Lista Stu 2006 (miejsca od 31 do 40)
Andrzej Ryś , l. 46, dr n. med,. specjalista w dziedzinie radiologii i zdrowia publicznego, dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego w Dyrektoriacie Generalnym Zdrowia i Ochrony Konsumentów Komisji Europejskiej. Podczas kadencji minister zdrowia Franciszki Cegielskiej był podsekretarzem stanu w MZ i nadzorował m.in. prace nad ustawą o Państwowym Ratownictwie Medycznym oraz negocjował w obszarze zdrowia warunki akcesji Polski do Unii Europejskiej. Ludzie, którzy z nim wtedy współpracowali, wspominają, że jak nikt inny rozumiał istotę systemu ratownictwa medycznego i całym sercem zaangażował się w realizację tej wizji. Kontakty, które wtedy nawiązał w Komisji Europejskiej zaowocowały, gdy wystartował w konkursie na stanowisko Dyrektora Departamentu Zdrowia Publicznego - jedno z wyższych stanowisk urzędniczych w administracji unijnej. Wygrał go, pokonując 74 kandydatów z innych krajów UE. Dokonał tego bez żadnego wsparcia ze strony polskiego rządu.
Jego departament ma dwie siedziby: w Brukseli i Luksemburgu i jest jednym z największych, bo liczy 100 osób. Jest odpowiedzialny za problemy zdrowia ludzi oraz za współpracę ze wiatową Organizacją Zdrowia. Zajmuje się też tematyką, która jest dla niego zupełnie nowa, np. bezpieczeństwem chemikaliów. Musi się więc otaczać specjalistami z tej dziedziny. Przychodzi mu to łatwo, bo znany jest z tego, że doskonale potrafi współpracować z ludźmi. Otwartość i wylewność, z której słynie, budzi wśród urzędników Komisji Europejskiej różne reakcje. Przeważnie odbierana jest pozytywnie, choć podobno wywołuje też zdziwienie. Nieprzyjemną niespodzianką było to, że podczas niektórych spotkań w Komisji Europejskiej frankofoni konsekwentnie posługują się językiem francuskim, którego on nie zna. Postanowił pokonać tę barierę i intensywnie uczy się tego języka. Kilka razy do roku bywa w Polsce. Jesienią ub.r. prezentował w Warszawie polską wersję unijnego portalu o zdrowiu. Żona i syn zostali w Krakowie, córka studiuje w Brukseli.
32. +
Zbigniew Lew-Starowicz , l. 63, prof. nadzw. Akademii Wychowania Fizycznego, jest m.in. kierownikiem Zakładu Psychoterapii i Rehabilitacji Seksualnej Wydziału Rehabilitacji AWF w Warszawie oraz kierownikiem Katedry Psychospołecznych Podstaw Rehabilitacji w tej samej placówce. Wykłada także na wydziale psychologii w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania w Warszawie. Psychiatra, seksuolog i licencjonowany psychoterapeuta, biegły sądowy. Od wielu lat pełni też funkcję krajowego konsultanta ds. seksuologii oraz jest prezesem Polskiego Towarzystwa Seksuolgicznego i Polskiego Towarzystwa Medycyny Seksualnej.
Za najważniejsze wydarzenie w 2006 r. uważa utworzenie w CMKP nowej placówki Seksuologii Klinicznej i Sądowej, którą kieruje i ?ma w niej dwie dynamiczne i pełne zapału naukowego asystentki". Do sukcesów zalicza także opracowanie standardów leczenia osób z zaburzeniami preferencji seksualnych. Pod koniec roku ukazała się jego najnowsza książka poświęcona edukacji seksualnej. Także prywatnie miniony rok był dla niego bardzo udany: urodził mu się kolejny, czwarty już wnuk. Miał okazję zachwycić się piękną naturą i muzyką Kostaryki, ale najmilej wspomina urlop w gronie przyjaciół w Maroku.
33. -
Marian Zembala , l. 56, prof. kardiochirurg, dyrektor ląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, jednocześnie kierownik Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii ŚlAM. Miniony rok ocenia jako bardzo dobry zarówno dla siebie, jak i kierowanej przez siebie placówki - wyróżnionej w wielu krajowych rankingach. Szczególnym powodem do dumy są kolejne udane przeszczepy płuca (w sumie 6, w tym jeden razem z sercem) i wykonanie ponad 1700 operacji serca w krążeniu pozaustrojowym. Bardzo cieszy go dynamiczny rozwój doświadczalnej kardiologii, kardiochirurgii i transplantologii oraz pierwsze w tym zakresie widoczne sukcesy młodych zabrzańskich lekarzy. Wraz z zespołem angażuje się też w rozwój kardiochirurgii na Wołyniu. Zdaniem profesora, wciąż niedoskonały systemem opieki zdrowotnej w Polsce podcina skrzydła nie tylko takim jak on entuzjastom (wymienia brak opłat za nadwykonania, nieadekwatny do sytuacji wzrost kwot ubezpieczenia szpitala, absurdalne przepisy dotyczące leczenia w Polsce obcokrajowców z krajów UE, dezorganizację sanitarnego lotnictwa cywilnego w kraju, utrudniającą wykonywanie misji transplantacyjnej, gąszcz przepisów komplikujących wyłanianie w przetargach najlepszego medycznie, ale i ekonomicznie oferenta).
Cieszy go każdy spokojny weekend, który może poświęcić na pracę redakcyjną (Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska; Kardiologia Polska, Interactive Cardio-Vascular and Thoracic Surgery) i pozbieranie myśli. Wyjątkową satysfakcję dają mu niedzielne spotkania z wnukami: 6-letnim Mateuszem, 4-letnią Jaśminą i 3-letnim Olafem - czuje się wtedy wyjątkowo potrzebny. Cieszy się też z pierwszych sukcesów i usamodzielniania zawodowego, ale - co z satysfakcją podkreśla - bez protekcji, swoich dzieci (Michał - obecnie na stypendium naukowym w Nowym Jorku, Joanna - talent literacki, Paweł i Małgorzata - studenci prawa na Uniwersytecie Wrocławskim).
34. !
Bogdan Chazan , l. 62, prof., dyrektor warszawskiego Szpitala Położniczo-Ginekologicznego im. więtej Rodziny. Absolwent AM w Warszawie. Do 2002 r. kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii Instytutu Matki i Dziecka. Członek Komitetu Nauk Demograficznych PAN i Rządowej Rady Ludnościowej. Przewodniczący Krajowego Zespołu Promocji Metod Naturalnego Planowania Rodziny i Komitetu Karmienia Piersią. Jest zwolennikiem indywidualnego podejścia do ciąży i porodu, traktowanych jako coś więcej niż tylko zdarzenie medyczne. Uważa, że trzeba otoczyć kobietę i jej dziecko zarówno przed, jak i po porodzie troskliwą opieką. Nie ma wątpliwości, że płód to także pacjent. Jest przeciwnikiem aborcji. Jego krytycy zarzucają mu w tej kwestii wręcz fanatyzm. Na takie zarzuty odpowiada, że woli dyskusję na argumenty. Zdarzają się też adwersarze, którzy nie zgadzając się z jego poglądami, przyznają, że jest rzetelnym, bardzo zaangażowanym w pracę profesjonalistą, w dodatku otwartym na zmiany.
Jego starania zapewnienia kobietom jak najlepszych warunków także po porodzie, doceniała Fundacja Rodzić po Ludzku. Przyznaje, że idzie pod prąd, a to kosztuje. Nie zgodził się na aborcję dziecka z zespołem Downa. Stracił stanowisko krajowego konsultanta ds. położnictwa i ginekologii. Gorzko wspomina także rozstanie z Instytutem Matki i Dziecka. Jak mówi, często obrywał od kolegów za swoje poglądy, ale pociesza się, że coraz więcej lekarzy myśli tak jak on. Zastrzega jednak, że jego podejście do tematyki prokreacji także ewoluowało. Nigdy nie żałował, że został ginekologiem. Obecność przy narodzinach dziecka to, jak mówi, grzanie się w cudzym szczęściu. Sam ma troje dzieci.
Do swoich zeszłorocznych sukcesów zalicza fakt, że na poród w jego szpitalu decyduje się coraz więcej kobiet. Planuje rozbudowę placówki i utworzenie Centrum Zdrowia Kobiety, w którym pomoc będą mogły znaleźć pacjentki w każdym wieku.
Interesuje się muzyką. Wśród ulubionych kompozytorów wymienia Mozarta i Verdiego. Uwielbia podróże. Zwiedził już całą Europę. W wolnych chwilach śledzi mapy satelitarne.
35. -
Stanisława Golinowska , prof. n. ekon., absolwentka Wydziału Ekonomii Uniwersytetu Warszawskiego, stypendystka Fundacji Alexandra von Humboldta na Uniwersytecie Mannheim. Do 1997 r. dyrektor Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych, z którym jest związana do dziś, mimo że od kilku lat jest także szefem Instytutu Zdrowia Publicznego Wydziału Ochrony Zdrowia Collegium Medicum UJ. Spośród wielu europejskich ośrodków jej Instytut został niedawno wybrany do realizacji studiów z zakresu zdrowia publicznego dla studentów spoza Europy w ramach programu Erasmus Mundis.
Prof. S. Golinowska jest niekwestionowanym autorytetem jeśli chodzi o zdrowie publiczne i ekonomikę służby zdrowia; właśnie została nominowana na lata 2007-2009 do specjalnej komisji doradczej przy sekretarzu generalnym ONZ. W swojej pracy naukowej od początku interesuje się ekonomicznymi aspektami polityki społecznej. Obecnie coraz więcej czasu poświęca zagadnieniom ekonomiki zdrowia. Interesują ją zwłaszcza reformowane systemy ochrony zdrowia w Europie rodkowo-Wschodniej i w krajach postsowieckich. Wraz z zespołem współpracowników przygotowuje raport dla wiatowej Organizacji Zdrowia o zadłużeniu publicznego sektora służby zdrowia w tym regionie Europy.
Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku, wspólnie z dr Katarzyną Tymowską i prof. Cezarym Włodarczykiem rozpoczęli debatę o reformie systemu ochrony zdrowia, przedstawiając tzw. ubezpieczeniową koncepcję systemu. Jest współzałożycielką Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych CASE, w którym powstał ostatnio projekt opisujący pożądane kierunki zmian w ochronie zdrowia. Prof. S. Golinowska uważa, że to rodzaj "białej księgi", która miała być kontynuacją ?zielonej księgi" z 2004 roku, diagnozującej stan i zasady finansowania ochrony zdrowia w Polsce. W swoim projekcie radzi m.in. doskonalić sztukę zarządzania w istniejących już instytucjach i wspierać ich zaplecze informacyjno-analityczne zamiast likwidować i tworzyć nowe. Jest zwolenniczką zasady złotego środka w finansowaniu ochrony zdrowia, bo zdrowie, jej zdaniem, jest dobrem zarówno prywatnym, jak i publicznym. Wyłączne działanie rynku jest w tej dziedzinie zawodne. Dlatego twierdzi, że optymalna relacja, jak już pokazuje doświadczenie, to około 60 proc. część publiczna i 40 proc. prywatna. Aby taki system funkcjonował w sposób efektywny, potrzebna jest jednak jego znacznie lepsza regulacja i koordynacja.
Uważa, że w 2006 roku najbardziej pozytywną rzeczą było powołanie Agencji Oceny Technologii Medycznych, bo ta instytucja może wreszcie dostarczyć dobrych narzędzi do oceny polskiej służby zdrowia, co jest warunkiem podejmowania właściwych decyzji. Wśród minusów wymienia nasilenie konfliktów w służbie zdrowia, spychanie medycyny publicznej na dalszy plan, kosztem medycyny naprawczej. Zawsze pasjonowała się sztuką i architekturą, obecnie szczególnie interesuje się malarstwem i rzeźbą ludową.
36. !
Wojciech Szrajber , l. 52, ekonomista, były dyrektor Szpitala MSWiA w Łodzi. Od niedawna członek zarządu Centrum Medycznego Damiana w Warszawie.
Szpitalem MSWiA w Łodzi kierował przez dwa lata i w tym czasie doprowadził do zmniejszenia zadłużenia szpitala o 5 mln zł. W 2006 roku stał się jednym z najbardziej znanych dyrektorów szpitali w Polsce. Media zainteresowały się nim, gdy został dyscyplinarnie zwolniony ze stanowiska dyrektora przez organ założycielski szpitala - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Powodem dymisji było niepodporządkowanie się poleceniu wicepremiera Ludwika Dorna, by zwolnić wszystkich lekarzy strajkujących w łódzkim szpitalu MSWiA. Przeciwstawił się, bo jak twierdzi, solidaryzował się ze swoimi pracownikami, a także obawiał się o los ok. 100 pacjentów przyjętych w trybie ostrym do szpitala. Do jego dymisji doszło, mimo iż sprzeciwiły się temu wszystkie związki zawodowe, negatywna była też opinia rady społecznej szpitala. Kosztowało go to sporo zdrowia i nerwów, jednak, jak zapewnia, gdyby można było cofnąć czas, postąpiłby tak samo. "Gdybym zwolnił lekarzy, złamałbym prawo, bo strajk był legalny, naraziłbym pacjentów na utratę zdrowia i życia. I sprzeniewierzyłbym się sam sobie" - mówi.
Został laureatem Nagrody im. Aliny Pieńkowskiej 2006. Nagrodzono go za "właściwe pojmowanie i realizowanie zawodu menedżera". Samorząd lekarski przyznał mu także złotą odznakę "Zasłużony dla izb lekarskich" jako jedynemu w dotychczasowej historii tego odznaczenia nielekarzowi. Znalazł się też w piątce nominowanych do plebiscytu na Łodzianina Roku i sporymi szansami na jego wygranie.
Jest łodzianinem od sześciu pokoleń. Żonaty, ma troje dzieci. Kocha żeglować, nurkować i naprawiać stare zegary. Sam o sobie mówi, że jest dosyć radosnym facetem, z poczuciem humoru i licznym gronem znajomych. Najliczniejsi to koledzy ze Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej.
37. !
Wiesław Jędrzejczak , l. 59, prof. dr hab. med., specjalista chorób wewnętrznych, hematologii, onkologii i transfuzjologii. Kierownik Kliniki Hematologii, Onkologii i Chorób Wewnętrznych CSK AM w Warszawie, konsultant krajowy ds. hematologii. Nie lubi się chwalić swoimi sukcesami. Mówi, że w 2006 roku nic bardzo złego ani nic specjalnie dobrego nie wydarzyło się w jego życiu. Rok upłynął pod znakiem ciągłego "użerania się" z NFZ. Zanotował jeden duży sukces, choć nie do końca swój. Był nim Polski Nobel 2006 w dziedzinie nauk przyrodniczych i medycznych, przyznany jego wychowankowi - prof. Mariuszowi Ratajczakowi. Sam jest jednym z pierwszych (1993 r.) laureatów tej nagrody przyznawanej za wybitne osiągnięcia i odkrycia naukowe. Jeśli wziąć pod uwagę, że Polskiego Nobla dostał także inny jego wybitny uczeń - prof. Leszek Kaczmarek, to okaże się, że trzy z 15 przyznanych do tej pory medycznych Polskich Nobli trafiły do jego zespołu. Kiedyś, po długiej nocy spędzonej w laboratorium, zwierzył się swojemu współpracownikowi, że jego największym osiągnięciem naukowym będą uczniowie. Rzeczywiście, umie wyszukiwać i umiejętnie prowadzić duże talenty naukowe. Jego wychowankami są również profesorowie: Cezary Szczylik i Zygmunt Pojda. "Profesor nauczył mnie, że należy popierać i promować młodych, tworzyć własną szkołę, nie bać się konkurencji swoich uczniów. Realizując program przeszczepowy pokazał mi, jak walczyć z przeciwnościami losu, problemami politycznymi i sprzętowymi, aby osiągnąć swój cel" - wspomina członek jego zespołu, który wraz z nim brał udział w pierwszych przeszczepach szpiku w Polsce.
W. Jędrzejczak jest człowiekiem pogodnym, życzliwym, ciężko pracuje. Zamknięty w sobie, prywatnie raczej samotnik. Jego wielką pasją są meble w stylu eklektycznym z przełomu XIX i XX wieku. Bardzo lubi je własnoręcznie odnawiać. W tym stylu ma umeblowany własny gabinet. Chętnie chwali się sukcesami syna, który jest fizykiem i pracuje w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu, gdzie zajmuje się komputerowym przetwarzaniem sygnałów dźwiękowych.
38. -
Robert Pachocki , l. 43, lek., dyrektor ds. naukowych i medycznych Grupy Badawczej Servier, wiceprezes Izby Gospodarczej "Farmacja Polska". Uważany za człowieka przebojowego, pewnego siebie, który ma ogromną wiedzę o branży i szerokie kontakty w środowisku. Nie boi się mówić niepopularnych rzeczy o niektórych pomysłach zarówno ludzi władzy, jak i przedstawicieli stowarzyszeń branżowych. Zdaniem niektórych, to z jego powodu w kontaktach organizacji środowiskowych czasem "iskrzy".
Miniony rok zarówno biznesowo, jak i prywatnie uważa za udany. Cieszy go także fakt, że udało się rozpocząć dialog środowiska farmaceutycznego z resortem zdrowia. Ubolewa, że nadal nie wprowadzono w życie dyrektywy europejskiej dotyczącej przejrzystości procesu rozpatrywania wniosku o umieszczenie leku na liście refundacyjnej. Jego zdaniem, niedobrze się też stało, że stowarzyszenia producentów i importerów leków ostatecznie nie dogadały się i doszło do podpisania dwóch kodeksów etyki marketingowej. "Przyjęcie takiego jednolitego kodeksu przez wszystkie stowarzyszenia na pewno jest wyzwaniem na rok 2007" - przyznaje. Prywatnie, po raz drugi będzie "zdawał" maturę. Wiosną do egzaminu dojrzałości przystąpi jego starszy syn Jan.
39. !
Marek Wójtowicz , l. 49, lekarz, specjalista chirurgii ogólnej, od października 2006 r. dyrektor Lubelskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ. Mianowany przez Andrzeja Sośnierza wbrew stanowisku rady lokalnego oddziału NFZ. Bardzo życzliwie przyjęty przez pracowników funduszu. Wcześniej przez 14 lat był dyrektorem Szpitala Powiatowego w Lubartowie. Współzałożyciel, niekwestionowany lider (pełni funkcję prezesa od 1995 roku) oraz żywa legenda Stowarzyszenia Menedżerów Opieki Zdrowotnej. W związku z nominacją na prezesa oddziału funduszu zawiesił pełnienie tej funkcji. We współpracy z Polsko-Amerykańską Fundacją Wolności zainicjował i realizował przez kilka lat program służący unowocześnianiu zarządzania ochroną zdrowia w Polsce. Dzięki niemu wielu lekarzy z małych ośrodków otrzymało stypendia na pokrycie części kosztów podyplomowych studiów menedżerskich. Sam jest absolwentem Podyplomowego Studium Ekonomiki Zdrowia na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończył również kurs ekonomiki ochrony zdrowia Fundacji Project Hope przy Wharton School of Economics Uniwersytetu Pensylwania.
Jako autorytet w dziedzinie zarządzania placówkami służby zdrowia lepiej radzi sobie w skali makro. Na Lubelszczyźnie był krytykowany za to, że dopuścił do zadłużenia własnego szpitala. Odszedł z Lubartowa na początku 2006 r. po konflikcie z organem założycielskim, który nie poparł jego planu przekształceń własnościowych szpitala. Potem przez kilka miesięcy był zastępcą dyrektora i dyrektorem szpitala w Puławach.
Człowiek bardzo dynamiczny, towarzyski, dowcipny, erudyta. Jego wielkim hobby jest żeglarstwo. Samodzielnie wybudował dwie żaglówki i zrobił dwie deski surfingowe. Żona, inżynier urządzeń sanitarnych, również pracuje w służbie zdrowia. Córka Milena, studentka socjologii na UMCS w Lublinie, ma za sobą udany debiut literacki. Opublikowała w Internecie i w druku kilkanaście opowiadań oraz dwie powieści.
40. !
Władysław Sidorowicz , l. 61, lekarz psychiatra, senator RP, przewodniczący senackiej Komisji Zdrowia. W latach 1963-68 studiował na Wydziale Lekarskim AM we Wrocławiu, za udział w wydarzeniach marcowych więziony, a następnie zawieszony w prawach studenta na 2 lata. Ostatecznie dyplom lekarza zdobył na AM w Łodzi. Działacz NSZZ ?Solidarność", internowany w czasie stanu wojennego. Uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu, był ministrem zdrowia i opieki społecznej w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Współtworzył izby lekarskie, w latach 1990-92 przewodniczył Dolnośląskiej Izbie Lekarskiej. Przez ponad 10 lat zajmował się zdrowiem mieszkańców Wrocławia jako lekarz miejski i dyrektor Wydziału Zdrowia w Urzędzie Miejskim. Wrocławianie znają go przede wszystkim jako społecznika. Przez wiele lat współpracował z organizacjami pozarządowymi, teraz jako senator PO zabiega o uchwalenie narodowego programu zdrowia psychicznego, w tym o dostęp pacjentów do leków nowej generacji. W październiku 2006 r. otrzymał honorowy tytuł "Przyjaciel integracji".
Uważany za człowieka łagodnego, otwartego na problemy innych ludzi. Nigdy nie stawia spraw na ostrzu noża i zawsze szuka kompromisu. "Wspaniały szef, cierpliwy i wyrozumiały" - mówią jego współpracownicy.
Żonaty, ma sześcioro dzieci i czworo wnucząt. Żona Irena też jest lekarzem, pracuje jako ordynator oddziału psychiatrycznego. Lekarzem jest także jeden z jego synów. Senator niezwykle ceni sobie aktywny styl życia. We Wrocławiu jest znany z tego, że jeśli tylko może, zamiast samochodem porusza się po mieście rowerem, nawet na premiery do teatru. W chwilach wolnych uprawia też windsurfing.
Źródło: Puls Medycyny
Podpis: Redakcja