Mądrość humanisty

  • Ekspert dla "Pulsu Medycyny"
opublikowano: 16-04-2003, 00:00
Ten artykuł czytasz w ramach płatnej subskrypcji. Twoja prenumerata jest aktywna
Zniekłamaną przyjemnością przeczytałem najnowszą książkę profesora Andrzeja Szczeklika. ,Katharsis", jak sam autor zaznacza w podtytule, to rzecz o ,uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki". Jak pewnie większość internistów, znałem profesora wyłącznie z fachowych monografii, podręczników i artykułów. Tym razem spotkałem humanistę, snującego na kanwie historii i sztuki opowieść o najtrudniejszych problemach nurtujących współczesną medycynę.
Zakres i ważność tematów podjętych przez autora nie pozwalają na kilkuzdaniowy komentarz. Poprzestanę zatem jedynie na ogólnej refleksji. Otóż tym, co mnie najbardziej w rozważaniach profesora urzekło jest dystans, z jakim podchodzi on do osiągnięć nauki i samego siebie. Bardzo nam tego brakuje. Karmieni zdobyczami medycyny opartej na dowodach i faktach, skłonni jesteśmy wierzyć, że potwierdzony naukowo znaczy nieomylny. Jakże wielu pacjentów wpada w tę samą pułapkę! Chętnie kupują oni sprzedawane w mediach informacje o nieograniczonych rzekomo możliwościach medycyny XXI wieku. Tak rodzą się konflikty między leczonymi a leczącymi. Chory, a (bywa) w jeszcze większym stopniu jego rodzina, często nie są w stanie zaakceptować, że medycyna może być zupełnie bezsilna. Lekarze dla odmiany uważają za coś wstydliwego przyznanie się do błędu. Tym większym zaskoczeniem są więc słowa profesora Szczeklika, wybitnego internisty i niekwestionowanego autorytetu lekarskiego, który nie boi się uderzyć we własne piersi: ,Gdybyś ty wiedział, miły Czytelniku, ile razy ja się w swoim wyrokowaniu lekarskim myliłem! Ile razy - bywało - w ciągu roku! Gdyby śmierć miała zależeć od mojego osądu lekarskiego (wspartego - zapewne zgodnie - przez grupę pokrewnych specjalistów), ileż mniej ludzi chodziłoby dziś po ziemi!". Wyznanie niezwykle naturalne, mądre i wręcz niespotykane.
Gdybym próbował teraz zmierzyć się z tymi słowami opierając się na własnych doświadczeniach, mogłoby to zabrzmieć jak kokieteria. Powiem więc tylko, że znam zaledwie jednego lekarza, który zdobył się na odwagę przyznania się do poważnej pomyłki. Chodzi o doświadczonego chirurga, którego poznałem jeszcze na studiach. Ów chirurg wykonał mojej pacjentce pewną operację. Popełnił błąd, wybierając nieodpowiednią dla sytuacji metodę zabiegu. Błąd ten o mały włos chora przypłaciłaby życiem. Gdy tylko pacjentka odzyskała na dobre świadomość po długim pobycie na oddziale intensywnej terapii, chirurg przyszedł do niej i opowiedział jej o wszystkim. Z relacji chorej wiem, jak wielkim szokiem było dla niej to wyznanie. Tym bardziej, że wiedziała ona już wtedy o trwałym kalectwie, jakiego doznała. Można się domyślać, jak wiele nocy kłębiły się w głowie kobiety takie pojęcia jak ,prokurator", ,sąd", ,odszkodowanie". Ale też przed jakimi dylematami musiał stanąć chirurg, nim zdecydował się odwiedzić swoją podopieczną na sali. W końcu, wpierw u niego, a potem u niej, zwyciężył dystans. Szkoda, że to takie niezwykłe i rzadkie.

O książce prof. A. Szczeklika pisaliśmy już w Pulsie Medycyny nr 5 (54)/2003.


Źródło: Puls Medycyny

Podpis: lek. Sławomir Badurek

Najważniejsze dzisiaj
× Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.