Ekspertka: szpital może być turkusową organizacją
W 2021 r. wypracowaliśmy prawie mln zł zysku, kolejne dwa lata zamykaliśmy kwotami 600 i 700 tys. zł na plusie. Pracownicy mają wymierny udział w naszym wspólnym sukcesie. Jeśli wypracowujemy zysk, sprawiedliwie się nim dzielimy. Rok temu w ręce pracowników trafiło z tego tytułu prawie 350 tys. zł — mówi Urszula Pielacka-Chodoła, dyrektorka Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Dęblinie.

Kiedy po raz pierwszy usłyszała pani o turkusowym podejściu w zarządzaniu?
To było około 10 lat temu. Podczas wizyty w Warszawie wstąpiłam do cukierni Blikle i kupiłam pączki. Kiedy poczęstowałam nimi brata – przedsiębiorcę, usłyszałam od niego arcyciekawą historię o prof. Andrzeju Blikle, jego cukierniczym rodzinnym biznesie i turkusowym samozarządzaniu. Postanowiłam właśnie na turkusie oprzeć moją prezentację w konkursie na dyrektora SPZOZ w Dęblinie.
W kolorowej skali opracowanej przez Fredericka Laloux system ochrony zdrowia możemy przypisać do poziomu bursztynowego, który oddzielają od turkusu jeszcze dwa inne: pomarańczowy (korporacje) i zielony (organizacje pozarządowe). Wydawałoby się więc, że taki przeskok jest niemożliwy. Jak więc przekonała pani komisję konkursową, że warto iść w stronę turkusu?
Miałam wrażenie, że niewielu członków komisji wiedziało o turkusowej samoorganizacji. Nie wnikając zbytnio w szczegóły tego podejścia, skupiłam się na argumentach o inwestowaniu w ludzi, bo dla mnie są oni największą wartością w każdej organizacji. Zastrzegłam jednak, że nie chcę tego robić na zasadzie kija i marchewki, ale raczej zachęcać do współdecydowania i współodpowiedzialności, zaufać pracownikom, pozostawać otwartą na ich propozycje, stworzyć miejsce, do którego będą przychodzić z przyjemnością, bez odczuwania syndromu poniedziałku. I… wygrałam ten konkurs.
Od czego zaczęła pani pracę w SPZOZ?
Od wydrukowania turkusowego dekalogu opracowanego przez prof. Bliklego. W ten sposób pracownicy dowiedzieli się, że jest coś takiego jak turkusowa samoorganizacja. Że naprawdę można pracować inaczej. Nie spotkałam się z jakimś radykalnym sprzeciwem, buntem, ale zdawałam sobie sprawę, że wiele osób po cichu uważa to za szaleństwo. Z drugiej jednak strony, podczas przeprowadzania audytu SPZOZ przed konkursem na dyrektora, miałam wyraźne sygnały od personelu, że ludzie czekają na jakąś zmianę w organizacji pracy, która spowoduje, że będzie „chciało im się chcieć”. A podejście turkusowe w sposób naturalny wyzwala zaangażowanie i motywację wewnętrzną. Nie oglądałam się więc na malkontentów, tylko robiłam swoje.
Udało się ich przekonać, czy zrezygnowali z pracy?
Mój poprzednik założył działalność gospodarczą, część osób z administracji SPZOZ odeszła, ponieważ chcieli nadal z nim współpracować. Jeśli chodzi o personel medyczny, zostali wszyscy i z czasem zaczęły przychodzić do pracy kolejne osoby, zachęcone dobrą atmosferą w naszych przychodniach i rozwojem SPZOZ. Komunikacja w zespole weszła na wyższy poziom i jest zdecydowanie lepsza niż kiedyś. Pracownicy po prostu się lubią. W sytuacjach kryzysowych nie szukamy winnych, tylko rozwiązań, wyciągamy wnioski z błędów a nie karzemy za nie. Pracownicy, ze mną włącznie, bez lęku mogą przyznać, że coś poszło nie tak, traktując to nie jako porażkę, ale naukę na przyszłość. Nie obawiają się też mówić, co im się nie podoba, co chcieliby zmienić. Założyliśmy skrzynkę pomysłów pracowniczych, regularnie raz w miesiącu do niej zaglądamy.
Jeszcze jakiś przykład oddolnej inicjatywy?
Oczywiście, mam ich wiele. W naszym laboratorium wykonujemy m.in. badania w ramach programu profilaktycznego 40+. Niestety, zainteresowanie nie było duże. To pracownicy wpadli na pomysł zakupu telewizorów do poczekalni w przychodniach – wyświetlamy na nich reklamy promujące ten program i od razu przełożyło się to na wzrost liczby badań. Zachęceni tym sukcesem rozpoczęliśmy promocję kolejnego programu – profilaktyki chorób układu krążenia. W czasie pandemii na zasadzie samoorganizacji powstawały oddolnie punkty szczepień. Przez ostatnie pięć lat podwoiliśmy przychody z Narodowego Funduszu Zdrowia. Pracownicy bardzo zaangażowali się w pozyskiwanie pieniędzy, uwierzyli, że mają wpływ i są równorzędnie ze mną odpowiedzialni za sukces SPZOZ.
Ten sukces już macie i jest on spektakularny. Prawie milion złotych zysku w publicznej placówce raczej nie zdarza się często.
To prawda, chociaż celem nie był wynik finansowy. Przepisy ustawowe nakładają na nas obowiązek bilansowania działalności, czyli krótko mówiąc na koniec roku powinniśmy wyjść na zero. Tymczasem w 2021 r. wypracowaliśmy prawie mln zł zysku, kolejne dwa lata zamykaliśmy kwotami 600 i 700 tys. zł na plusie.
A jaka kwota była na koncie w 2018, kiedy przejmowała pani kierowanie SPZOZ?
1700 zł oraz zobowiązania bankowe związane z kredytem w wysokości 70 tys. zł.
Co spowodowało, że w ciągu dwóch lat zaszła taka zmiana, że ludziom zaczęło się chcieć?
Główny powód to zmiana w myśleniu. Każdy czuje się tu szefem i bierze pełną odpowiedzialność za swój obszar. Każdy też ma świadomość, że jest równie ważny w zespole – i lekarz, który przyjmuje pacjenta, i osoba, która dba o czystość czy np. o posypanie chodnika piaskiem, kiedy jest ślisko, by pacjent bezpiecznie do nas dotarł. Wszyscy wiedzą, co mają robić i działają samodzielnie.
Obiecywała pani komisji konkursowej, że będzie inwestować w ludzi. Jak to wygląda w praktyce?
Początkowo, w ramach projektu „Dostępność POZ”, pozyskaliśmy dofinansowanie na szkolenia grupowe i indywidualne - pracownicy uczyli się rozwiązywania problemów wewnętrznych, empatycznej komunikacji, reakcji na trudnego pacjenta. To stworzyło dobry grunt do dalszych działań – budowania atmosfery zaufania, odpowiedzialności i zaangażowania. Teraz pracownicy sami przychodzą do mnie z pomysłami na podniesienie swoich kwalifikacji. Przed moim przyjściem do SPZOZ w szkoleniach brało udział kilka osób rocznie, w 2022 roku przeszkoliło się prawie 100 ze 160 osób. Teraz chcemy uruchomić program nauki języka angielskiego, by w przyszłości swobodnie czerpać z wymiany doświadczeń z kolegami z zagranicy. Chcę tu jednak podkreślić, że pracownicy mają nie tylko satysfakcję z własnego rozwoju, ale też wymierny udział w naszym wspólnym sukcesie – jeśli wypracowujemy zysk, sprawiedliwie się nim dzielimy – rok temu w ręce pracowników trafiło z tego tytułu prawie 350 tys. zł.
A co z resztą nadwyżki finansowej?
Przeznaczamy ją na rozwój SPZOZ. Nieustannie inwestujemy w nowy sprzęt i infrastrukturę. Niedawno zakupiliśmy najlepszy na rynku ultrasonograf, wyposażyliśmy w najnowocześniejszą aparaturę gabinet okulistyczny, dzięki czemu przyciągnęliśmy do pracy w przychodni świetnego specjalistę. Jesteśmy też otwarci na nowe obszary działalności – uruchomiliśmy filię, w której znajduje się Ośrodek Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Psychoterapeutycznej dla Dzieci i Młodzieży. Realizujemy też autorski program leczenia traum, który ma tylko siedem jednostek w Polsce. Do szesnastu poradni specjalistycznych SPZOZ w ostatnich latach dołączyły nowe: Poradnia Zdrowia Psychicznego, Poradnia Terapii Uzależnienia i Współuzależnienia od Alkoholu. Realizujemy też Opiekę Koordynowaną POZ, nocną opiekę i świąteczną, medycynę szkolną w całym mieście. Wdrożyliśmy Zintegrowany System Zarządzania Jakością ISO 9001 -2015, 27001-2013 teraz dostaliśmy przedłużenie Akredytacji w POZ na kolejne cztery lata i również to zrobiliśmy wspólnie. Planujemy nawiązać współpracę z innymi podmiotami, by ułatwić naszym pacjentom dostęp do świadczeń medycznych. Chcemy być najlepsi.
Zmieniła się komunikacja, finanse, ale także fasada i wnętrza przychodni.
Część funduszy ze wspomnianego już programu Dostępność POZ trafiła na prace remontowe. Zmodernizowaliśmy pomieszczenia rejestracji, by pacjenci, już wchodząc do przychodni, poczuli się wyjątkowo. Oczywiście pracownicy brali aktywny udział w urządzaniu tej przestrzeni.
Jak by pani określiła swoją rolę, jako dyrektora SPZOZ?
Polega ona na pewnej miękkości stylu zarządzania – wsłuchuję się uważnie w potrzeby pracowników i pomagam im w rozwiązywaniu problemów, jestem dla nich dostępna, doceniam ich pracę i inicjatywę. Szukam też okazji do wspólnego celebrowania naszych sukcesów i jubileuszy, to buduje więzi i daje energię do dalszych działań. Zorganizowaliśmy na przykład uroczystości 25- i 30-lecia pracy w SPZOZ, co wcześniej nie było praktykowane a spotkało się z niezwykle ciepłym przyjęciem. Na jeden z jubileuszy przybył ówczesny wiceminister zdrowia Piotr Bromber i uhonorował pracowników odznaczeniami resortowymi.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Pracownicy chcą podwyżek w lipcu, ale szpitale dostaną pieniądze później. “Lekarze odmawiają brania dyżurów”
Źródło: Puls Medycyny