Rytualny taniec wokół planu B
Po wetach prezydenta już wiadomo, że nie będzie radykalnych zmian w zasadach funkcjonowania polskich szpitali. Nie zmieni się też istotnie poziom finansowania usług ze środków Narodowego Funduszu Zdrowia. Tym bardziej istotne są szczegóły planu B, jako jedynego znaczącego, poza środkami unijnymi, dodatkowego źródła zasilenia finansowego słabiej radzących sobie SP ZOZ-ów. Nadal nie wiadomo bowiem, które placówki będą objęte publicznym dofinansowaniem (oddłużeniem) i ile środków przeznaczy na ten cel budżet państwa. Zapewnienia premiera Tuska, że "pieniędzy dla wszystkich wystarczy", nie powinny uspokajać, bo ważne są ostateczne zapisy, a nie deklaracje, zwłaszcza teraz, kiedy Polska wpada w kryzysową turbulencję. Także obietnica minister Kopacz wieloletnich kontraktów z NFZ, którymi miałyby być premiowane niezadłużone szpitale, wymaga jasnego sprecyzowania, a najpewniej - dość gruntownej zmiany przepisów. Obecnie fundusz może podpisywać ze świadczeniodawcami umowy na maksymalnie 3 lata. I tak w wielu przypadkach robi, corocznie aneksując część finansową kontraktów.
Rozumiem konieczność utrzymywania publicznego zainteresowania tym, jakie decyzje zamierza podejmować rząd dla poprawy opieki zdrowotnej. Jednak najwyższy czas, aby rząd coś w tym zakresie wreszcie zrobił. Opublikowany ostatnio unijny raport na temat sytuacji pacjentów i respektowania ich praw jest dla nas druzgocący. Z 528 punktami na 1000 możliwych Polska zajęła 25. miejsce, przed Rumunią i Bułgarią. I nikogo nie powinny uspokajać wyniki badania Pentora, że Polacy czują się trochę zdrowsi.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Magda Sowińska; [email protected]