Czy mieszanie w systemie poprawi status lekarza rodzinnego
Czy mieszanie w systemie poprawi status lekarza rodzinnego
Organizatorzy tegorocznego Kongresu Medycyny Rodzinnej, który odbywał się w Zakopanem 29 maja — 1 czerwca, oprócz wielu sesji dydaktycznych i naukowych, zaproponowali uczestnikom również spotkania dotyczące organizacji pracy oraz bieżących problemów absorbujących środowisko lekarzy rodzinnych.
„Minister zapowiada wielkie zmiany w funkcjonowaniu podstawowej opieki zdrowotnej. Nowy program kształcenia podyplomowego jest gotowy i czeka na akceptację. W ślad za nim najpewniej pojawią się rewolucyjne zmiany w szkoleniu podyplomowym. Jest zatem o czym rozmawiać” — mówił prof. Adam Windak, konsultant krajowy ds. medycyny rodzinnej, członek komitetu programowego kongresu.
Zapewne właśnie niepokój związany z zapowiadanymi zmianami systemowymi przyciągnął największą liczbę uczestników kongresu na ostatnią sesję plenarną, zorganizowaną w formie obrad „okrągłego stołu”. Na sesję tę zaproszeni zostali: Tomasz Latos, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, Lidia Gądek, poseł na Sejm RP, przewodnicząca Zespołu Parlamentarnego ds. Podstawowej Opieki Zdrowotnej i Profilaktyki, Marek Balicki, były minister zdrowia, przewodniczący komitetu założycielskiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych, Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, Adam Windak, konsultant krajowy ds. medycyny rodzinnej, Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, Krzysztof Klichowicz, NFZ, kierownik sekcji poz.
Wystąpienia prelegentów poprzedził wykład dr hab. Jacka Klicha, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie na temat stanu systemu opieki zdrowotnej i miejsca medycyny rodzinnej w tym systemie.
Profesor stwierdził, że lekarz rodzinny to jedyny zdrowy element w służbie zdrowia, m.in. dlatego, że podejmując decyzje ryzykuje często swoje własne środki. „Otrzymujecie najwięcej ocen pozytywnych i najmniej złośliwych” — mówił prof. Klich. Jego zdaniem, istotną dysfunkcją systemu jest brak zainteresowania szerszym i holistycznym spojrzeniem na problemy, a pilną potrzebą — konieczność implementacji podstawowych zasad zarządzania strategicznego. W tym kierunku potoczyła się dyskusja.
Nieczytelna rola w strukturze
W opinii Tomasza Latosa, medycyna rodzinna powinna być podstawą systemu ochrony zdrowia, ale „propozycje zmian są zaprzeczeniem tego, kim miał być lekarz rodzinny”. Dopuszczenie bowiem do podstawowej opieki zdrowotnej lekarzy innych specjalności medycznych powoduje nieczytelne zdefiniowanie lekarza rodzinnego. Poza tym nakłady finansowe na medycynę rodzinną są w Polsce statystycznie dwa razy niższe niż w krajach unijnych.
I choć mówi się, że lekarz rodzinny zna pacjenta, zna jego rodzinę, potrafi otoczyć chorego całościową opieką i następnie we współpracy z lekarzami innych specjalności skutecznie go leczyć, to jednocześnie nie zapewnia mu się dostatecznych środków, a nawet odpowiednich możliwości działania, np. diagnostycznych. „Lekarz poz nie stanie się podstawą opieki zdrowotnej, gdy za swoje dodatkowe obowiązki otrzyma 1,20 zł więcej na jednego pacjenta. Myślę, że pora wreszcie na poważne podejście do tematu, bo jak słusznie zacytował prof. Klich słowa Stefana Kisielewskiego: „od samego mieszania w szklance, herbata nie stanie się słodsza”.
Według poseł Lidii Gądek, lekarz rodzinny jest podstawą systemu ochrony zdrowia nawet w obecnej sytuacji. Jest pozytywnie weryfikowany przez pacjentów i „mam nadzieję, że również tak zostanie oceniony przez płatnika”. Jak wspominała, kiedy po raz pierwszy brała udział w posiedzeniach Komisji Zdrowia, słyszała od grona ministerialnego, ale też onkologicznego oraz kolegów posłów, że wszystkiemu są winni lekarze pierwszego kontaktu. Nawet temu, że w Polsce występują nowotwory i ludzie na nie umierają. Przez minione dwa i pół roku starała się przekonać środowisko, że lekarz rodzinny jest podstawą systemu.
Z tym zgodził się również Marek Balicki. „Stało się tak dlatego, że dwadzieścia lat temu zaczęliśmy od wizji i strategii, gdyby tego nie było, podstawowa opieka zdrowotna nie byłaby na takim etapie, na jakim jest” — mówił Marek Balicki. Jego zdaniem, podstawą działalności poz powinna się stać ustawa o opiece zdrowotnej. „Tymczasem jesteśmy w momencie przełomu i zagrożeń, jeśli chodzi o system opieki zdrowotnej” — oceniał.
W poszukiwaniu strategii
Brak zarządzania strategicznego to jeden z większych problemów funkcjonowania państwa, a obszaru ochrony zdrowia w szczególności — potwierdzał Marek Balicki. Czerpiąc ze swojego doświadczenia, analizował: „Ustalając, że rok 1999 był początkiem wielkiej zmiany, to można powiedzieć, że mieliśmy taki inkrementalny model zarządzania — krok po kroku coś dodawaliśmy, bez określenia modelu docelowego, zakładając, że gdzieś dopłyniemy. Dziś, po piętnastu latach, można stwierdzić, że brak strategicznego myślenia coraz bardziej ogranicza wykorzystanie możliwości, jakie się w Polsce pojawiają wraz z rozwojem demokracji i gospodarki”. Apelował o strategiczne myślenie i działanie w polityce ochrony zdrowia, określające model docelowy oraz właściwy dobór wartości, do jakich dążymy.
Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie zauważył, że oprócz planowania strategicznego, należy także wykorzystywać inne elementy związane z procesem zarządzania, takie jak kontrolowanie, motywowanie, analizowanie. Tymczasem ze strony resortu zdrowia mamy do czynienia z „gaszeniem pożarów”, działaniem pod publiczkę, czyli zaspokajaniem życzeń pewnych środowisk, które akurat w tym momencie mają dobry lobbying i mogą spowodować taką czy inną zmianę.
Fantasmagorie pakietu antykolejkowego
Duża część wypowiedzi uczestników „okrągłego stołu” dotyczyła tzw. pakietu antykolejkowego. Według Marka Balickiego, jest on przykładem powtarzania błędów w procesie stanowienia prawa. W prawidłowym modelu, taki proces powinien być podzielony na cztery etapy i w każdym z nich powinny być konsultacje publiczne, zwłaszcza z interesariuszami, których to prawo dotyczy.
Pierwsza faza to określenie problemu — w tym przypadku są to kolejki, czyli problem dostępu do opieki zdrowotnej. Następnie tworzone są możliwe scenariusze, drogi rozwiązań i trwa debata publiczna z tymi, których to dotyczy. Dopiero potem powinno się tworzyć założenia ustawy. Projekt ustawy, który jest przygotowywany przez rząd i kierowany do Sejmu, nie może być podstawą debaty, jeśli nie wiemy, co poszczególne zapisy będą w praktyce oznaczały, bo nie został określony model docelowy.
„W dokumencie, który dostaliśmy do konsultacji, jest dużo szczegółów wymagających zmian — powiedziała poseł Lidia Gądek. — I po to tu jesteśmy, aby dyskutować i te potencjalne „głupoty” wyeliminować. Jedną z nich jest ocenianie i negatywne motywowanie — karanie lekarzy za błędne podejrzenia onkologiczne. To jest nonsens. W dodatku to nie jest pomysł ministerstwa, ale naszych kolegów onkologów, którzy po prostu uważają, że my nie umiemy diagnozować”.
„Chyba nikt nie ma złudzeń, że pakiet kolejkowy coś zmieni” — mówił prof. Adam Windak, który uważa, że trzeba zmienić cały system, bo jeżeli rozwiązania będą dotyczyły tylko lekarzy poz, to reforma nie zadziała. „Te rozwiązania, które mają nas niby motywować do lepszej pracy z pacjentem onkologicznym, pomysł nagradzania nas i karania to są fantasmagorie. Nie wiem, którym onkologom je zawdzięczamy, ale chyba nie tym, z którymi mamy dobry kontakt. Profesor Jacek Jassem mocno te rozwiązania krytykował”.
Duże emocje wzbudzały wystąpienia Bożeny Janickiej. „Następnego dnia po ogłoszeniu „pakietów” przez pana ministra pacjenci przyszli po zielone karty — dzieliła się swoimi doświadczeniami. — Obawiali się, co będzie z tymi, którzy są już w kolejkach, np. do tomografii, prosili o wytłumaczenie słów pana ministra, co to znaczy, że ktoś będzie przeskakiwał kolejkę. Nie dość więc, że jesteśmy pierwszą linią frontu medycznego, to jesteśmy pierwszą linią administracji, żądań, oczekiwań. A gdzie są standardy, komu dać tę zieloną kartę. A spróbujcie nie dać… Kiedy po roku się okaże, że pacjent ma nowotwór, to skończymy w sądzie... Mnie to na początku przeraziło, a potem ubawiło. Jeśli po wydaniu 15 skierowań NFZ zrobi weryfikację i okaże się, że ani razu „nie trafiłam” na nowotwór, to fundusz wycofa moje uprawnienie na wydawanie zielonej karty. Może to teraz wydaje się śmieszne, ale przecież to będzie skierowane przeciwko nam i naszym pacjentom”.
Jeśli chodzi zaś o włączenie internistów i pediatrów bez przygotowania z medycyny rodzinnej do pracy w poz, to Bożena Janicka uważa, że zrodzi to jeszcze większe kolejki.
Medialna ofensywa i integracja w obliczu zagrożenia
Prof. Windak zauważył, że nigdy nie dostał na piśmie wyjaśnienia, dlaczego do poz będą wprowadzeni interniści i pediatrzy, jaki będzie ten model pracy. Obawia się, że decyzje polityczne podejmuje się pod wpływem mediów i różnych grup nacisku.
Marek Balicki potwierdził, że rządzą newsy medialne. „Tak było w przypadku pakietu antykolejkowego. Premier narzucił dyskurs publiczny, rzucając problem kolejek i wyzwanie. Przedstawił to w taki newsowy sposób. Postuluję zatem: wróćmy do punktu wyjścia i opiszmy dobrze problem, mamy przecież w Polsce taką bazę akademicką i dojrzałe środowiska, że możemy to zrobić”.
„Nie bójmy się tego słowa: pakiet antykolejkowy jest bardzo przemyślanym działaniem związanym z centralizacją — powiedział Jacek Krajewski. — Tak jak kiedyś w kabarecie Olgi Lipińskiej pan Turecki wchodził i mówił „teraz ja”, to teraz tak mówi pan minister. Wygląda na to, że płatnik, z którym możemy mieć różne relacje, jest w tej chwili na marginesie, a wszystko — jeżeli chodzi o warunki funkcjonowania w systemie — będzie zależało od Ministerstwa Zdrowia”.
„Opracowanie umów, warunki i kryteria ofert świadczeń, wyceny świadczeń będą w gestii ministra — potwierdził Krzysztof Klichowicz reprezentujący NFZ. — Także wiele funkcji centrali NFZ, łącznie ze zmianą systemową sposobu powoływania organów różnego szczebla: prezesa funduszu, rady, dyrektorów oddziałów i rad zostanie przejętych przez Ministerstwo Zdrowia. Płatnik będzie spełniał tylko funkcję kasjera” — konkludował.
„Mamy trzy ustawy i sześć rozporządzeń — podsumowała Bożena Janicka. — Tyle jest do omówienia, a zbliżają się wakacje. To jest działanie zamierzone. Pan premier pogroził nam, że szykuje się do boju z nami i nie da nam więcej pieniędzy. Za 11 proc. nakładów podstawowa opieka zdrowotna ma wykonywać wszystko, co przewidują zmiany. Większość z nas ma małe podmioty gospodarcze, a mamy być bardziej kontrolowani. Mnie się to układa w zaplanowany ciąg zdarzeń, w ową strategię, której się nie ogłasza”.
„Staramy się jednoczyć wobec zagrożenia — mówił prof. Windak. — Przerażają mnie deklaracje ministra: „postanowiliśmy zdjąć parasol ochronny z medycyny rodzinnej”. Jeśli rzeczywiście taki był, to gdzie został przesunięty i dlaczego?”.
Nadzieja w młodych lekarzach
Po przedstawieniu przez prelegentów tego niepokojącego obrazu, został już czas tylko na jeden głos z sali. Członek Młodych Lekarzy Rodzinnych zapytał, jak może pomóc w walce o przyszłość medycyny rodzinnej. Powiedział, że od dwóch lat czeka na niego praca w Anglii, ale on nie chce wyjeżdżać, chce być lekarzem rodzinnym w Polsce.
Na pytanie odpowiedziała Bożena Janicka, prezentując rekwizyt — góralską ciupagę, którą kupiła na Krupówkach. Powiedziała, że szykujemy się na wojnę, bo jeśli pan premier chce boju z lekarzami, to będzie go miał. Podziękowała za wsparcie młodemu lekarzowi. „Ja też mam dzieci na studiach i pragnę, aby moja córka została w kraju, przejęła praktykę, ale ona chce być lekarzem, a nie cząstkowym wykonywaczem procedur. Trzeba powiedzieć panu premierowi, panu ministrowi: tego, co się kryje w tych ustawach, polski lekarz nie przeżyje. Wspierajmy się nawzajem, zintegrujmy jeszcze bardziej i przedstawiajmy argumenty” — apelowała Bożena Janicka.

Organizatorzy tegorocznego Kongresu Medycyny Rodzinnej, który odbywał się w Zakopanem 29 maja — 1 czerwca, oprócz wielu sesji dydaktycznych i naukowych, zaproponowali uczestnikom również spotkania dotyczące organizacji pracy oraz bieżących problemów absorbujących środowisko lekarzy rodzinnych.
„Minister zapowiada wielkie zmiany w funkcjonowaniu podstawowej opieki zdrowotnej. Nowy program kształcenia podyplomowego jest gotowy i czeka na akceptację. W ślad za nim najpewniej pojawią się rewolucyjne zmiany w szkoleniu podyplomowym. Jest zatem o czym rozmawiać” — mówił prof. Adam Windak, konsultant krajowy ds. medycyny rodzinnej, członek komitetu programowego kongresu.Zapewne właśnie niepokój związany z zapowiadanymi zmianami systemowymi przyciągnął największą liczbę uczestników kongresu na ostatnią sesję plenarną, zorganizowaną w formie obrad „okrągłego stołu”. Na sesję tę zaproszeni zostali: Tomasz Latos, przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia, Lidia Gądek, poseł na Sejm RP, przewodnicząca Zespołu Parlamentarnego ds. Podstawowej Opieki Zdrowotnej i Profilaktyki, Marek Balicki, były minister zdrowia, przewodniczący komitetu założycielskiego Kolegium Lekarzy Rodzinnych, Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie, Adam Windak, konsultant krajowy ds. medycyny rodzinnej, Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, Krzysztof Klichowicz, NFZ, kierownik sekcji poz.Wystąpienia prelegentów poprzedził wykład dr hab. Jacka Klicha, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie na temat stanu systemu opieki zdrowotnej i miejsca medycyny rodzinnej w tym systemie. Profesor stwierdził, że lekarz rodzinny to jedyny zdrowy element w służbie zdrowia, m.in. dlatego, że podejmując decyzje ryzykuje często swoje własne środki. „Otrzymujecie najwięcej ocen pozytywnych i najmniej złośliwych” — mówił prof. Klich. Jego zdaniem, istotną dysfunkcją systemu jest brak zainteresowania szerszym i holistycznym spojrzeniem na problemy, a pilną potrzebą — konieczność implementacji podstawowych zasad zarządzania strategicznego. W tym kierunku potoczyła się dyskusja.Nieczytelna rola w strukturzeW opinii Tomasza Latosa, medycyna rodzinna powinna być podstawą systemu ochrony zdrowia, ale „propozycje zmian są zaprzeczeniem tego, kim miał być lekarz rodzinny”. Dopuszczenie bowiem do podstawowej opieki zdrowotnej lekarzy innych specjalności medycznych powoduje nieczytelne zdefiniowanie lekarza rodzinnego. Poza tym nakłady finansowe na medycynę rodzinną są w Polsce statystycznie dwa razy niższe niż w krajach unijnych.I choć mówi się, że lekarz rodzinny zna pacjenta, zna jego rodzinę, potrafi otoczyć chorego całościową opieką i następnie we współpracy z lekarzami innych specjalności skutecznie go leczyć, to jednocześnie nie zapewnia mu się dostatecznych środków, a nawet odpowiednich możliwości działania, np. diagnostycznych. „Lekarz poz nie stanie się podstawą opieki zdrowotnej, gdy za swoje dodatkowe obowiązki otrzyma 1,20 zł więcej na jednego pacjenta. Myślę, że pora wreszcie na poważne podejście do tematu, bo jak słusznie zacytował prof. Klich słowa Stefana Kisielewskiego: „od samego mieszania w szklance, herbata nie stanie się słodsza”.Według poseł Lidii Gądek, lekarz rodzinny jest podstawą systemu ochrony zdrowia nawet w obecnej sytuacji. Jest pozytywnie weryfikowany przez pacjentów i „mam nadzieję, że również tak zostanie oceniony przez płatnika”. Jak wspominała, kiedy po raz pierwszy brała udział w posiedzeniach Komisji Zdrowia, słyszała od grona ministerialnego, ale też onkologicznego oraz kolegów posłów, że wszystkiemu są winni lekarze pierwszego kontaktu. Nawet temu, że w Polsce występują nowotwory i ludzie na nie umierają. Przez minione dwa i pół roku starała się przekonać środowisko, że lekarz rodzinny jest podstawą systemu.Z tym zgodził się również Marek Balicki. „Stało się tak dlatego, że dwadzieścia lat temu zaczęliśmy od wizji i strategii, gdyby tego nie było, podstawowa opieka zdrowotna nie byłaby na takim etapie, na jakim jest” — mówił Marek Balicki. Jego zdaniem, podstawą działalności poz powinna się stać ustawa o opiece zdrowotnej. „Tymczasem jesteśmy w momencie przełomu i zagrożeń, jeśli chodzi o system opieki zdrowotnej” — oceniał. W poszukiwaniu strategiiBrak zarządzania strategicznego to jeden z większych problemów funkcjonowania państwa, a obszaru ochrony zdrowia w szczególności — potwierdzał Marek Balicki. Czerpiąc ze swojego doświadczenia, analizował: „Ustalając, że rok 1999 był początkiem wielkiej zmiany, to można powiedzieć, że mieliśmy taki inkrementalny model zarządzania — krok po kroku coś dodawaliśmy, bez określenia modelu docelowego, zakładając, że gdzieś dopłyniemy. Dziś, po piętnastu latach, można stwierdzić, że brak strategicznego myślenia coraz bardziej ogranicza wykorzystanie możliwości, jakie się w Polsce pojawiają wraz z rozwojem demokracji i gospodarki”. Apelował o strategiczne myślenie i działanie w polityce ochrony zdrowia, określające model docelowy oraz właściwy dobór wartości, do jakich dążymy. Jacek Krajewski, prezes Federacji Porozumienie Zielonogórskie zauważył, że oprócz planowania strategicznego, należy także wykorzystywać inne elementy związane z procesem zarządzania, takie jak kontrolowanie, motywowanie, analizowanie. Tymczasem ze strony resortu zdrowia mamy do czynienia z „gaszeniem pożarów”, działaniem pod publiczkę, czyli zaspokajaniem życzeń pewnych środowisk, które akurat w tym momencie mają dobry lobbying i mogą spowodować taką czy inną zmianę.Fantasmagorie pakietu antykolejkowegoDuża część wypowiedzi uczestników „okrągłego stołu” dotyczyła tzw. pakietu antykolejkowego. Według Marka Balickiego, jest on przykładem powtarzania błędów w procesie stanowienia prawa. W prawidłowym modelu, taki proces powinien być podzielony na cztery etapy i w każdym z nich powinny być konsultacje publiczne, zwłaszcza z interesariuszami, których to prawo dotyczy. Pierwsza faza to określenie problemu — w tym przypadku są to kolejki, czyli problem dostępu do opieki zdrowotnej. Następnie tworzone są możliwe scenariusze, drogi rozwiązań i trwa debata publiczna z tymi, których to dotyczy. Dopiero potem powinno się tworzyć założenia ustawy. Projekt ustawy, który jest przygotowywany przez rząd i kierowany do Sejmu, nie może być podstawą debaty, jeśli nie wiemy, co poszczególne zapisy będą w praktyce oznaczały, bo nie został określony model docelowy. „W dokumencie, który dostaliśmy do konsultacji, jest dużo szczegółów wymagających zmian — powiedziała poseł Lidia Gądek. — I po to tu jesteśmy, aby dyskutować i te potencjalne „głupoty” wyeliminować. Jedną z nich jest ocenianie i negatywne motywowanie — karanie lekarzy za błędne podejrzenia onkologiczne. To jest nonsens. W dodatku to nie jest pomysł ministerstwa, ale naszych kolegów onkologów, którzy po prostu uważają, że my nie umiemy diagnozować”. „Chyba nikt nie ma złudzeń, że pakiet kolejkowy coś zmieni” — mówił prof. Adam Windak, który uważa, że trzeba zmienić cały system, bo jeżeli rozwiązania będą dotyczyły tylko lekarzy poz, to reforma nie zadziała. „Te rozwiązania, które mają nas niby motywować do lepszej pracy z pacjentem onkologicznym, pomysł nagradzania nas i karania to są fantasmagorie. Nie wiem, którym onkologom je zawdzięczamy, ale chyba nie tym, z którymi mamy dobry kontakt. Profesor Jacek Jassem mocno te rozwiązania krytykował”. Duże emocje wzbudzały wystąpienia Bożeny Janickiej. „Następnego dnia po ogłoszeniu „pakietów” przez pana ministra pacjenci przyszli po zielone karty — dzieliła się swoimi doświadczeniami. — Obawiali się, co będzie z tymi, którzy są już w kolejkach, np. do tomografii, prosili o wytłumaczenie słów pana ministra, co to znaczy, że ktoś będzie przeskakiwał kolejkę. Nie dość więc, że jesteśmy pierwszą linią frontu medycznego, to jesteśmy pierwszą linią administracji, żądań, oczekiwań. A gdzie są standardy, komu dać tę zieloną kartę. A spróbujcie nie dać… Kiedy po roku się okaże, że pacjent ma nowotwór, to skończymy w sądzie... Mnie to na początku przeraziło, a potem ubawiło. Jeśli po wydaniu 15 skierowań NFZ zrobi weryfikację i okaże się, że ani razu „nie trafiłam” na nowotwór, to fundusz wycofa moje uprawnienie na wydawanie zielonej karty. Może to teraz wydaje się śmieszne, ale przecież to będzie skierowane przeciwko nam i naszym pacjentom”. Jeśli chodzi zaś o włączenie internistów i pediatrów bez przygotowania z medycyny rodzinnej do pracy w poz, to Bożena Janicka uważa, że zrodzi to jeszcze większe kolejki. Medialna ofensywa i integracja w obliczu zagrożeniaProf. Windak zauważył, że nigdy nie dostał na piśmie wyjaśnienia, dlaczego do poz będą wprowadzeni interniści i pediatrzy, jaki będzie ten model pracy. Obawia się, że decyzje polityczne podejmuje się pod wpływem mediów i różnych grup nacisku. Marek Balicki potwierdził, że rządzą newsy medialne. „Tak było w przypadku pakietu antykolejkowego. Premier narzucił dyskurs publiczny, rzucając problem kolejek i wyzwanie. Przedstawił to w taki newsowy sposób. Postuluję zatem: wróćmy do punktu wyjścia i opiszmy dobrze problem, mamy przecież w Polsce taką bazę akademicką i dojrzałe środowiska, że możemy to zrobić”.„Nie bójmy się tego słowa: pakiet antykolejkowy jest bardzo przemyślanym działaniem związanym z centralizacją — powiedział Jacek Krajewski. — Tak jak kiedyś w kabarecie Olgi Lipińskiej pan Turecki wchodził i mówił „teraz ja”, to teraz tak mówi pan minister. Wygląda na to, że płatnik, z którym możemy mieć różne relacje, jest w tej chwili na marginesie, a wszystko — jeżeli chodzi o warunki funkcjonowania w systemie — będzie zależało od Ministerstwa Zdrowia”. „Opracowanie umów, warunki i kryteria ofert świadczeń, wyceny świadczeń będą w gestii ministra — potwierdził Krzysztof Klichowicz reprezentujący NFZ. — Także wiele funkcji centrali NFZ, łącznie ze zmianą systemową sposobu powoływania organów różnego szczebla: prezesa funduszu, rady, dyrektorów oddziałów i rad zostanie przejętych przez Ministerstwo Zdrowia. Płatnik będzie spełniał tylko funkcję kasjera” — konkludował. „Mamy trzy ustawy i sześć rozporządzeń — podsumowała Bożena Janicka. — Tyle jest do omówienia, a zbliżają się wakacje. To jest działanie zamierzone. Pan premier pogroził nam, że szykuje się do boju z nami i nie da nam więcej pieniędzy. Za 11 proc. nakładów podstawowa opieka zdrowotna ma wykonywać wszystko, co przewidują zmiany. Większość z nas ma małe podmioty gospodarcze, a mamy być bardziej kontrolowani. Mnie się to układa w zaplanowany ciąg zdarzeń, w ową strategię, której się nie ogłasza”. „Staramy się jednoczyć wobec zagrożenia — mówił prof. Windak. — Przerażają mnie deklaracje ministra: „postanowiliśmy zdjąć parasol ochronny z medycyny rodzinnej”. Jeśli rzeczywiście taki był, to gdzie został przesunięty i dlaczego?”. Nadzieja w młodych lekarzachPo przedstawieniu przez prelegentów tego niepokojącego obrazu, został już czas tylko na jeden głos z sali. Członek Młodych Lekarzy Rodzinnych zapytał, jak może pomóc w walce o przyszłość medycyny rodzinnej. Powiedział, że od dwóch lat czeka na niego praca w Anglii, ale on nie chce wyjeżdżać, chce być lekarzem rodzinnym w Polsce.Na pytanie odpowiedziała Bożena Janicka, prezentując rekwizyt — góralską ciupagę, którą kupiła na Krupówkach. Powiedziała, że szykujemy się na wojnę, bo jeśli pan premier chce boju z lekarzami, to będzie go miał. Podziękowała za wsparcie młodemu lekarzowi. „Ja też mam dzieci na studiach i pragnę, aby moja córka została w kraju, przejęła praktykę, ale ona chce być lekarzem, a nie cząstkowym wykonywaczem procedur. Trzeba powiedzieć panu premierowi, panu ministrowi: tego, co się kryje w tych ustawach, polski lekarz nie przeżyje. Wspierajmy się nawzajem, zintegrujmy jeszcze bardziej i przedstawiajmy argumenty” — apelowała Bożena Janicka.
Dostęp do tego i wielu innych artykułów otrzymasz posiadając subskrypcję Pulsu Medycyny
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach
- Papierowe wydanie „Pulsu Medycyny” (co dwa tygodnie) i dodatku „Pulsu Farmacji” (raz w miesiącu)
- E-wydanie „Pulsu Medycyny” i „Pulsu Farmacji”
- Nieograniczony dostęp do kilku tysięcy archiwalnych artykułów
- Powiadomienia i newslettery o najważniejszych informacjach