Kamery, czyli kryzys zaufania

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 11-03-2009, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Kielcach postanowił zainstalować w gabinetach lekarskich kamery. Jak podała kielecka "Gazeta Wyborcza", pomysł zrodził się, kiedy jednemu z ginekologów prokuratura zarzuciła, że w rozmowie z pacjentką zgodził się na przeprowadzenie aborcji. Z jednej strony zazdroszczę koleżankom i kolegom z Kielc tak dbałego o ich bezpieczeństwo dyrektora. Z drugiej razi mnie, że pan dyrektor dobył miecza, nie zastanawiając się, czy mu wolno. A w tym wypadku nie wolno!

Kodeks Etyki Lekarskiej, którego treść powinna być znana każdemu szefowi szpitala, niezależnie czy jest lekarzem czy nie, mówi jasno: "Dokumentacja lekarska powinna zawierać wyłącznie informacje potrzebne do postępowania lekarskiego" (art. 28). Można zatem sfilmować przebieg operacji, zabiegu diagnostycznego, można - jeśli jest to uzasadnione - użyć kamery podczas zbierania wywiadu i w celu dokumentowania widzialnych znamion choroby. Na pewno jednak kamera nie może być używanym według czyjegoś widzimisię elementem rutynowego wyposażenia każdego gabinetu. Szybko to panu dyrektorowi uświadomiono. Ten, volens nolens, musiał schować swój miecz do pochwy i oznajmił, że zamiast kamer na drzwiach gabinetów pojawią się wywieszki informujące, że za leczenie płaci NFZ, a wręczanie łapówek jest karalne. Tak oto z mocnych zapowiedzi wyszedł krotochwilny koniec, bo równie dobrze pan dyrektor mógłby kazać wyryć na drzwiach wejściowych szpitala, że np. "tu się leczy ludzi, a nie ćwiartuje".

Żarty żartami, ale to, co stało się w Kielcach, dowodzi, z jak wielkim kryzysem zaufania do zawodu lekarza mamy do czynienia. W opisywanej sytuacji słowo dała pacjentka i słowo dał lekarz. Innych dowodów nie było. Mimo to prokurator dał wiarę pacjentce, a nie lekarzowi. Czy wszędzie na świecie oskarżyciel zachowałby się w ten sposób? Na pewno nie. Na Zachodzie lekarz jest osobą najwyższego zaufania. Lekarzowi wierzy się, kiedy telefonuje do apteki i przekazuje, jaki lek należy wydać choremu. Lekarz może za kogoś skutecznie poręczyć. Lekarz jest władny przekonać bank do udzielenia komuś kredytu. A u nas? U nas niejaki pan Kiszka, prezes Stowarzyszenia Prokuratorów RP, przestrzegł lekarzy, że nawet gdyby poparli swoją niewinność nagraniem, to taki dowód będzie łatwy do obalenia, bo nie wiadomo, co działo się wcześniej, nim została włączona kamera. Kompletna kicha, można powiedzieć.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.