieć problemy. Borelioza z Lyme została rozpoznana w 1976 roku. Dopiero w roku 1983 rozpoznano czynnik etiologiczny, a my zaczęliśmy chorobę rejestrować w 1996 roku. W ciągu ostatnich dwudziestu lat zyskaliśmy ogromne pokłady wiedzy. Pamiętam, jak zgłaszali się do nas pacjenci, którym lekarze przepisywali maść sterydową na zaczerwienie, podczas gdy przy rumieniu wędrującym należało natychmiast zastosować terapię antybiotykową. I w ten sposób leczono większość zakażonych. To już historia, ale taki był jeden z etapów dochodzenia do coraz skuteczniejszego leczenia, jakie obecnie możemy zaordynować chorym.
Kilkanaście lat temu mówiło się o dwóch chorobach wywoływanych przez kleszcze, które występują w Polsce. Dzisiaj lista znacznie się wydłużyła.
Jest ich siedem. Najczęściej jednak występuje borelioza z Lyme: odnotowujemy średnio ponad trzydzieści zachorowań na sto tysięcy mieszkańców. Jak już wspomniałam, w jednych regionach jest ich mniej, np. w województwie lubuskim tylko osiem, w innych więcej — na Podlasiu ponad sto. Warto też spojrzeć na dane spoza naszego kraju, choćby z południa Szwecji, czyli z północnej granicy występowania kleszczy. Odnotowuje się tam ponad sześćdziesiąt przypadków na sto tysięcy mieszkańców, a np. w Czechach sto, natomiast w Austrii nawet sto dwadzieścia przypadków na sto tys. mieszkańców. To w porównaniu do Polski bardzo dużo.
O czym to świadczy?
O tym, że w Polsce mamy problem z rejestracją zakażeń. Przyjrzyjmy się np. riketsjozom, które występują także w Polsce i są diagnozowane tylko w naszym laboratorium. Okazuje się, że do rejestru trafia zaledwie połowa z potwierdzonych badaniami przypadków.
Mamy też babeszjozę, która jeszcze niedawno była uważana jedynie za chorobę psów.
U psów choroba ta występuje masowo. Natomiast weterynarze uważają, że nie występuje u tych zwierząt borelioza z Lyme. Jestem odmiennego zdania. Uważam, że często dochodzi do zakażenia obiema chorobami. Podobnie może być w przypadku ludzi. W końcu nikt nie powiedział, że jeden kleszcz przenosi jedną chorobę. Mieliśmy przypadki kleszczowego zapalenia mózgu i boreliozy z Lyme albo anaplazmozy połączonej z boreliozą. Były też opisywane przypadki trzech chorobotwórczych patogenów przeniesionych przez jednego kleszcza na pacjenta.
Specjaliści medycyny podróży przestrzegają też przed kleszczami zagranicznymi, z południa Europy czy z Afryki, ponieważ mogą one przenosić np. zespół nawracającej gorączki.
Choroba ta przede wszystkim przenoszona jest przez wszy. Chodzi o krętka Borrelia recurrentis. Wektory tej choroby mogą się zmieniać. W Polsce mamy bartonelozę. Kiedyś znana była Rochalimia quintana, która powodowała przenoszoną przez wszy gorączkę okopową w czasie I wojny światowej. W czasie II wojny światowej liczba przypadków się zmniejszyła. Po wojnie do lat 90. uważano tę chorobę za historyczną, kiedy to w Stanach Zjednoczonych pojawiła się ponownie u ludzi bezdomnych. Okazało się jednak, że nie byli oni zawszawieni, zaś wektorem zakażenia były pchły bytujące na ich psach i kotach. W Polsce prowadziliśmy badania wśród bezdomnych i okazało się, że jest duża grupa zakażonych bartonellą, właśnie przez pchły. Jeszcze później okazało się, że patogen ten przenoszą również kleszcze.
W kontekście dyskusji o chorobach odkleszczowych pojawiła się także spiroplazma, czyli bakteria spokrewniona z krętkiem boreliozy z Lyme. Istnieje teoria, że może mieć ona związek z chorobą Alzheimera.
Teorii na temat choroby Alzheimera było bardzo dużo. Najszerzej zakrojone badania dotyczyły patogenu Chlamydia pneumoniae. W hipotezach obarczano tę bakterię odpowiedzialnością nie tylko za chorobę Alzheimera, ale też za nowotwory płuc i miażdżycę. Ostatecznie pozostało pytanie — co było pierwsze: jajko czy kura? Owszem, u chorych na alzheimera znajduje się przeciwciała przeciw antygenom Chlamydia pneumoniae. Tylko czy ich obecność świadczy o tym, że najpierw chory był zakażony i w konsekwencji zapadł na chorobę Alzheimera? Czy może był już chory lub do choroby w jakiś sposób predysponowany? Podobnie z miażdżycą. W złogach miażdżycowych izolowano chlamydie. Ale czy one lubią zagnieżdżać się w tych złogach, czy też złogi układają się na nich — tego nikt nie rozwiązał.
Byłabym więc z takimi hipotezami bardzo ostrożna. Poza tym w przypadku diagnozowania boreliozy z Lyme konieczne jest różnicowanie: czy jest to neuroborelioza przewlekła, czy jest to stwardnienie rozsiane, czy może choroba Alzheimera. Objawy są bardzo podobne. W przypadku stwardnienia rozsianego i późnej przewlekłej neuroboreliozy dochodzi do niemal identycznych zmian w mózgu. W każdym razie, tego typu hipotezy są bardzo nośne medialnie. Ale jak dotąd nikt jeszcze nie ogłosił, że właśnie wynaleziono lek na chorobę Alzheimera — wystarczyłoby podać antybiotyk i po sprawie...
A co ze szczepionką? Kiedy będziemy mogli w pełni zabezpieczyć się przed chorobami odkleszczowymi?
Obecnie szczepienia są skuteczne tylko w przypadku wirusa wywołującego kleszczowe zapalenie mózgu. Na boreliozę z Lyme szczepionki nie ma. Pod koniec lat 90. pojawiła się w Stanach Zjednoczonych i po niespełna roku zniknęła z rynku. Jak się okazało, szczepienia powodowały u pacjentów, którzy je przyjęli, więcej szkód niż mogłaby wyrządzić borelioza. Prace nad szczepionką jednak cały czas trwają. Naukowcy są bliscy wynalezienia preparatu, który uniemożliwiałby kleszczom ukąszenie.
W jaki sposób?
Kleszcz nie działa jak komar: ukłuje i odleci. Za pomocą śliny wytwarza i utwardza swego rodzaju lejek, w który może się wczepić. Szczepionka ma uodpornić ludzi właśnie na działanie śliny kleszczy i tym samym uniemożliwić im wczepienie się w ludzką skórę. To z kolei wyeliminowałoby możliwość zakażenia. Wyniki dotychczas przeprowadzonych badań są bardzo obiecujące. Taka szczepionka będzie wybawieniem. Tymczasem pozostaje nam przed wyprawą do lasu odpowiednio się ubrać i korzystać z preparatów odstraszających kleszcze.

Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Rozmawiał Jerzy Dziekoński