Czy w Polsce istnieje rynek zawodów medycznych?
Zastanówmy się, jakie elementy muszą wystąpić, by w ogóle mówić o "rynku" pracy. Najogólniej rzecz biorąc, niezbędne są trzy: popyt, czyli istnienie potencjalnego odbiorcy (szpital, klinika, przychodnia itd.), podaż, czyli wystarczająco duża grupa pracowników mogących i chcących spełnić oczekiwania odbiorcy oraz system organizacyjny przynajmniej umożliwiający obu stronom współdziałanie, a najlepiej wręcz je stymulujący. Rozważmy te trzy elementy osobno.
Z oczywistych powodów wyodrębniają się tutaj dwa sektory. Pierwszy jest związany bezpośrednio z budżetem państwa i systemem dystrybucji istniejących w nim funduszy. Drugi to placówki bądź ich sieci, nastawione na osiąganie celów ekonomicznych poprzez świadczenie usług medycznych. Już sam ten fakt wymusza aktywne i kreatywne działanie. W tym wypadku można już mówić o zalążku rynku pracy oraz zarządzania zasobami ludzkimi przejawiającym się w selekcji kandydatów, stawianiu im wymagań nie tylko czysto zawodowych, ale także z obszaru umiejętności organizacji pracy własnej i zespołu, aktywności, jakości obsługi klienta końcowego (pacjenta).
Podaż. Tutaj także warunki wyjściowe są zachęcające. Co roku nasze uczelnie opuszczają nowi lekarze, którzy zasilają rynek pracy. Nie można jeszcze mówić o dramatycznym niedoborze ludzi z medycznym wykształceniem, wymagającym zewnętrznej interwencji i działań naprawczych. Tym samym można wstępnie stwierdzić, że podaż istnieje. Drugie kluczowe pytanie dotyczy aktywności kadry medycznej na rynku pracy. Czy jest ona otwarta na poszukiwania, na zmianę miejsca pracy, na niejednokrotnie idącą za tym zmianę miejsca zamieszkania? Niestety, w tym obszarze można mówić o niewielkich podobieństwach do innych sektorów. Wciąż jest to raczej tradycyjnie nastawiona grupa zawodowa, statystycznie bardzo ostrożnie podchodząca do nieuniknionego procesu "urynkowienia" i idącym za tym nieubłaganym wymogiem własnej aktywności. Nadal trudno jest zaakceptować wiążące się z tym ryzyko, z którym pogodziło się już wiele innych grup zawodowych. Wciąż bardzo często obawa przed zmianami jest silniejsza od wiary w wygraną.
Pamiętać tylko należy o warunku koniecznym tej wygranej, czyli wzięcia udziału w grze. Bardzo częstym argumentem, ułatwiającym uzasadnienie własnej postawy, jest sygnalizowanie misyjności i wyjątkowości zawodu. Tymczasem są to dwa różne obszary, absolutnie się nie wykluczające i mogące egzystować bezkolizyjnie. Wystarczy popatrzeć na rozwiązania istniejące i testowane od lat innych krajach. Etyczność działań i realizację misji względem pacjentów da się pogodzić z istnieniem rynku pracy i własnym uczestnictwem w jego rozwoju. Należy przyznać, że ostatnie lata i tak przyniosły już sporo istotnych zmian, także w postrzeganiu własnego położenia. Choćby wprowadzenie formy samozatrudnienia, rosnący sektor prywatnych usług medycznych, których dostępność systematycznie się zwiększa, czy też zakładane spółki są elementami procesu, który w sposób nieunikniony został już uruchomiony. Wystarczy zresztą popatrzeć na inną grupę zawodową, która kształtowana była przez lata bardzo podobnie i także miała silne poczucie odrębności i misji - inżynierów. Szczególnie młode pokolenie inżynierów jest dzisiaj bardzo otwarte na zmiany i widoczna jest ich rosnąca pewność siebie.
System. Pod tym pojęciem należy rozumieć wszystkie rozwiązania ułatwiające budowanie relacji pomiędzy pierwszymi dwoma elementami rynku pracy. Są to zarówno rozwiązania specyficzne dla konkretnego sektora (medycznego), jak i uniwersalne. Chodzi np. o możliwość kontynuacji rozwoju zawodowego bez potrzeby wiązania się "na zawsze" z jednym miejscem, system finansowania i przepływu środków w sektorze, umożliwiający wykonywanie pracy na koniecznym poziomie merytorycznym oraz motywowanie pracowników czy też choćby tak ważne kwestie jak pozyskanie/zmiana mieszkania i szanse podjęcia pracy przez współmałżonka. Tutaj także daleko do normalności, a media są pełne opisów takich przykładów.
Mając na uwadze powyższe wnioski oraz budowane przez lata stereotypy, niektórzy mogą kwestionować możliwość istnienia rynku pracy w przypadku sektora usług medycznych. No, ale czymże jest w końcu przepływ naszej kadry medycznej (lekarzy i pielęgniarek) do innych krajów? Jest popyt, jest podaż, są gdzieś rozwiązania systemowe...
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Dariusz Użycki, ; Mercuri Urval Polska