Eris: nie jestem hazardzistką
Dumą dr Ireny Eris jest Centrum Naukowo-Badawcze, które otworzyła w 2001 roku. Dzięki temu może wprowadzać na rynek innowacyjne, skuteczne i bezpieczne kosmetyki. Czasy, kiedy zaczynała się jej przygoda z kosmetologią, gdy sama przygotowywała receptury, masy kosmetyczne i wkładała je do słoiczków - minęły bezpowrotnie.
Jak rosła firma
Laboratorium Kosmetyczne Dr Irena Eris produkuje i dystrybuuje ok. 500 kosmetyków. W skład firmy, oprócz fabryki w Piasecznie, wchodzi 30 instytutów kosmetycznych (w tym trzy poza Polską: w Kaliningradzie, Bogocie i Pradze). Firma prowadzi ponadto dwa hotele Spa (w Krynicy Zdroju i Wzgórzach Dylewskich, na Mazurach), a w planie jest już budowa kolejnych. Obecnie firma zatrudnia ponad 500 osób i w 2006 roku osiągnęła przychód w wysokości ok. 127 mln zł.
Zarządzanie takim przedsięwzięciem to spore wyzwanie. Żeby nie tracić kontaktu z tym, co sprawia jej największą satysfakcję, Irena Eris wciąż uczestniczy w pracach Centrum Naukowo-Badawczego, jest w radzie naukowej, jeździ na sympozja, czyta fachową literaturę, przegląda wyniki prac, uczestniczy w zebraniach z pracownikami naukowymi, wytycza kierunki rozwoju badań. W jej laboratorium trwają badania nie tylko nad konkretnymi kosmetykami, poszukuje się nowych technologii, ale również pracuje nad substancjami, które nie były dotychczas stosowane. "Często to trwa bardzo długo, nie zawsze kończy się sukcesem. Ale czasem się udaje i to jest fantastyczne uczucie" - przyznaje Irena Eris.
"Zastanawiam się czasem, jak to się stało, dlaczego akurat mnie się udało? Odpowiedź jest bardzo trudna" - mówi Irena Eris. Nie uważa się za osobę nadmiernie odważną, choć przyznaje, że w tamtych czasach - był rok 1983 - decyzja o porzuceniu państwowej posady i stworzeniu małej, prywatnej firmy, wymagała nie lada odwagi. "Ale nie jestem hazardzistką, która stawia wszystko na jedną kartę. Potrafiłam po prostu racjonalnie rozważyć pewne elementy. Do tego doszły jeszcze pozytywne zbiegi okoliczności, które dojrzałam i wykorzystałam. Na tyle skutecznie, że bez żadnej pomocy, we dwoje z mężem zbudowaliśmy przedsiębiorstwo, które tak się rozrosło. To ogromnie satysfakcjonujące" - podkreśla.
Pracująca kobieta
Choć po kilku latach marka była już znana i dość silna, tak naprawdę zauważono ją dopiero po zmianach ustrojowych w 1989 r. "Wtedy wszystko się zmieniło: nagle okazało się, że nie jestem już rzemieślnikiem, tylko businesswoman, która daje zatrudnienie, płaci podatki - a więc jestem jednak wartościowym obywatelem. Wkroczenie w gospodarkę rynkową sprawiło, że zaczął się dla nas zupełnie inny etap. No i na szczęście - udało nam się dopasować do nowej rzeczywistości" - wspomina Irena Eris.
Gdy pytam dlaczego, Irena Eris bez wahania odpowiada, że firma to jej pasja, a gdy się kocha to, co się robi, to po prostu musi się udać.
Chociaż Irena Eris od kilku lat znajduje się na liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika Wprost, jest normalną, pracującą kobietą. "Dochody są rzeczą drugorzędną, jednak niezbędną, żeby inwestować i rozwijać działalność" - uważa.
Zasady, jakimi kieruje się w życiu, przeniosła na firmę - szanuje swoich pracowników i słynie z innowacyjności w zarządzaniu kapitałem ludzkim. Przez lata wypracowała politykę personalną opartą na równych prawach i równych obowiązkach, bez względu na płeć, wiek czy doświadczenie zawodowe. W jej firmie zatrudniane są kobiety bardzo młode i te w średnim wieku, które u innego pracodawcy miałyby niewielkie szanse na etat. Jej pracownicy mogą korzystać z wielu przywilejów socjalnych, a zajście w ciążę, urodzenie dziecka i powrót do pracy, to normalna kolej rzeczy.
Rodzinny azyl
W tym wszystkim nie zapomina też o szacunku dla własnej rodziny. Sam powrót o domu jest najczęściej wystarczającym pokrzepieniem po ciężkim dniu. "Tu najlepiej odrywam się od pracy i stresujących spraw, wyciszam się, nabieram dystansu do tego, co się dzieje w firmie. Dzięki temu umiem spojrzeć na wiele rzeczy bez zbędnych emocji" - tłumaczy Irena Eris. Przyznaje, że nie ma uniwersalnych sposobów na zregenerowanie sił. "Dla mnie bardzo ważne jest moje małżeństwo. Udało nam się z mężem stworzyć taki związek, w którym wspieramy się nawzajem. Gdy on jest zestresowany, ja wiem, że muszę zrobić coś, by polepszyło mu się samopoczucie. A kiedy to mnie się przytrafia moment słabości - zawsze mogę na niego liczyć" - opowiada.
Czas dla rodziny jest ważny. Stara się zawsze go mieć, dzięki temu panuje nad sytuacją. Nie jest to łatwe. Młodszy syn ma dopiero 15 lat, a to bardzo wymagający wiek. "Bardzo imponują mi sagi rodzinne, firmy prowadzone przez pokolenia. Ale to są wyjątki. Ja nie mam wymagań, by syn zajął się w przyszłości prowadzeniem firmy. Sam musi podjąć taką decyzję. Ja uciekłam od tego, co mi nie pasowało, dlatego nie będę żadnego z moich synów zmuszać do czegoś, na co nie mają ochoty" - mówi Irena Eris.
Irena Eris nie ma telefonu komórkowego. Kiedy wychodzi z firmy, to nie po to, by przenosić pracę do domu. Pilnuje, by regularnie wyjeżdżać na urlopy z mężem. To żelazna zasada.
Zresztą podróżowanie sprawia obojgu wiele radości. Nie są zwolennikami wylegiwania się na plaży, wybierają raczej ciekawe miejsca. Największe wrażenie zrobiła na nich Grenlandia. "Tam zobaczyłam, co się dzieje, gdy ludzie próbują cywilizować innych na siłę, gdy stwarzają nowe warunki życia wbrew naturze" - opowiada Irena Eris.
Jakiś czas temu spełniło się jeszcze jedno marzenie - wybudowali drewniany domek pod Warszawą. Uwielbiają spędzać tam czas ze swoją rodziną i przyjaciółmi. "Kiedy ostatnio przyjechali do nas znajomi, przynieśli mi w prezencie drewniany, wiejski kuferek cały wypełniony czekoladkami. Uwielbiam takie prezenty: oryginalne, z pomysłem i humorem. Dla mnie prezent nie musi być drogi czy wyrafinowany, ważne, by zawierał jakąś myśl, wypływał z serca" - mówi Irena Eris.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Monika Wysocka