Lista Stu 2006 (miejsca od 21 do 30)

Redakcja
opublikowano: 17-01-2007, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
21. -
Marek Nowacki
, l. 68, prof., dyrektor Centrum Onkologii w Warszawie, jednocześnie kierownik Kliniki Nowotworów Jelita Grubego.
Wszystkie swoje sukcesy i porażki utożsamia z sukcesami i porażkami kierowanego przez siebie Centrum Onkologii w Warszawie. Dlatego pytany o największy sukces minionego roku, natychmiast wymienia: największe na świecie badanie dotyczące kolonoskopii jako metody badań przesiewowych w kierunku raka jelita grubego (patrz Puls Medycyny nr 20/2006).
Z równie dużą radością opowiada o zespołowej nagrodzie naukowej Wydziału Nauk Medycznych PAN za cykl publikacji międzynarodowych na temat przedoperacyjnego napromieniania w przypadku miejscowo zaawansowanych raków odbytnicy. Rok 2006 ocenia jako bardzo ciężki, zdominowany przez problematyczne relacje z Narodowym Funduszem Zdrowia. Jego zdaniem, przypominają one niesportową (niestety) walkę, a nie wspólne, partnerskie dochodzenie do sprawniejszego działania systemu ochrony zdrowia. Za sukces uważa zniesienie urzędniczej dyskryminacji chorych w wieku 65 i więcej lat, wymagających leczenia w ramach niektórych programów terapeutycznych. Zaś za porażkę uznaje sytuację, że nadal to urzędnik NFZ, a nie lekarz decyduje, jak i kiedy leczyć chorobę nowotworową.
Pytany o plany na 2007, ucina krótko: przetrwać wraz z chorymi na nowotwory złośliwe w sytuacji znacznego obniżenia finansowania leczenia.
Choć wciąż jest wierny pasji fotograficznej, nie udało mu się wydać albumu ze swoimi zdjęciami, co zapowiadał w zeszłym roku. Prace nad nim trwają, jednak z braku czasu - w bardzo wolnym tempie. Udało mu się jednak spełnić marzenie i wyjechać na fantastyczne 6-dniowe safari fotograficzne do Kenii.
Brak czasu oraz kłopoty zdrowotne sprawiły także, że w ostatnim czasie profesor znacznie ograniczył swoją aktywność sportową.


22. -
Arkadiusz Nowak , l. 39, ksiądz, działacz społeczny na rzecz praw pacjenta, a w szczególności osób zakażonych wirusem HIV, prezes i założyciel fundacji Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej. Właśnie na działalności instytutu skupił się w minionym roku. A. Nowak uważa, że prawa pacjenta to temat w Polsce zaniedbany: pacjent co prawda jest ważny, ale nie ma prawa głosu. Dlatego tworzy platformę wymiany doświadczeń i dyskusji dla przedstawicieli organizacji pacjenckich, organizuje spotkania, integruje środowisko. Bardzo zależy mu na tym, aby grupy i stowarzyszenia pacjenckie zaczęły być znaczącą siłą w walce o prawa chorych.
Za swój wielki sukces uważa utworzenie portalu internetowego (www.prawapacjenta.pl) z ogromną dawką informacji prawnych dla pacjenta. Kolejnym etapem jest rozbudowanie portalu o edukację zdrowotną i bazę danych na temat różnych jednostek chorobowych. W dalszym ciągu jest zaangażowany w działalność założonego przez siebie ośrodka readaptacyjnego dla chorych na AIDS. Z rozżaleniem przyjął fakt, że jego pracownicy nie zostali objęci podwyżkami w służbie zdrowia, bo ośrodek jest jednostką budżetową.
Dla niego osobiście rok 2007 zapowiada się pracowicie: pod znakiem codziennej, żmudnej pracy nad zacieśnianiem więzi stowarzyszeń pacjenckich z ministrem zdrowia i Narodowym Funduszem Zdrowia. Marzy mu się owocna, zgodna współpraca, m.in chce przekonać decydentów, że konieczna jest ustawa o prawach pacjenta i o rzeczniku praw pacjenta. Bardzo chciałby w tym roku zorganizować huczne obchody wiatowego Dnia Chorego.
Odkąd przestał myśleć, że bez niego wszystko się zawali i nie rezygnuje z urlopu, odbył wiele ciekawych podróży. Jego ulubionym kierunkiem jest Ameryka Łacińska i rodkowa. Kolejny raz był w Meksyku. Z tym miejscem wiąże swoje dalekosiężne plany: poważnie myśli o tym, by właśnie tam kiedyś pracować.
Ma wielką łatwość nawiązywania przyjaznych relacji, ale stara się unikać zbyt emocjonalnych więzi z podopiecznymi. Przyjaźń jest dla niego czymś bardzo intymnym i ważnym, dlatego przyjaciół dobiera bardzo starannie. W życiu kieruje się zasadą odpowiedzialnie rozumianej tolerancji, uczciwości i życzliwości dla innych. Ceni ludzi otwartych na innych i nie przekreślających nikogo.


23. +
Robert Sapa , l. 42, lekarz, specjalista chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej, rzecznik Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia "Porozumienie Zielonogórskie". Od listopada 2006 r. radny Prawa i Sprawiedliwości w Sejmiku Województwa Lubuskiego, gdzie wspólnie z radnymi Platformy Obywatelskiej realizuje marzenia wielu wyborców o koalicji PO-PiS. W sejmiku jest szefem komisji zdrowia, przed którą postawił ambitne zadanie uporania się z zadłużeniem największych placówek medycznych w regionie. Przez dwie kadencje był radnym w Zielonej Górze, ale tam, jak sam mówi, nie miałby już nic do roboty, ponieważ w mieście ochrona zdrowia jest w dużej mierze sprywatyzowana. W sejmiku znaleźli się zresztą także inni przedstawiciele Porozumienia Zielonogórskiego.
O Porozumieniu mówi się wśród innych związkowców z przekąsem, ale i z zazdrością, że potrafi jednoczyć lekarzy rodzinnych wokół wyznaczonych celów.
R. Sapa jest współwłaścicielem NZOZ-u w Zielonej Górze i nadal przyjmuje chorych, bo, jak podkreśla, jest przede wszystkim lekarzem. Do ważnych wydarzeń ubiegłego roku zalicza uruchomienie przez Porozumienie Zielonogórskie gazety dla pacjentów "Zdrowie dla każdego". Po męczącej kampanii samorządowej relaksuje się na basenie i chodzi na ceragen, czyli na czterdziestominutowe sesje przeznaczone na masaż i rozciąganie kręgosłupa. Postanowił, że w tym roku zacznie się regularnie uczyć angielskiego.


24. !
Marek Durlik , l. 51, dr hab n. med., chirurg transplantolog, kieruje Zakładem Badawczo-Leczniczym Chirurgii Transplantacyjnej PAN, jest dyrektorem Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, który w zeszłorocznym rankingu dziennika Rzeczpospolita został uznany za najlepszą publiczną placówkę służby zdrowia na Mazowszu. W 2000 r. ukończył podyplomowe studia z zarządzania w Szkole Głównej Handlowej. Za swój ubiegłoroczny sukces uważa przeszczepienie rekordowej liczby trzustek. Niektórzy koledzy po fachu zarzucają mu jednak, że kieruje nim nadmierna ambicja. Pojawiły się nawet głosy, że jego szpital nie zawsze gra fair, kiedy stara się o pozyskanie narządów do przeszczepu. Nawet jego adwersarze przyznają jednak, że jest świetnie zorganizowanym profesjonalistą. Szpitalem MSWiA zarządza twardą ręką. Jest zwolennikiem tworzenia sieci publicznych szpitali, które zamiast konkurować o pieniądze z NFZ, powinny ze sobą współpracować. Placówki przez niego zarządzane szybko przestają się zadłużać. W 2005 r. CSK MSWiA przejął szpital powiatowy w Piasecznie i pacjentów warszawskiego szpitala przy ul. Goszczyńskiego. Trwa rozbudowa samego CSK przy ul. Wołoskiej. W 2007 r. szpitalowi przybędzie 200 łóżek i lądowisko dla helikopterów.
Rozmach, z jakim pracuje, nie wszystkim się podoba. Spotyka się z zarzutami, że kieruje placówką dla VIP-ów, a nie dla zwykłych pacjentów. M. Durlik nie obawia się prowadzić działalności komercyjnej, mimo że dopiero niedawno rząd zaproponował nowelizację prawa, która usankcjonuje współpracę publicznych placówek z prywatnymi ubezpieczycielami. Z drugiej strony uważa, że NFZ daje szpitalom, szczególnie na Mazowszu, za mało pieniędzy. Oczekuje, że nowy prezes NFZ to zmieni, bo - jak mówi - jest to ważniejsze niż wprowadzenie kart chipowych. Zresztą, jak podkreśla, w CSK MSWiA elektroniczna baza danych zawierająca informacje o kilkuset tysiącach pacjentów już działa.
Ma dwoje dorosłych dzieci. Córka, psycholog kliniczny, mieszka i pracuje w Australii, a syn kończy SGH i pisze pracę na temat finansowania ochrony zdrowia. M. Durlik kocha narty i żeglowanie po Adriatyku.


25. !
Jolanta Szczypińska , l. 49, pielęgniarka, poseł RP (PiS), wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Zdrowia.
W 2006 roku miała swoje 5 minut. Po wygłoszonym przez Jarosława Kaczyńskiego exposé, podeszła do premiera i wręczyła mu bukiet czerwonych róż. Kaczyński ucałował jej dłonie i policzek. Nazajutrz media szalały. Pisano o tym: całus wagi państwowej, posłanka miłości, spekulowano, czy premier ożeni się z posłanką. Plotki uciął sam J. Kaczyński, stwierdzając, że jest za stary na małżeństwo. lubu nie będzie, ale przekonanie, że J. Szczypińska może wiele, bo premier darzy ją szczególnymi względami, zostało. PiS, który po ubiegłorocznych aferach próbuje ocieplić wizerunek partii, zadanie to powierzył właśnie J. Szczypińskiej: zawsze uśmiechniętej, wrażliwej, troszkę nieśmiałej, bardzo naturalnej i nie kryjącej się ze swoją wrodzoną opiekuńczością. To ona ma być twarzą medialną PiS. Jej pierwsze występy medialne w kilku programach telewizyjnych zostały ocenione jako bardzo udane. Choć przez wiele osób jest niedoceniana, potrafi być bardzo stanowcza.
Jest jedną z bardziej pracowitych osób w Komisji Zdrowia. Dobrze współpracuje z Małgorzatą Stryjską. Bardzo aktywna jako poseł w swoim regionie, gdzie rywalizuje z kolegą z klubu i Komisji Zdrowia - posłem Tadeuszem Cymańskim.


26. +
Jan Lubiński , l. 54, prof., wybitny genetyk-onkolog. Założyciel i kierownik Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych w Szczecinie. Specjalizuje się w patomorfologii oraz genetyce klinicznej nowotworów dziedzicznych. Kształcił się w PAM w Szczecinie, Instytucie Pasteura w Paryżu, The Wistar Institute oraz Jefferson Center Institute w Filadelfii. Jest po dwóch habilitacjach (drugą zrobił, bo pierwsza nie wydawała mu się dość oryginalna). Autor i koordynator wielu ważnych projektów, m.in. rozwoju sieci onkologicznych poradni genetycznych w Polsce oraz sieci rejestrów nowotworów dziedzicznych w Europie. Jest konsultantem krajowym w dziedzinie genetyki klinicznej. Otrzymał tytuł ambasadora Szczecina, a na ścianie jego gabinetu wisi plakat "Barona Cygańskiego", którego wystawienie mu zadedykowano. Otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Stradina w Rydze. Zorganizował pierwsze w Polsce przesiewowe badania genetyczne kobiet, mobilizując swoich kolegów lekarzy z onkologicznych poradni genetycznych w całym kraju do udziału w tej akcji.
Ma wspaniały zespół, do którego przyjmuje także osoby gdzie indziej uznane za konfliktowe. Wspólnie dokonali wielu przełomowych odkryć: kilka lat temu opracowali test na mutacje w genie BRCA1 odpowiedzialne za wysokie ryzyko zachorowania na raka piersi i jajnika. W następnych latach opracowali dalsze testy wykrywające predyspozycję do nowotworów różnych narządów. W 2006 roku opracowali pierwszy na świecie test DNA, dzięki któremu można zidentyfikować grupę wysokiego ryzyka raka piersi nawet wśród osób, u których do tej pory w rodzinie nie występowały zachorowania na ten nowotwór.
Zapowiada, że w najbliższych latach będzie wiele podobnych odkryć. Jego zdaniem, poznamy kilkadziesiąt, a potem setki uszkodzeń w genach, które są odpowiedzialne za to, że chorujemy na raka. Kolejnym etapem ma być zbiorczy test, który odpowie na pytanie, czy jesteśmy narażeni na którykolwiek ze znanych nowotworów. "A wtedy rak zostanie zepchnięty do narożnika i znokautowany. Nóż, chemia, napromieniowanie - to wszystko stosowane będzie coraz rzadziej" - prognozuje profesor.
W ostatnim czasie stał się też sławny jako mąż swojej żony Teresy - minister finansów, a obecnie sekretarz stanu w rządzie J. Kaczyńskiego. Swój czas musi teraz dzielić także pomiędzy bankiety i salony polityczne, ale nie wydaje się być tym zmartwiony. Narzeka jedynie na to, że stali się rozpoznawalni i Sylwestra mogą spędzać jedynie w domu (wynagradza im to grono sprawdzonych przyjaciół). Mają dwóch synów - starszy też skończył medycynę, młodszy studiuje prawo. Za największe prywatne wydarzenie minionego roku profesor uważa pojawienie się na świecie swego drugiego wnuka Pawełka.


27. -
Andrzej Borówka , l. 61, prof., urolog, kierownik Kliniki Urologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego i Zespołu Dydaktyki Urologicznej oraz Oddziału Urologii Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie. Jest konsultantem krajowym ds. urologii, prezesem Polskiego Towarzystwa Urologicznego, które - jak sam przyznaje - jest jego oczkiem w głowie. Członek Rady Naukowej Fundacji na Rzecz Rozwoju Polskiej Farmacji i Medycyny.
Uważa, że jego osiągnięcia mierzone są sukcesami osób, z którymi pracuje, dlatego za cel stawia sobie rozwój zawodowy swojego zespołu. Porażki traktuje jako źródło wiedzy o prawdziwym życiu - jego zdaniem pozwalają one gromadzić doświadczenia i unikać błędów w przyszłości i dlatego nie należy się nimi przejmować, tylko wyciągać wnioski. W życiu stara się dostrzegać plusy w każdej sytuacji, widzieć świat pozytywnie. Chociaż przyznaje, że na razie niewiele zmieniło się w polskiej służbie zdrowia, to dostrzega starania władz centralnych, by to zmienić.
Kocha muzykę poważną, jest wielbicielem kotów. W czasie wakacji nadal przejeżdża w dobrym tempie 60-80 km dziennie na rowerze. Najdłuższy odcinek, który udało mu się jednorazowo pokonać to 160 km, w większości krótszych eskapad towarzyszy mu żona.


28. !
Janusz Kochanowski , l. 65, prawnik, dyplomata, prezes fundacji "Ius et Lex", od 2006 r. rzecznik praw obywatelskich (z rekomendacji PiS, Przemysław Gosiewski argumentował: "Jest bardzo dobrym prawnikiem, zajmuje się ochroną praw ofiar, będzie miał wrażliwość społeczną, która jest niezbędna przy tego typu funkcji"). Wcześniej wykładowca na Wydziale Prawa UW, ekspert senackiej Komisji Praw Człowieka i Praworządności, doradca naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej lekarzy, a za czasów rządów Tadeusza Mazowieckiego konsul generalny RP w Londynie.
Zwolennik wprowadzenia kary śmierci. Swoje poglądy wyraża dosadnie i bezkompromisowo. Jego wystąpienie w Sejmie w trakcie ubiegłorocznej debaty na temat ochrony zdrowia wzbudziło gorące komentarze wśród lekarzy. Opiekę zdrowotną w Polsce nazwał wtedy "jedną z niewielu enklaw realnego socjalizmu", "niewydolną, zbiurokratyzowaną, przeżartą korupcją i zawłaszczoną przez quasi-feudalny system, który w państwowych placówkach i na państwowym sprzęcie pozwala pracować na użytek prywatny", a środowisku medycznemu zarzucił nieradzenie sobie z dręczącymi go patologiami (korupcją i alkoholizmem). W trakcie wywiadu radiowego powiedział sentencjonlanie: "Nigdy nie jest tak, że prawa obywatelskie są w pełni, w należytym stopniu przestrzegane, tak jak nigdy nie jest tak, żebyśmy byli dostatecznie domyci".
Do pozytywnych działań w ochronie zdrowia w 2006 r. zalicza stworzenie podstaw prawnych systemu ratownictwa medycznego, który jest jednym z istotnych warunków poprawy poczucia bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. Za swoje największe osiągnięcie w pracy zawodowej w minionym roku uważa swoją akcję na rzecz pomocy Polakom poszukującym pracy za granicą. W tym zakresie na początku urzędowania postawił sobie trzy cele: uświadomienie skali problemu opinii publicznej, uczynienie go przedmiotem polityki rządu oraz przedmiotem polityki UE. "Dwa pierwsze cele zostały już właściwie zrealizowane. Trzeci mam nadzieję zrealizować w roku 2007" - mówi.
Jest żonaty, ma dwoje dzieci, oboje są prawnikami.


29. !
Juliusz Jakubaszko , l. 60, prof., specjalista w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, kierownik Katedry Medycyny Ratunkowej AM we Wrocławiu. Pełni też funkcję opiekuna naukowego Katedry Medycyny Ratunkowej Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy. Absolwent AM we Wrocławiu. Przez 25 lat, z różnymi przerwami, był związany z Akademickim Instytutem Terapii i Anestezjologii w Odense w Danii. To tam uczył się wszystkiego, co wie o ratownictwie medycznym, tam też zastał go stan wojenny. W 1999 r. z jego inicjatywy powstało Polskie Towarzystwo Medycyny Ratunkowej, którego prezesem jest do dziś. Obecnie jest także członkiem władz zarówno światowej, jak i europejskiej federacji medycyny ratunkowej.
Niekwestionowany autorytet w środowisku lekarzy związanych z medycyną ratunkową. Dla innych to pasjonat medycyny ratunkowej, za co czasem płaci wysoką cenę (vide odwołanie z funkcji konsultanta krajowego). Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia zarzucają mu chęć stworzenia systemu niemożliwego do zrealizowania w polskich warunkach. Lekarze innych specjalności mają mu za złe lobbing na rzecz zawężenia liczby specjalizacji uprawniających do pracy w systemie ratownictwa medycznego, a ratownicy medyczni - walkę o utrzymanie obsady lekarzy w składzie części karetek. Sam J. Jakubaszko za porażkę uważa to, że w nowej ustawie o ratownictwie nie zostało uwzględnionych wiele istotnych postulatów PTMR. Liczy, że uda się to poprawić rozporządzeniami ministra zdrowia.
Najbliższa rodzina J. Jakubaszki to także lekarze. Żona Jadwiga jest okulistą, w jej ślady poszła córka Joanna. Syn Jacek jest początkującym kardiochirurgiem. Jedyny wnuczek Tomek skończył we wrześniu 2006 r. roczek. Hobby: narty zjazdowe (lodowce alpejskie) i daleka turystyka "off-road" także poza koło polarne (odbył już 4 wyprawy), w planach kolejna wyprawa - nad jezioro Bajkał. Razem z żoną zaliczył też kilka tzw. tras hannibalowych w północnych Alpach.


30. =
Krzysztof Kuszewski , l. 66, dr n. med., ekspert ds. polityki zdrowotnej, kierownik Zakładu Organizacji i Ekonomiki Ochrony Zdrowia oraz Szpitalnictwa w Państwowym Zakładzie Higieny. Współautor projektu Narodowego Programu Ochrony Zdrowia na lata 2006-2015. Oczekuje, że PZH - tak jak to robił przez ostatnie 10 lat - będzie mógł wkrótce monitorować jego realizację.
Oceniany jako człowiek niezwykle kontaktowy i bezpośredni, dysponujący ogromną wiedzą, szczególnie z zakresu zdrowia publicznego. Jeszcze kilka lat temu niezwykle aktywny w życiu publicznym (był m.in. wiceministrem zdrowia, koordynatorem prac "zdrowotnego" okrągłego stołu, członkiem Rady NFZ), ostatnio usunął się w cień, skupiając się na pracy zawodowej.
W 2006 r. wspólnie z Christianem Gericke wydał w języku polskim i angielskim książkę "Health systems in transition". W 2006 r. jego zakład brał udział w przygotowaniu teoretycznych założeń do tworzonej sieci szpitali. Teraz chciałby, żeby PZH był konsultantem przy tworzeniu tej sieci.
Kierowany przez niego zespół nauczył się precyzyjnie liczyć koszty procedur medycznych. Wspólnie z Katedrą Polityki Ochrony Zdrowia UM w Łodzi udało się już zbadać procedury kardiologiczne, teraz oceniane są koszty procedur medycznych w przypadku urazów i wypadków. "To nasze liczenie kosztów na pewno przyda się przy konstruowaniu koszyka gwarantowanych świadczeń" - przekonuje. Jego zakład rozpoczął też duże, zaplanowane na 5 lat, badanie zmian demograficznych, zmian w stanie zdrowia, nakładów na leczenie, w tym prywatnych, stanu bazy i kadry medycznej w woj. świętokrzyskim. Jak ojciec Wirgiliusz z popularnej piosenki, co uczył dzieci swoje, chciałby, żeby wszyscy jego współpracownicy w roku 2007 kontynuowali z powodzeniem pracę naukową - zaczęli pisać doktoraty, sfinalizowali rozpoczęte habilitacje. "To będzie duża przyjemność dla mnie. Będę się wtedy czuł pewniej, że oni też sobie w życiu poradzą".
Rok 2006 prywatnie K. Kuszewski, mimo że udało mu się nurkować tylko na Mazurach, ocenia jako interesujący. "Podjąłem się rzeczy, które przerastały moje fizyczne możliwości. Prawie dobrnąłem do końca i nie umarłem" - żartuje. Oprócz nurkowania, pasjonuje się żeglarstwem. Ma nadzieję, że w 2007 r. przyjedzie do niego z USA syn i uda się im razem popływać łódką. Może też wybuduje dom.

Źródło: Puls Medycyny

Podpis: Redakcja

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.