Kontrola ordynacji lekarskiej
Jeżeli pojawią się firmy, które oferują tańszy generyk, nie powinny czekać kilka lat, żeby go wprowadzić na listę leków refundowanych. Nie zamierzamy jednak prowadzić takiej polityki, że jakakolwiek oferta obniżająca cenę leku o złotówkę czy o grosz będzie natychmiast wprowadzana do całego systemu refundacji - mówi Bolesław Piecha, sekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia i przyznaje, że na razie nie udało się wprowadzić w życie jego ambitnych planów ograniczenia patologii na rynku leków.
- Niestety, byliśmy optymistami zapowiadając, że uda się to wprowadzić już od początku roku. Podstawa prawna dla takiego rozwiązania zawarta jest w projekcie nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, a ten wciąż krąży po gabinetach Kancelarii Rady Ministrów. Już raz był przedmiotem obrad Rady Ministrów, ale ostatecznie nie został zaakceptowany. Mam nadzieję, że wkrótce rząd zajmie się zmienionym projektem po raz drugi, by przesłać go potem do Sejmu. Chodzi o to, żeby jak najszybciej został uruchomiony ciąg zdarzeń, które spowodują, że pojawi się wystarczająca podstawa prawna, aby zacząć kontrolować ordynację lekarską, czyli identyfikować receptę z konkretną osobą, która otrzymała dany lek. Patrząc realnie, jest to raczej kwestia pierwszego kwartału 2007 roku.
Spore opóźnienie mają także inne zapowiadane przez resort zdrowia rozwiązania, tj. wprowadzenie zakazu przyjmowania korzyści majątkowych przez hurtowników i aptekarzy, geografia aptek, urzędowe ceny zbytu leków refundowanych, urzędowe marże hurtowe i detaliczne na te leki. Patrząc na zaawansowanie prac legislacyjnych, raczej trudno uwierzyć, że szybko wejdą w życie.
- Są przygotowane dwie nowelizacje prawa farmaceutycznego. Pierwsza część, regulująca m.in. sprawy korupcyjne, czyli związane z odpowiednim marketingiem, reklamą leków, jest już w Sejmie. W związku z tym, że jest częścią implementacji prawa europejskiego, będzie miała priorytet szybkiej ścieżki legislacyjnej.
Druga część nowelizacji, oprócz uregulowań dotyczących badania klinicznego, doprecyzowująca zapisy antykoncentracyjne aptek, wprowadzająca zapisy dotyczące geografii aptek oraz zmieniająca ustawę o cenach, czyli kwestie urzędowych cen zbytu, urzędowych marż hurtowych i detalicznych, została skierowana do Komitetu Rady Ministrów. Zdaję sobie sprawę, że jest ona szalenie kontrowersyjna, bo chociażby geografia aptek będzie zawsze budziła ogromne dyskusje. Przypomnę, że jednak są państwa w Europie, takie jak Włochy, Hiszpania czy Austria, które taką geografię mają wprowadzoną. Sądzę, że mimo to uchwalenie obydwu projektów i wejście ich w życie, to kwestia pierwszego kwartału przyszłego roku.
Chyba znów jest pan zbyt dużym optymistą...
- Nie chciałbym już dziś przesądzać, jaki będzie los tych ustaw w Sejmie. Mam jednak nadzieję, że obydwa projekty będą szybko uchwalone, chociażby z uwagi na swoje atuty europejskości. Po historii z Corhydronem dążymy do tego, żeby debata nad nimi zgrała się w czasie z procedowaniem trzeciej części prawa farmaceutycznego, mającego na celu inne usytuowanie Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, doprecyzowanie wzajemnych relacji i obiegu informacji pomiędzy Departamentem Polityki Lekowej Ministerstwa Zdrowia i GIF-em. Ta część zmian w ustawie będzie chyba najprostsza, bo trzeba tylko ustalić, kto kogo i jak ma powiadomić w sytuacjach awaryjnych.
Sprawa Corhydronu zburzyła społeczne zaufanie do obowiązującego w Polsce systemu kontroli jakości i bezpieczeństwa leków oraz do samego Ministerstwa Zdrowia. Co ministerstwo zamierza zrobić, żeby odbudować to zaufanie?
- Nie wiem, czy poza zbudowaniem lepszego obiegu informacji i sposobu powiadamiania opinii publicznej czy konkretnego pacjenta jesteśmy w stanie prawnie zabezpieczyć się przed tego typu zdarzeniami. Taka sytuacja, jaka miała miejsce w przypadku Corhydronu, zdarza się raz na ileś tam lat i zdarza się wszędzie. Ale w każdym cywilizowanym kraju za lek odpowiada jego wytwórca. Minister zdrowia czy inne powołane do tego instytucje państwowe tylko monitorują i reagują w przypadkach zagrożenia. W Polsce chcielibyśmy, żeby za wszystko odpowiadał minister. Mam tutaj ogromne pretensje do mediów, które oczywiście miały prawo pisać o tej sprawie, ale zrobiły wszystko, co jest możliwe, żeby przerzucić winę z producenta leku, którym jest Jelfa, na ministra. Bo właściwie to on zawinił, ponieważ nie stał przy taśmie i nie sprawdzał każdej ampułki. Nie jest to możliwe. Albo instytucja produkująca lek cieszy się zaufaniem, albo nie i nie sądzę, aby udało się zrobić coś innego. Na pewno usprawnimy procedury obowiązujące w sytuacjach kryzysowych. Bo sam system rejestracji działań niepożądanych zadziałał, wyłapał te zdarzenia. Źle się tylko stało, że państwo zadziałało później niż media.
GIF nie ma szans na dobry nadzór nad jakością leków będących w obrocie, jeśli nie będzie miał dostatecznych możliwości technicznych i finansowych na badania losowo wybranych serii.
- Niestety, pod koniec lat 90. dokonano decentralizacji inspekcji farmaceutycznej. I w związku z tym mamy teraz 9 doskonale wyposażonych laboratoriów przy wojewódzkich inspektorach farmaceutycznych, tylko że nijak nie są one związane ze sobą w stanach alarmowych. Teraz musimy te laboratoria odzyskać dla systemu badania jakości leków w aptekach i hurtowniach. Potrzebne są więc takie zmiany w prawie, które pozwolą odłączyć wojewódzkich inspektorów farmaceutycznych od wojewodów i stworzyć z nich coś na kształt policji takiej jak sanepid, która będzie miała zapewnione jednolite finansowanie.
Kiedy pojawią się zapowiadane nowe listy refundacyjne?
- Lada moment wykazy zostaną zatwierdzone przez kolegium ministra zdrowia i skierowane do konsultacji zewnętrznych. Będzie bardzo trudno wprowadzić je w życie od 1 stycznia 2007 roku, termin 15 stycznia jest bardziej realny.
Czego możemy się na nich spodziewać?
- Przede wszystkim dużej grupy leków generycznych - będzie to ok. 500 różnych nazw i dawek. Chcemy również zmierzyć się w sposób wyważony z lekami innowacyjnymi. W projektach pojawi się ok. 50 pozycji z nazwami i dawkami leków innowacyjnych. Oczywiście, nasz wybór był ukierunkowany statystykami epidemiologicznymi. A zatem można się spodziewać nowych cząsteczek stosowanych w kardiologii, onkologii, psychiatrii i neurologii oraz chorobach metabolicznych. Gdybyśmy chcieli wprowadzić wszystko, co zaproponowały nam firmy innowacyjne, to wtedy musielibyśmy wydać rocznie na refundację o 2 mld zł więcej niż obecnie.
Jakie są kluczowe kierunki polityki lekowej państwa na najbliższe lata?
- Przede wszystkim rozszerzanie list refundacyjnych o nowe leki, zwłaszcza generyczne, i dozowanie w sposób rozsądny drogich leków innowacyjnych. Mam nadzieję, że od 2007 r. zmiany będą następowały co kwartał. Chcemy też uporządkować system zgłaszania wniosków.
Drugi cel to stała poprawa konkurencyjności. Jeżeli pojawią się firmy, które oferują tańszy generyk, nie powinny czekać kilka lat, żeby go wprowadzić na listę leków refundowanych. Nie zamierzamy jednak prowadzić takiej polityki, że jakakolwiek oferta obniżająca cenę leku o złotówkę czy o grosz będzie natychmiast wprowadzana do całego systemu refundacji.
Będziemy też dążyć do wprowadzenia leków specjalistycznego stosowania oraz kontroli ordynacji lekarskiej. Mamy już systemy informatyczne w aptekach, brakuje nam tylko pozwolenia na autoryzację pacjenta przy użyciu numeru PESEL. Inwalidzi wojenni i wojskowi to za mało, to musi być powszechne.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Ewa Szarkowska