Konwencja bioetyczna - remedium czy placebo na braki legislacji?

Agnieszka Mielczarek, ; radca prawny w kancelarii Baker & McKenzie
opublikowano: 13-02-2008, 00:00

Na kanwie debaty o finansowaniu przez NFZ zapłodnienia in vitro dostrzeżono, że procedura ta w zasadzie nie jest w Polsce uregulowana - pisze dla Pulsu Farmacji Agnieszka Mielczarek, radca prawny w grupie prawa farmaceutycznego kancelarii Baker & McKenzie.

Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Przy okazji debaty stwierdzono wiele innych niedostatków legislacyjnych związanych z postępem medycyny, które niekorzystnie prezentują nasz kraj na tle innych państw europejskich. Remedium na tę sytuację ma być ratyfikacja Konwencji o prawach człowieka i biomedycynie podpisanej w Oviedo 4 kwietnia 1997 r. Propozycja jej ratyfikacji spotkała się z powszechną aprobatą, opowiedziały się za nią wszystkie kluby parlamentarne, przedstawiciele Kościoła, a także znawcy prawa medycznego. Wydaje się zatem, że rozwiązanie problemu jest w zasięgu ręki. Czy aby na pewno?
Konwencja określa podstawowe zasady związane z podejmowaniem interwencji medycznych, a głównym jej założeniem jest ochrona godności istoty ludzkiej. Ponadto konwencja stara się wyjść naprzeciw wyzwaniom, jakie stawia dynamiczny rozwój medycyny, obejmujący takie techniki, jak np. modyfikacja genomu ludzkiego lub klonowanie (uregulowane w protokole dodatkowym do konwencji). Warto jednak uświadomić sobie, że niektóre zapisy konwencji wywołały żywą dyskusję, w innych zaś kwestiach, w tym interesującej Polskę kwestii in vitro konwencja zawiera jedynie ogólne zapisy, które nie naprawią braków naszego ustawodawstwa. Niniejsze stanowisko ma na celu sygnalizację głównych problemów.

Wiele dylematów

Polska podpisała konwencję 7 maja 1999 r., ale nie dokonała jej ratyfikacji od blisko 9 lat. Nie jest w tym osamotniona. Konwencja nie została do tej pory ratyfikowana m.in. przez Finlandię, Francję, Holandię, Luksemburg, Łotwę, Szwajcarię, Szwecję, Włochy. W ogóle nie podpisały jej np. Austria, Belgia, Irlandia, Malta, Niemcy czy Wielka Brytania. Konwencję ratyfikowały natomiast m.in. Bułgaria, Cypr, Czechy, Dania, Estonia, Grecja, Hiszpania, Litwa, Norwegia, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Słowenia i Węgry. Wśród państw, które nie zdecydowały się na podpisanie konwencji, są zarówno państwa, które zaniechały tego z przyczyn etycznych, jak i państwa, których ustawodawstwo w dziedzinie biomedycyny jest bardziej liberalne niż konwencja. Przyjrzymy się wybranym zapisom konwencji, które wywołały dyskusję.
Art. 12 konwencji dopuszcza prowadzenie testów w celu identyfikacji chorób genetycznych, pod warunkiem, że testy te prowadzone są wyłącznie dla celów zdrowotnych lub badawczych związanych z celami zdrowotnymi. Warto zauważyć, że w konwencji brak jest przepisów określających zasady późniejszego wykorzystania takich testów. Brak ten nie jest przypadkowy, ponieważ niektóre państwa wskazywały na potrzebę ewentualnego wykorzystania takich danych w przyszłości dla celów ubezpieczenia zdrowotnego lub zatrudnienia (niezależnie od celu medycznego, dla którego pierwotnie zostały uzyskane).
Art. 17 konwencji określa zasady prowadzenia badań naukowych na osobach, które nie posiadają zdolności samodzielnego wyrażenia zgody na takie badania (np. ze względu na wiek lub stan umysłu). Jednym z warunków prowadzenia takich badań jest możliwość realnej i rzeczywistej korzyści z wyników badań dla stanu zdrowia osoby im poddawanej. Jednakże ust. 2 art. 17 przewiduje wyjątek od tej zasady i zezwala na prowadzenie badań, które nie mają przełożenia na dobro osoby poddawanej badaniom, jeżeli niosą ze sobą niewielkie ryzyko dla tej osoby, a poprzez rozwój nauki mogą przyczynić się do poprawy stanu zdrowia osób w tej samej grupie wiekowej lub cierpiących na to samo schorzenie. Przepis ten pozwala zatem na prowadzenie badań na osobie, która nie jest zdolna do wyrażenia zgody, w sytuacji, gdy badania mogą służyć innym osobom, a nie osobie poddawanej badaniom.
Art. 18 ust. 2 konwencji zabrania tworzenia embrionów dla celów naukowych. Jednocześnie ust. 1 art. 18 pozwala jednak na prowadzenie badań na embrionach, wymagając, aby w takim wypadku zapewnić embrionom "odpowiednią ochronę". Przepis ten co prawda wskazuje, że badania są możliwe, o ile pozwala na to ustawodawstwo krajowe. Jest on wynikiem głosu państw, które dopuszczają prowadzenie badań naukowych z wykorzystaniem "nadliczbowych" zarodków stworzonych in vitro.

Potrzeba legislacji

Warto zwrócić uwagę, że uregulowania konwencji w zakresie in vitro są jedynie pośrednie i śladowe. Poza ww. art. 18 określającym zasady prowadzenia badań na zarodkach, art. 14 zabrania stosowania technik umożliwiających wybór płci dziecka, z wyjątkiem sytuacji, gdy pozwalają one na uniknięcie chorób genetycznych.
Konwencja nie pomoże zatem Polsce w uregulowaniu procedur dotyczących in vitro i nie zawiera odpowiedzi na pytanie o status prawny "nadliczbowych" zarodków, kto jest ich właścicielem (dawcy komórek, klinika?), co należy, a co można z nimi uczynić (przechowywać przez określony czas, udostępnić na życzenie?), jakie prawa i obowiązki nakładane są na osoby pragnące poddać się zabiegowi. Te wszystkie zagadnienia wymagają regulacji krajowej.
Przyszłe ustawodawstwo nie wyeliminuje z kolei problemów praktycznych. Pokazuje to głośna sprawa brytyjskiej pary, która po zapłodnieniu in vitro rozstała się - kobieta chciała wykorzystać zarodki i urodzić dziecko, natomiast mężczyzna sprzeciwiał się temu, nie chcąc mieć potomstwa z byłą partnerką. Sprawa ostatecznie trafiła przed Europejski Trybunał Praw Człowieka, który potwierdził prawo mężczyzny do wycofania zgody na wykorzystanie zarodków, przewidziane w ustawodawstwie krajowym (Evans vs. Wielka Brytania).
Ogólnikowość konwencji w pewnych kwestiach nie powinna dziwić i cechuje ona różne akty prawa międzynarodowego dotyczące szeroko rozumianej biomedycyny, np. Powszechną Deklarację o Bioetyce i Prawach Człowieka UNESCO czy zapisy rozdziału I Karty Praw Podstawowych. Wynika to z różnic kulturowych, religijnych, historycznych, a także gospodarczych pomiędzy państwami, które akty te przyjmują i które w pewnych kwestiach do porozumienia nie dojdą. Klasycznym przykładem jest określenie początku życia ludzkiego. W rezultacie akty z tej dziedziny zwykle stanowią wyraz kompromisu i powinny być traktowane raczej jako deklaracja wspólnie reprezentowanych wartości niż źródło kompletnych regulacji prawnych.
Warto zatem, aby ratyfikacja Konwencji o prawach człowieka i biomedycynie poprzedzona została publiczną debatą na kształt tych, które odbyły się w innych krajach. Chodzi o to, aby być świadomym znaczenia zapisów konwencji oraz tego, że jej ratyfikacja to jedynie pierwszy krok w kierunku uregulowania nowej dziedziny - biomedycyny. Przedstawiciele zawodów medycznych powinni wziąć w tej debacie udział, ponieważ to przede wszystkim oni będą stosować przyszłe prawo.


Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Agnieszka Mielczarek, ; radca prawny w kancelarii Baker & McKenzie

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.