NFZ nie uwzględnia znieczulenia w kosztach porodu
Kilka lat temu wystąpiliśmy do ówczesnego specjalisty ds. anestezjologii z pytaniem, czy nieprzewodowe znieczulenie porodu u każdej kobiety można traktować jako znieczulenie ze wskazań medycznych. Odpowiedź była negatywna. Chcieliśmy mieć podstawę dla NFZ - pozytywna odpowiedź byłaby ważnym argumentem do refundacji.
Obecnie teoretycznie można zrefundować kobiecie znieczulenie niejako w cenie porodu - tyle, że poród to koszty stałe związane z zatrudnieniem personelu, sprzętem, wyposażeniem, stworzeniem komfortu dla pacjentki, a także kosztami bieżącymi. Składa się na niego wiele czynników skrupulatnie wyliczonych i nie da się zaoszczędzić 200 czy 300 zł, które można byłoby przeznaczyć na znieczulenie.
To, że w ramach usługi ciężarnym nie przysługuje bezpłatne znieczulenie, jest wobec nich nie fair. Poród niejednokrotnie związany jest z dużym cierpieniem, tak więc znieczulenie powinno się stosować ze względów humanitarnych. I pod koniec lat 90. zaczęliśmy robić już to, co wszyscy na świecie, powinniśmy więc także przyjąć, że rodzącym kobietom należy ulżyć w cierpieniu - podobnie jak robimy to w innych sytuacjach, gdy pacjent cierpi.
Oczywiście z punktu widzenia anestezjologa oznacza to więcej pracy. Ale uważam, że gdyby płatnik przeznaczył na to pieniądze, zniknęłyby problemy związane z brakiem anestezjologów. Jestem przekonany, że dyrektor każdej placówki, gdzie jest położnictwo, zadbałby o to. Teraz żaden rozsądny położnik nie zgodzi się na to, by to on został przeszkolony w znieczulaniu, bo w ten sposób koszty znieczulania na pewno nie zostaną refundowane.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: prof. Krzysztof Czajkowski, kierownik II Katedry i Kliniki ; Położnictwa i Ginekologii UM w Warszawie