Co robi przedstawiciel w szpitalu?
Po kilku miesiącach obowiązywania rozporządzenia ministra zdrowia ograniczającego kontakty lekarzy z przedstawicielami producentów leków Puls Medycyny sprawdził, czy jest ono przestrzegane.
Rozmowy przez prawnika?
Dyrekcja szpitala uzasadnia tak restrykcyjne zarządzenie niemożnością wypracowania innych zasad - szpital działa w kilkudziesięciu budynkach, nie ma możliwości kontroli takich spotkań, wydzielenia osobnych pomieszczeń czy godzin, w których można by je organizować.
Niezadowoleni są przedstawiciele firm i część lekarzy. "To zarządzenie to nonsens. Traktuje się nas wszystkich jak potencjalnych łapówkarzy. W czym i komu te spotkania przeszkadzały? Umawialiśmy się wtedy, kiedy mieliśmy czas, nigdy kosztem pracy, na 10, góra 15 minut. I była to najlepsza i najszybsza droga uzyskiwania informacji o nowościach na rynku" - usłyszeliśmy od kilku lekarzy pracujących w tym szpitalu. "Dostawaliśmy opracowania, ulotki, wszystko gotowe prosto na biurko. A teraz nie mamy nic. Bo naprawdę w tej pracy nie ma czasu na szukanie informacji, bieżące studiowanie wszystkich wydawnictw" - podkreślają inni.
Nie ustają naciski ze strony producentów leków i sprzętu. "Dostajemy różne pisma, odwiedzają nas zarówno przedstawiciele farmaceutyczni, jak i przedstawiciele kierownictw różnych firm. Jedna skontaktowała się z nami nawet przez warszawską kancelarię prawną" - mówi rzecznik szpitala.
(...)
Cały artykuł znajduje się w Pulsie Medycyny nr 8(191) z 22 kwietnia 2009 r.
Aktualna oferta prenumeraty Pulsu Medycyny
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Jolanta Grzelak-Hodor